Opozycja zdobyła w Izbie Wyższej ponad 50 miejsc, ale klub PiS może się powiększyć. Teraz ta instytucja może stać się kluczową areną walki politycznej.
Prawo i Sprawiedliwość w najbliższej kadencji nie będzie miało większości w Senacie, senatorów z ramienia tej partii będzie najprawdopodobniej 48. Pozostałe miejsca zajmą w większości politycy wystawieni przez Koalicję Obywatelską. Dwóch reprezentantów będzie miała Lewica, trzech PSL. Czworo polityków dostało się z własnych komitetów. – Gdyby ten wynik się potwierdził i opozycja w sposób zaskakujący przejęła kontrolę nad Izbą Wyższą, to wydaje się, że to oznacza koniec dobrej zmiany, jaką znamy. Nie jest to utrata zdolności do rządzenia, ale utrata komfortu rządzenia. Większość w Sejmie, Senacie i wpływ na prezydenta dawały możliwość bardzo szybkiego procedowania aktów prawnych. To się skończyło – tłumaczy dr hab. Sławomir Sowiński z Instytutu Nauk o Polityce i Administracji UKSW. W takim układzie politycznym uchwalanie prawa w trzy dni stanie się najpewniej niemożliwe. – Zgodnie z konstytucją wątpliwości Senatu zgłaszane w formie poprawek Sejm musi odrzucić bezwzględną większością w obecności co najmniej połowy posłów. A to wymaga czasu. I może się ciągnąć tygodniami. To spowolni proces legislacyjny – mówi ekspert. Zwraca też uwagę, że marszałek Senatu to trzecia osoba w państwie (po prezydencie i marszałku Sejmu). To oznacza, że opozycja po chudych czterech latach zyskuje dostęp do możliwości reprezentowania państwa na zewnątrz.
Oczywiście trzeba mieć w pamięci, że w polityce nic nie jest niezmienne, a Prawo i Sprawiedliwość może spróbować przeciągnąć posłów z innych ugrupowań albo niezależnych na swoją stronę. Niezależnych jest czworo. Ze Szczecina do Senatu dostał się Stanisław Gawłowski (były członek PO), przeciw któremu prowadzone są postępowania sądowe. Z Olsztyna senatorką zostanie Lidia Staroń, która również kiedyś była w PO. Z kolei z Łodzi dostał się były szef NIK Krzysztof Kwiatkowski (także kiedyś związany z PO), a z Zielonej Góry Wadim Tyszkiewicz, wieloletni prezydent Nowej Soli. Choć w tym momencie trudno sobie wyobrazić to, że ktoś z tej czwórki zostanie senatorem z ramienia PiS, to jak pokazuje doświadczenie historyczne, w polskiej polityce wszystko jest możliwe. Oczywiście możliwe jest także to, że barwy partyjne zmienią senatorzy wybrani z list Koalicji Obywatelskiej. Podobny scenariusz można było zaobserwować po wyborach samorządowych, gdy zręczne negocjacje pozwoliły PiS przejąć władzę w sejmiku dolnośląskim. Niezależnie od tego, jak ostatecznie ukształtuje się liczba senatorów w klubie rządzących, to tak mała różnica między senatorami PiS a tymi z opozycji będzie oznaczać, że każde głosowanie będzie niepewne. Bardzo rzadko zdarza się stuprocentowa frekwencja podczas głosowania. Teraz nieobecność nawet dwóch–trzech parlamentarzystów może oznaczać problem z przegłosowaniem danego rozwiązania.
Kto zostanie nowym marszałkiem Senatu? – Nie ma co dzielić skóry na niedźwiedziu – mówił wczoraj jeden z czołowych polityków PO. – Naturalnym kandydatem wydaje się Bogdan Borusewicz, który był już i marszałkiem, i wicemarszałkiem, ale tu jeszcze nic nie jest przesądzone – stwierdził nasz rozmówca. W najbliższej kadencji rola marszałka Senatu może być w takim układzie politycznym kluczowa – chętnych na tę funkcję może być zatem więcej.
A kto w Senacie nie zasiądzie? Do bardziej spektakularnych porażek rządzących w walce o miejsca w Izbie Wyższej można zaliczyć przegraną ojca prezydenta Andrzeja Dudy, Jana Dudy z senatorem Jerzym Fedorowiczem z PO. Pod Warszawą niewielką liczbą głosów senator Jan Żaryn przegrał z Jolantą Hibner. Do Senatu nie dostała się też córka gen. Wojciecha Jaruzelskiego, Monika Jaruzelska, która startowała w Warszawie. Gorycz porażki musieli też przełknąć były premier Waldemar Pawlak, który nie uzyskał najlepszego wyniku w Płocku, oraz senator Konstanty Radziwiłł, który pod Warszawą przegrał z Michałem Kamińskim, kandydatem PSL, kiedyś spin doktorem PiS, później związanym z PO.
Także w sejmowych ławach zabraknie niektórych parlamentarzystów mijającej kadencji. Przy Wiejskiej nie zobaczymy już np. posła Stanisława Piotrowicza (PiS) czy szefa Rady Mediów Narodowych Krzysztofa Czabańskiego. Do Sejmu dostał się szef PO Grzegorz Schetyna, ale zdobył ponad 20 tys. mniej głosów niż wrocławska jedynka na liście PiS Mirosława Stachowiak-Różecka, tak więc jego wynik trudno uznać za sukces.