Żaden z nowych deputowanych zwycięskiego ugrupowania nie zasiadał wcześniej w ławach parlamentu.
Odpowiedź na pytanie, kto wygra wczorajsze wybory parlamentarne na Ukrainie, była znana od dawna. Sługa Narodu (SN) – partia utworzona ad hoc po kwietniowym zwycięstwie Wołodymyra Zełenskiego w wyborach prezydenckich – była faworytem wszystkich sondaży. W ostatnim tygodniu przed głosowaniem badania dawały jej 41–52 proc. poparcia, gdy listę numer dwa – prorosyjską platformę O Życie – popierało 10–13 proc. Ukraińców.
Niezależnie od wyników exit polls, realne rezultaty wyborów będą się dopiero wykuwać. Spośród 450 miejsc w Radzie Najwyższej w ordynacji proporcjonalnej jest wybierana ledwie połowa posłów (to zamknięta lista krajowa). Kolejne 199 przypada na mażorytarkę, czyli okręgi jednomandatowe, a pozostałe 26 miejsc pozostanie pustych, bo dotyczy JOW z okupowanych przez Rosję terenów Krymu i Zagłębia Donieckiego. To dodatkowe utrudnienie – 226 miejsc niezbędnych dla zdobycia większości to 53 proc. mandatów to zdobycia. Wielu wczorajszych zwycięzców mażorytarki to kandydaci niezależni, pogardliwie nazywani błotem, którzy dopiero będą decydować, czy pozostać posłami pozafrakcyjnymi, czy też wybrać któryś klub poselski.
Tradycyjnie tego typu politycy dążą ku większym wpływom, które daje siła proprezydencka – w ten sposób tuż po wyborach w 2014 r. rozrósł się klub Bloku Petra Poroszenki, a w 2012 r. Partia Regionów Wiktora Janukowycza. Tak też najpewniej będzie z SN, która we wczorajszych wyborach walczyła przede wszystkim o to, by móc samodzielnie sformować rząd, a może i postarać się o większość konstytucyjną.
Prezydent Zełenski mówi, że na czele nowego gabinetu powinien stanąć ekonomista wywodzący się spoza dotychczasowych elit politycznych, a co za tym idzie – nieznany szerokiej publice. – Chciałbym, żeby był to całkowicie niezależny człowiek, który nigdy nie był ani premierem, ani przewodniczącym parlamentu, ani liderem jakiejkolwiek frakcji. Widzę takiego człowieka. Uczciwie wam powiem, że prowadzę już konsultacje, rozmawiam. Nie wiem, czy mam do tego prawo, ale chcę mieć swój punkt widzenia – mówił prezydent dziennikarzom podczas wizyty w punkcie do głosowania.
Kandydatów niezależych pogardliwie nazywa się błotem
W kontekście potencjalnych sojuszników ludzie SN wymieniali Ojczyznę Julii Tymoszenko – również wspieraną przez Ihora Kołomojskiego, wieloletniego wspólnika Zełenskiego – oraz Głos, nowo powstałą partię piosenkarza, lidera grupy Okean Elzy Swiatosława Wakarczuka. Kategorycznie wykluczano za to możliwość aliansu z Solidarnością Europejską Petra Poroszenki czy O Życie, którego liderzy w trakcie kampanii niejednokrotnie spotykali się z prezydentem i premierem Rosji (ostatnio w czwartek).
Zełenski sugeruje, że SN powinien rządzić sam. – Większość w Radzie Najwyższej daje możliwość zakończenia tradycji dogadywania się, tradycyjnych targów politycznych, sprzedaży miejsc, wymieniania się tekami. Chcemy zdobyć większość, żeby ograniczyć konieczność rozmowy z kimkolwiek o czymkolwiek – mówił w czwartek prezydent, który w kwietniowej drugiej turze zdobył rekordowe 73 proc. głosów. Zełenski zapowiadał, że chce, by nowy rząd składał się z „większej liczby młodych, normalnych, świeżych ludzi”.
I rzeczywiście, SN nie umieściła na listach ani jednego dotychczasowego deputowanego. Na czele listy stoi formalny lider partii Dmytro Razumkow, który kierował kampanią wyborczą Zełenskiego. To specjalista od marketingu politycznego, który w przeszłości był działaczem janukowyczowskiej Partii Regionów i współpracował z oligarchą Serhijem Tarutą. Taruta w tych wyborach wszedł w sojusz z Tymoszenko i startował z drugiego miejsca na liście jej Ojczyzny.
Razumkow w kwestii polityki zagranicznej zapowiadał raczej kontynuację niż rewolucję. – Naród ukraiński wybrał podczas rewolucji, jak chce widzieć swoje stosunki z Unią. Zapłaciliśmy za ten wybór cenę życia osób, które poległy na Majdanie. Każdego dnia ten wybór potwierdzają nasi żołnierze na froncie. Od tego kursu Ukraina nie odejdzie nigdy – mówił w kwietniowej rozmowie z DGP. – Ale ani UE, ani NATO nie są celem samym w sobie. Gdy będziemy chcieli wstąpić do UE, należy przeprowadzić referendum. To będzie gwarancja, że nikt nikomu niczego nie narzucił. Że nie zdecydował o tym prezydent, premier czy parlament – dodawał.
Wśród kandydatów znalazło się wielu znajomych prezydenta – koledzy z podwórka i ze szkoły, wspólnicy, aktorzy z kabaretu Kwartał 95 i prawnicy obsługujący firmy z branży rozrywkowej, którymi kierował Zełenski – w sumie, jak policzył portal Liga.net, ok. 35 osób spośród Top-150 listy SN. 50 osób to eksperci i działacze społeczni, 45 – przedstawiciele małego i średniego biznesu. Szansę zostania pierwszym czarnoskórym posłem w historii Ukrainy otrzymał Żan Bełeniuk, aktywny sportowiec, który na igrzyskach w Rio de Janeiro w 2016 r. zdobył srebro w zapasach w stylu klasycznym.
Na listy trafili też ludzie silnego szefa MSW Arsena Awakowa oraz oligarchy Ihora Kołomojskiego, choć nie tak wielu, jak początkowo liczył sam biznesmen (według Liga.net jest ich w sumie jedynie ośmiu wśród pierwszych 150 kandydatów). Wśród nich Ołeksandr Tkaczenko, który kieruje należącą do oligarchą telewizją 1+1, Artem Kowalow, dyrektor agencji prasowej UNIAN, czy Andrij Herus, lobbujący interesy Kołomojskiego w branży energetycznej, który obecnie jest przedstawicielem prezydenta w rządzie.
Mniejsza, niż oczekiwano, liczba ludzi Kołomojskiego wywołała spekulacje, że już na starcie doszło do konfliktu między prezydentem a oligarchą. Innego zdania jest Wałerija Jehoszyna, dziennikarka programu „Schemy” Radia Swoboda i kanału UA:Perszyj, która dogłębnie przeanalizowała skład list wyborczych SN. – A po co Kołomojskiemu więcej posłów, skoro jest cały Andrij Bohdan? Szef administracji prezydenta Zełenskiego to dziś jedna z najbardziej wpływowych osób na Ukrainie. Chociaż obecnie administracja próbuje się dystansować od Ihora Kołomojskiego – przyznaje Jehoszyna w rozmowie z DGP.
Pewną część kandydatów partia wybrała w castingu. „Rzetelnie przeanalizowaliśmy CV, wideo-CV i projekty ustaw, które nadesłał każdy kandydat. Każdego sprawdziliśmy w otwartych bazach danych, przejrzeliśmy ich profile na Facebooku i Instagramie, a także prześledziliśmy, co pisano o nich w mediach. Potem podczas rozmowy interesowaliśmy się, co zamierzają robić w parlamencie. Później podejmowaliśmy decyzję” – opisuje proces rekrutacyjny służba prasowa SN.
Liderzy Sługi Narodu nie ukrywali nawet, że części kandydatów nie zdołali dogłębnie sprawdzić. Potem przyszło im korygować błędy – w sumie wykreślono siedem osób, np. Mychajła Sokołowa, który poza ukraińskim ma też rosyjskie obywatelstwo. Eklektyzm listy i obecność wyłącznie nowych twarzy powoduje, że niezwykle trudno przewidzieć, jaką politykę będzie prowadził premier, który zastąpi odchodzącego Wołodymyra Hrojsmana.
Spytaliśmy Annę Kowałenko, numer 35 na liście wyborczej SN, czy zupełny brak doświadczenia nie będzie przeszkodą. – Nie mamy dawnych deputowanych, ale to plus, a nie minus. Brak doświadczenia w parlamencie oznacza też brak doświadczenia w budowaniu korupcyjnych schematów czy w rozkradaniu zasobów państwa ukraińskiego. Ale trzeba podkreślić, że nie wszyscy byli posłowie są źli. Nie mamy nic przeciwko korzystaniu z doświadczenia tych godnych – mówi DGP.
W sztabie partii dominował kolor zielony, nawiązujący do nazwiska nowego prezydenta Ukrainy. Schody w pomieszczeniach sztabu oblepiono hasłami SN. „Zrobimy to razem”, „Ze-deputowany”, „Deputowany – sługa narodu”. Był też ring, na którym umieszczono postać symbolizującą starego polityka w rękawicach bokserskich i slogan „Zrobimy ICH jeszcze raz”. Podział „my – oni” dominował w przekazie ludzi Zełenskiego zarówno w kampanii parlamentarnej, jak i wcześniejszej – prezydenckiej.
Sługa Narodu ogłosiła libertarianizm jako ideologię, którą zamierza się kierować, kontynuację kursu prozachodniego i próbę reintegracji Donbasu, jednak nie wiadomo, czy i w jaki sposób te punkty programu będą realizowane w praktyce. „Cywilizacyjne poglądy ZeKomandy (tak nazwano ekipę Zełenskiego – red.) są prorosyjskie” – napisał publicysta Taras Marusyk. Wśród przeciwników SN to powszechna obawa.
Najświeższe informacje z Ukrainy na www.dziennik.pl