Sekretarzem stanu w resorcie obrony w ubiegłym tygodniu po raz kolejny został Sebastian Chwałek. Jest to bliski współpracownik ministra Mariusza Błaszczaka. Do MON przyszedł prosto z funkcji wiceprezesa Polskiej Grupy Zbrojeniowej, którą, będąc jeszcze wcześniej w resorcie, nadzorował. Jeśli się Państwo gubicie, to przedstawiam tę ścieżkę kariery schematycznie: minister – prezes – minister.
Wydaje się, że mogło przy tym dojść do złamania szeregu regulacji, co na łamach DGP sygnalizowaliśmy, a czym do działań zainspirowaliśmy m.in. CBA. Ale też warto zaznaczyć, że przy odrobinie wysiłku i poszanowania dla prawa, można to było zrobić w ten sposób, by żadnych regulacji nie łamać. Niesmak by pozostał. Ale przynajmniej wszystko byłoby lege artis.
W 2018 r., zmieniając gabinet wiceministra na gabinet wiceprezesa, Chwałek mógł złamać tzw. ustawę antykorupcyjną. Zgodnie z jej zapisami osoby, które brały udział w wydaniu rozstrzygnięcia w sprawach indywidualnych dotyczących przedsiębiorcy, nie mogą przed upływem roku od zaprzestania zajmowania stanowiska lub pełnienia funkcji być zatrudnione lub wykonywać innych zajęć u tego przedsiębiorcy. W tejże ustawie napisane jest, że „w uzasadnionych przypadkach zgodę na zatrudnienie przed upływem roku może wyrazić komisja powołana przez Prezesa Rady Ministrów”. Jeśli zgodę wyda odpowiednia komisja, to urzędnik do takiej pracy może iść. Z tym że nikt w kierownictwie MON o taką zgodę nawet się nie postarał. W końcu kto miałby się niby do czegoś przyczepić?
Pozostało
79%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama