W „Wojnie peloponeskiej” klasyk realizmu politycznego Tukidydes pisał, że „wojna nie toczy się według z góry przyjętych reguł, lecz sama z siebie, zależnie od okoliczności, wyłania nowe metody walki”. Opis ten doskonale pasuje do tego, co od wielu miesięcy dzieje się na linii Waszyngton – Pekin czy też wcześniej na linii Rosja – Zachód.
W relacjach Chiny – USA zaczęło się od wojen celnych i zakwestionowania przez Donalda Trumpa zasad wolnego handlu, które najzwyczajniej przestały pracować na rzecz Ameryki, a promowały interesy Państwa Środka. W międzyczasie dołączono do tego rywalizację technologiczną – m.in. spór o 5G, rozwój sztucznej inteligencji czy o dostęp do technologii budowy silników do wielkich samolotów transportowych, których pozyskanie umożliwiłoby chińskiej armii działania w skali globu.
W trakcie pandemii COVID-19 doszła do tego totalna wojna propagandowa, której pierwszymi akordami było ubiegłoroczne, wzajemne pozbywanie się korespondentów najważniejszych tytułów prasowych. Na początku tygodnia agencja Reutersa podała, że na kanwie debaty o odpowiedzialności za wywołanie globalnej zarazy Waszyngton rozważa nawet sankcje personalne wobec chińskich oficjeli. Czyli ruch podobny do tego, który zastosowano wobec Rosji po aneksji Krymu i wywołaniu separatyzmu na Donbasie.
Równolegle do tych działań USA kreślą projekt takiej przebudowy łańcucha dostaw i sojuszy, by uniezależnić się od Chin. Ma temu służyć „koalicja zaufanych partnerów” określana też mianem „sieci ekonomicznego dobrobytu”. Celem tej sieci, w której USA widzą Indie, Japonię, Australię, Nową Zelandię, Koreę Południową, a nawet formalnie komunistyczny Wietnam, jest określenie na nowo standardów współpracy międzynarodowej. Od technologii po energetykę, infrastrukturę, edukację, badania czy handel.
Te wszystkie działania to próba wykuwania nowego porządku, w którym również Polska będzie musiała zająć stanowisko. Choćby w kwestii wspomnianego 5G, lansowanej przez Pekin, a kwestionowanej przez USA koncepcji pasa i szlaku czy budowy zorientowanego na Azję projektu CPK. Jeśli dołożymy do tego – związaną z COVID-19 i rywalizacją USA – Chiny – próbę przynajmniej częściowego odmrożenia przez Rosję relacji z Zachodem, wydarzenia w Azji i na Pacyfiku stają się bliższe, niż mogłoby to wynikać z mapy. W ciągu zaledwie kilku miesięcy znaczenie straciła Braudelowska koncepcja „czasu krótkiego” – czyli bieżących wojenek politycznych – na rzecz „czasu długiego trwania”, przemian o charakterze cywilizacyjnym. Chcąc nie chcąc, Polska będzie musiała się do tego dostosować. Przynajmniej częściowo przyjąć za pewnik zasadę, według której wojny o posłów i senatorów potrzebnych do głosowania za jedną czy drugą ustawą nie muszą być ważniejsze niż trwająca już hybrydowa wojna hegemoniczna. Pomijanie jej w kalkulacjach siłą rzeczy musi się zakończyć przekształceniem Polski w państwo odbiorcę decyzji wypracowywanych w innych stolicach.