Kancelaria premiera nie porzuciła planu wylotu do Smoleńska i Katynia, choć nie wiadomo, jaka jest tam faktyczna sytuacja epidemiologiczna. Nie zapytano również o rekomendacje Ministerstwa Zdrowia.
Kancelaria premiera nie porzuciła planu wylotu do Smoleńska i Katynia, choć nie wiadomo, jaka jest tam faktyczna sytuacja epidemiologiczna. Nie zapytano również o rekomendacje Ministerstwa Zdrowia.
Na tydzień przed 10 kwietnia, mimo wprowadzania w Polsce coraz bardziej restrykcyjnych ograniczeń w związku z epidemią koronawirusa − rząd wciąż szykuje delegację na uroczystości związane z rocznicą zbrodni katyńskiej i katastrofy pod Smoleńskiem. Sprawdziliśmy, jaki jest stan przygotowań. Polskie władze planują wylot w rejon, który jest wielką niewiadomą, jeśli chodzi o dane epidemiologiczne. Brakuje wiarygodnych informacji na temat liczby zakażeń i tempa rozwoju choroby w Rosji i na Białorusi.
Jak przekonują nasi rozmówcy, delegacja złożona z 49 osób na pokładzie − m.in. z premierem Mateuszem Morawieckim i prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim − miałaby 10 kwietnia wylądować na międzynarodowym lotnisku w Witebsku boeingiem 737 o oznaczeniu 0110 należącym do 1 Bazy Lotnictwa Transportowego (BLTr). Stamtąd podstawionymi z Polski dwoma autokarami przejechać mniej więcej 130 km do Smoleńska i Katynia. Prośby w sprawie organizacji tych wydarzeń zostały wysłane do MSZ Rosji i Białorusi. Jak informowano nas wczoraj, strona polska czeka na odpowiedź.
Planowanie odbywa się równolegle do wprowadzania w kraju kolejnych obostrzeń. W poniedziałek na łamach DGP minister zdrowia Łukasz Szumowski apelował, aby pozostać w domach nawet w okresie Świąt Wielkanocnych i nie odwiedzać bliskich (Wielki Piątek wypada właśnie 10 kwietnia). We wtorek premier Morawiecki przyznał, że być może jest to „najtrudniejszy moment w rozwoju epidemii”. Od środy obowiązuje rozszerzona wersja obowiązkowej kwarantanny. Zamknięto też parki, skwery i place zabaw.
13 kwietnia do Charkowa na Ukrainie − aby oddać hołd pomordowanym w 1940 r. polskim oficerom − miał również lecieć Andrzej Duda. Na ten lot nie zamówiono jeszcze samolotu w 1 BLTr. Jak powiedział DGP rzecznik prezydenta − Błażej Spychalski − planu ostatecznie nie zarzucono, ale przygotowania do wyjazdu „na dzień dzisiejszy zawieszono”.
24 marca „Gazeta Wyborcza” napisała, że oba loty – i 10, i 13 kwietnia − zostały anulowane. Dzień później wicepremier Jacek Sasin w Radiu Zet zdementował te informacje, dodając, że została po prostu ograniczona liczba osób, które wezmą w nich udział. Jak to wygląda dziś?
− Wylot (przez Witebsk z premierem na pokładzie − red.) jest aktualny. Planujemy go. Nie wiem, czy zostanie zrealizowany, bo czekamy na zgody dyplomatyczne − mówi rozmówca DGP z otoczenia szefa rządu. Jego słowa potwierdziliśmy zarówno w 1 Bazie Lotnictwa Taktycznego, jak i w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Jak zauważa jeden z informatorów, w warunkach pandemii pomysł jest fatalny. − Lotnisko, na którym miałby wylądować polski boeing, znajduje się na terenie kraju, który ma liberalny reżim walki z COVID − mówi. Prezydent Alaksandr Łukaszenka w walce z wirusem zalecił jazdę traktorem i spożywanie przed snem 50 gramów wódki. Oficjalne informacje podają liczbę 163 zakażonych i dwa zgony.
