Dane – podobnie jak ludzie, przedsiębiorstwa i pieniądze – mają się przemieszczać w UE swobodnie. Skrzydła cyfrowym ambicjom Brukseli mogą jednak podciąć kraje członkowskie, ograniczając środki przeznaczone na ten cel
DGP
Pakiet strategicznych dokumentów dotyczących gospodarki cyfrowej, który zaprezentuje dziś Komisja Europejska, ma być – obok przygotowywanej w Brukseli strategii dla przemysłu – głównym filarem wzrostu Unii w najbliższych latach. Strategia cyfrowa ma do roku 2030 doprowadzić do stworzenia rzeczywistego jednolitego rynku danych. Dzięki temu UE zajęłaby w cyfrowym świecie miejsce odpowiadające połączonej sile gospodarczej wszystkich jej członków. Obecnie z kretesem przegrywa bowiem rywalizację zarówno ze Stanami Zjednoczonymi – skąd pochodzą największe światowe platformy cyfrowe, jak Google i Facebook – oraz Chinami, gdzie państwo silnie inwestuje w najnowsze technologie.
Poważną barierą dla europejskiego jednolitego rynku cyfrowego jest jednak uzależnienie od infrastruktury technologicznej tych samych cyfrowych gigantów, których dominację Unia chce przełamać. Dlatego wśród najważniejszych celów, które zostaną dziś zaprezentowane, ma się znaleźć pokonanie prawnych i technicznych przeszkód w wymianie danych między europejskimi firmami i organizacjami.
Z przecieków do europejskich mediów wynika, że Komisja Europejska chce stworzyć własne przestrzenie wymiany danych, szczególnie dla podmiotów działających w sektorach uznanych w unijnej strategii za kluczowe, takich jak: zdrowie, klimat, finanse, energetyka i rolnictwo.
To niezbędny krok, jeżeli Wspólnota myśli poważnie o wzmocnieniu swojej pozycji w dziedzinie sztucznej inteligencji (AI), dla której dane są podstawowym „pokarmem”. Elementem ogłaszanego dziś pakietu dokumentów będzie więc biała księga sztucznej inteligencji. – Może ona nam pomóc lepiej wykorzystywać zasoby. Może poprawić nasze zdrowie, a nawet uratować nam życie, pomagając lekarzom zapobiegać powikłaniom u poważnie chorych – mówiła niedawno wiceprzewodnicząca KE Margrethe Vestager na sympozjum poświęconym cyfryzacji. – Ale bez odpowiednich ram etycznych AI może również podważać istotne dla nas wartości, takie jak uczciwość i równość – zastrzegła. Dlatego w białej księdze można się spodziewać ostrożnego podejścia do AI, stosownie do związanego z nią ryzyka.
UE poważnie myśli o wzmocnieniu swojej pozycji w obszarze AI
Jeśli chodzi o finansowanie zamierzeń Komisji, flagowym programem będzie „Cyfrowa Europa”. W jego ramach Europa ma zbudować swoje własne superkomputery o dużej mocy obliczeniowej, z których korzystać będą przemysł i nauka. W ten sposób UE ma zwiększyć swoje zdolności, które dzisiaj są niewystarczające. Przemysł europejski zapewnia obecnie ok. 5 proc. światowych zasobów dla obliczeń superkomputerowych, natomiast wykorzystuje jedną trzecią z nich. Nasza moc obliczeniowa stanowi zaledwie jedną czwartą tej, którą dysponują Stany Zjednoczone. Europejskie superkomputery, które mają powstać do 2027 r., będą wykorzystywane do przewidywania ekstremalnych zjawisk pogodowych, obliczania mocy odnawialnych źródeł energii czy w służbie zdrowia. W ramach programu „Cyfrowa Europa” mają też powstać ośrodki innowacji, które zapewnią małym przedsiębiorstwom zaplecze do testów i potrzebne informacje. KE dostrzegła bowiem, że europejskie małe i średnie firmy obawiają się inwestowania w innowacje technologiczne.
Problem jednak w tym, że na ambitne projekty może zabraknąć pieniędzy. Komisja Europejska, która przygotowała pierwotny projekt budżetu na lata 2021–2027, przeznaczyła lwią część wydatków na gospodarkę cyfrową, tnąc pieniądze w tradycyjnych obszarach budżetu – polityce spójności i wspólnej polityce rolnej. To zaniepokoiło niektóre stolice, zwłaszcza te, które na cięciach straciły sporo, wśród nich jest m.in. Warszawa. Budżet jest przyjmowany jednomyślnie przez wszystkie kraje członkowskie, dlatego by zaspokoić oczekiwania w stolicach, w zeszłym tygodniu położono na stole propozycję przesunięcia pieniędzy z powrotem na regiony i rolnictwo. Cięcia są spore. KE w projekcie budżetu zaprezentowanym w 2018 r. na program „Cyfrowa Europa” przeznaczyła 9,2 mld euro, natomiast zgodnie z nową propozycją ma to być 6,8 mld euro. Program „Horyzont Europa”, z którego na cele strategii cyfrowej miało trafić 12 mld euro, to według projektu KE 97,6 mld euro.
DGP
Jeśli kraje członkowskie przyjmą nową propozycję, ten kluczowy pod względem badań program może się skurczyć o 11 proc., do 80,9 mld euro. Z kolei komponent cyfrowy programu wspierania rozwoju infrastruktury „Łącząc Europę” ma schudnąć z 3 mld euro do 1,8 mld euro. Strategia cyfrowa jako polityka realizowana centralnie przez Brukselę – chociaż z korzyścią i na zlecenie stolic – łatwo może paść ofiarą cięć w negocjacjach budżetowych, bo nie jest traktowana priorytetowo przez większość stolic. O tym, jak będzie wyglądać przyszły budżet i jak duże będą cięcia w obszarze innowacji i polityki cyfrowej, będzie wiadomo więcej po szczycie europejskim, który odbędzie się jutro w Brukseli.

rozmowa

Europejski Facebook raczej nie powstanie

Marta Makowska analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych
UE chce budować jednolity rynek cyfrowy. Jak dużym problemem dla przedsiębiorstw są bariery w przepływie danych?
Słowo „bariery” nie jest tu właściwe, bo tak naprawdę na rynku cyfrowym ich nie ma. Prawdziwym problemem jest fragmentaryzacja tego rynku. To oznacza, że polskie przedsiębiorstwo może oferować usługi na rynku niemieckim czy francuskim, ale ma ograniczone możliwości nie z uwagi na regulacyjne bariery, lecz z uwagi na to, że tamte przedsiębiorstwa mają lepszą pozycję na rynku.
Rolą UE byłoby zachęcanie podmiotów gospodarczych i państw europejskich do scalania rynku. Potencjał UE na rynku cyfrowym w porównaniu z USA czy Chinami nie jest mały. Dlatego KE chce dzielenia się między państwami członkowskimi danymi publicznymi i przemysłowymi. Wykorzystanie efektu skali jest kluczowe. Wyzwaniem jest też dostęp do inwestorów, znajomość specyficznych dla danego kraju regulacji, np. chroniących konsumentów, które nie są ujednolicone.
Chodzi o zachęcanie do działania ponad granicami krajów UE?
To jest kwestia polityki informacyjnej, budowania platform współpracy pomiędzy biznesami, biznesami a instytucjami publicznymi i biznesami a obywatelami. Małe i średnie firmy, właśnie z uwagi na swoją wielkość, często nie wiedzą, jak się poruszać na rynku, boją się, że pogwałcą jakąś legislację, np. RODO. Często niewiedza lub strach stanowią problem w wykorzystywaniu dobrodziejstw wspólnego rynku.
UE marzą się giganci na miarę Facebooka czy Google’a. Są na to szanse?
Chociaż mówienie o europejskim Facebooku, Google’u czy Amazonie jest wdzięczną figurą retorycznie, to taki podmiot raczej nie powstanie w UE. To jednak nie oznacza, że należy się na tym etapie załamać. Era przyspieszonej cyfryzacji charakteryzuje się nieprzewidywalnością. Nie wiemy, w którą stronę zmiany pójdą. To sprawia, że UE inwestując pieniądze w bardzo konkretne innowacyjne projekty (np. superkomputery, wykorzystanie Sztucznej Inteligencji w służbie zdrowia) może będzie w stanie konkurować z tymi globalnymi podmiotami na innych polach. Jednym z takich obszarów może być– chociaż tu nie ma pewników – internet rzeczy.