Jedynie sojusz niedawnych wrogów może zapobiec przedterminowym wyborom we Włoszech.
Włoski prezydent Sergio Mattarella zamierza odbyć dzisiaj na Kwirynale serię spotkań ze wszystkimi partiami parlamentarnymi. Głowa państwa będzie szukać możliwości zażegnania politycznego kryzysu poprzez utworzenie nowego rządu.
Kluczowym elementem w nowej układance musiałby zostać Ruch 5 Gwiazd, antysystemowe ugrupowanie wchodzące w skład właśnie upadłego gabinetu, które zwyciężyło w zeszłorocznych wyborach i dzisiaj ma w Izbie Deputowanych 227 na 630 posłów. Komfortową większość dałoby mu przymierze z Partią Demokratyczną, drugą siłą we włoskim parlamencie, mającą 112 deputowanych.
Oznaczałoby to jednak zbratanie się niedawnych wrogów, bo właśnie na atakowaniu socjaldemokratów jako zgniłego mainstreamu Ruch 5 Gwiazd utorował sobie drogę na polityczny świecznik. Ale w obecnej sytuacji taka koalicja staje się realna. Eksperci podkreślają, że program socjaldemokratów w wielu punktach jest bardziej zbieżny z postulatami Ruchu niż program dotychczasowego koalicjanta. Liga Mattea Salviniego, która była rządowym partnerem przez ostatnie 14 miesięcy, wspierała biznes, proponując niższe podatki i wielkie projekty infrastrukturalne, co kolidowało z prosocjalnym i proekologicznym Ruchem. Tymczasem Partia Demokratyczna w tych sprawach może znaleźć z antysystemowcami wspólny język.
Socjaldemokraci stawiają jednak jeszcze inne warunki, których spełnienie może okazać się poważnym wizerunkowym problemem do pokonania dla Ruchu. Jak mówił kierujący Partią Demokratyczną Nicola Zingaretti, zależy mu na rządzie długoterminowym, który przetrwa prawie trzy lata, jakie pozostały do zakończenia obecnej kadencji. – W przeciwnym razie lepiej iść do wyborów już teraz – podkreślił wczoraj lider socjaldemokratów.
Zingaretti postawił Ruchowi pięć warunków wejścia do rządu: lojalne członkostwo w UE, pełne uznanie zasad demokratycznych, zaczynając od centralnej roli parlamentu, zmiana w zarządzaniu migracją z UE jako głównym graczem, zrównoważony rozwój oraz zwrot w podejściu do gospodarki polegający na redystrybucji mającej pobudzić inwestycje.
Tymczasem lider Ruchu 5 Gwiazd Luigi Di Maio do tej pory nie odniósł się ani do warunków stawianych przez Partię Demokratyczną, ani do samej idei wejścia z nią w koalicję. Wczoraj ugrupowanie wydało jedynie wstrzemięźliwy komunikat, w którym zapowiedziało, że poinformuje o kolejnych krokach po dzisiejszych konsultacjach z prezydentem Mattarellą. Będzie to albo nowy rząd, albo przedterminowe wybory, których partia również nie wykluczyła.
To nowość, bo do tej pory Ruch 5 Gwiazd robił wszystko, by im zapobiec. „W tym momencie dostajemy wezwania z wielu stron i Ruch 5 Gwiazd wykorzystuje okazję, by przypominać wszystkim siłom politycznym, że jest najważniejszą partią w parlamencie z względną większością” – czytamy w komunikacie.
Pierwszy populistyczny gabinet w dziejach włoskiego państwa upadł przedwczoraj po tygodniach politycznego chaosu i miesiącach awantur między dwoma koalicjantami. Tuż przed podaniem się do dymisji premier Giuseppe Conte winą za cały kryzys obarczył lidera Ligi. Szef rządu oskarżył Salviniego, pełniącego w jego rządzie funkcje wicepremiera i ministra spraw wewnętrznych, o przedkładanie interesu własnego ugrupowania nad interes państwa, co miałoby stawiać na szali jego stabilność polityczną i finansową.
Do pewnego stopnia Conte się nie mylił. Salvini sam wycofał przed dwoma tygodniami poparcie dla rządu i złożył wniosek o wotum nieufności, licząc na przedterminowe wybory. W ten sposób chciał zdyskontować znakomite notowania Ligi, która po wyborach stałaby się najprawdopodobniej wiodącą siłą polityczną w państwie. Salvini nie wziął jednak w rachubę możliwości utworzenia nowego rządu, już bez niego.
Próbując zapobiec aliansowi Ruchu 5 Gwiazd z Partią Demokratyczną, przywódca Ligi jeszcze przed upadkiem rządu wyciągnął rękę do zgody, oferując podobno nawet Di Maio stanowisko premiera. Ruch propozycję odrzucił, ale niewykluczone, że na obecnym etapie politycznych konsultacji Salvini jeszcze raz spróbuje dogadać się ze swoim niedawnym partnerem. Bo niezależnie od różnic programowych i niekończących się sporów Liga jako koalicjant może być dla antysystemowych wyborców nadal o wiele strawniejsza niż do niedawna krytykowany mainstream.