Dane z Rosji na temat liczby zakażonych też są uznawane za niewiarygodne. Znaczny wzrost liczby zachorowań na zapalenie płuc zimą i wiosną tego roku najczęściej nie jest zaliczany jako problem związany z rozprzestrzenianiem się koronawirusa. Stąd w 146-milionowej Rosji jak dotąd odnotowano tylko 2777 przypadków zachorowań i 24 zgony. Aleksiej Jakowlew, wiceszef Katedry Chorób Zakaźnych i Epidemiologii Uniwersytetu Medycznego w Sankt Petersburgu, w rozmowie z „Nową Gazietą” wskazywał, że te zaniżone liczby są efektem gorszej jakość rosyjskich testów.
Podobnie mało wiarygodne są doniesienia z Ukrainy, na której jeszcze w drugiej połowie marca przeprowadzano zaledwie kilka testów na milion mieszkańców (669 zakażonych, 17 zgonów). Co prawda na Ukrainie wprowadzono poważne ograniczenia (m.in. przymusową kwarantannę dla zakażonych), jednak przy skali zapaści służby zdrowia mogą one okazać się nieskuteczne w powstrzymywaniu choroby.
Zapytaliśmy Ministerstwo Zdrowia, czy w tej sytuacji rekomendowałoby wyjazd? Okazuje się, że resort nie ma o nim wiedzy, nikt go nie poinformował, że jest taki plan.
− Brak informacji na temat tego, co tak naprawdę dzieje się za naszą wschodnią granicą, powinien być wystarczającą rekomendacją, by definitywnie zrezygnować z wyjazdu − przekonuje jeden z naszych rozmówców. Nie da się wylądować i bez żadnego kontaktu z kimkolwiek (np. potencjalnie zakażonym pogranicznikiem) dojechać na miejsce. − Planując wylot, rząd uprawia hazard. Ta decyzja jest podejmowana bez szacowania ryzyka − dodaje. Nie wiadomo również, czy po nim wszyscy członkowie delegacji musieliby poddać się przymusowej, dwutygodniowej kwarantannie.
„Wyborcza”, informując 24 marca o odwołaniu wylotu, powoływała się na dane od Izabelli Sariusz-Skąpskiej, szefowej Federacji Rodzin Katyńskich. E-mail w tej sprawie miał przyjść do niej z gabinetu wicepremiera Piotra Glińskiego, który jako minister kultury był współorganizatorem wyjazdu. Jak podawała gazeta, Gliński powoływał się na… zagrożenie epidemiczne. Od tego czasu sytuacja znacznie się pogorszyła w całej Europie. Tymczasem nadal mowa o delegacji 49-osobowej.
Zaproszeni zostali przedstawiciele wszystkich klubów parlamentarnych. W zależności od wielkości klubu − po dwie albo trzy osoby. − Zaproszono nas, ale od razu uprzedzono, że do wyjazdu może nie dojść, bo nie ma zgody Rosji i jest epidemia. Teraz czekamy na kolejne komunikaty − powiedział wczoraj DGP poseł PO Tomasz Siemoniak, który ma lecieć z ramienia Koalicji Obywatelskiej wraz z Borysem Budką i Grzegorzem Schetyną.
Przygotowanie ewentualnej wizyty wymaga, by wcześniej na miejscu pojawili się funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa (choćby w celu oceny stanu lotniska i miejsca uroczystości). Rosjanie muszą zdjąć z gości obowiązek kwarantanny od razu po przekroczeniu granicy białorusko-rosyjskiej. Biorąc pod uwagę lokalne regulacje. ta zgoda wcale nie jest oczywista.
O to, czy warto planować ten wyjazd, zapytaliśmy osobę z otoczenia premiera. − To są trudne decyzje. Dla niektórych bardzo istotny jest jogging, inni chcą upamiętnić rocznicę. Na przykład w KGHM we wspólnej windzie zjeżdża codziennie 30 górników, szwaczki też pracują w halach po 150 osób – skomentował.
Z pytaniami o los wizyty zwróciliśmy się również do MSZ. „Uprzejmie informujemy, że skierowane pytania znajdują się w kompetencji Kancelarii Prezesa Rady Ministrów” – odpowiedział resort. Do zamknięcia tego wydania DGP rzecznik rządu Piotr Müller nie odpowiedział na nasze prośby o komentarz.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama