Pracownicze Plany Kapitałowe (PPK) mogą być dla pracodawcy elementem, dzięki któremu będzie miał lepszą kadrę; płacąc większą składkę na PPK pracownika niż obowiązkowe 1,5 proc. pensji, może pokazywać się jako "atrakcyjny pracodawca" – ocenił wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju Bartosz Marczuk.

Marczuk podczas briefingu prasowego w Kielcach zauważył, że pracodawca będzie dopłacał do PPK pracownika z własnego funduszu wynagrodzeń. "Jeśli pracodawca ma pełen fundusz wynagrodzeń, to przy partycypacji sięgającej na początku 50-60 proc., ten dodatkowy element wzrostu funduszu wynagrodzeń będzie wynosił 0,8-0,9 proc. całego funduszu. Wydaje się, że przy tej sytuacji na rynku pracy i dobrej sytuacji finansowej przedsiębiorstw (…), to jest najlepszy moment, żeby wdrożyć PPK" – podkreślił Marczuk.

"Pamiętajmy także, że dla pracodawcy to też może być taki element, dzięki któremu będzie on miał lepszą kadrę. Ponieważ on pokazuje się jako pracodawca, który daje benefit pracownikowi. Może taki pracodawca również zwiększyć udział wybranych pracowników – nie płacić 1,5 proc. (podstawowa, obowiązkowa składka pracodawcy na PPK zatrudnionego) tylko nieco więcej - pokazywać się jako atrakcyjny pracodawca (…)" – dodał wiceprezes PFR.

Ustawa o PPK – zakładająca dobrowolne odkładanie oszczędności przy udziale pracownika, pracodawcy i państwa - weszła w życie 1 stycznia 2019 r. z półrocznym vacatio legis. Największe firmy, zatrudniające powyżej 250 osób, zaczną stosować przepisy ustawy od 1 lipca 2019 r. Później, co pół roku, aż do stycznia 2021 r., do programu będą przystępować coraz mniejsze firmy.

Wiceprezes PFR zaznaczył, że ustawa była szeroko konsultowana przez ok. dwa lata. "Organizacje pracodawców, które zasiadają w Radzie Dialogu Społecznego, wszystkie wsparły ten projekt, ponieważ one widzą też długoterminowe korzyści z tego projektu – ze względu na to, że więcej kapitału w gospodarce oznacza też tańszy kapitał, wyższe inwestycje i szybszy wzrost gospodarczy" – argumentował.

Wiceprezes przekonywał, że przystąpienie do PPK indywidualnie przyniesie korzyści, ponieważ na oszczędności złożą się nie tylko pieniądze pracownika, ale także pracodawcy i państwa. Jeśli osoba zarabiająca 4 tys. zł brutto, wpłaci do PPK 80 zł miesięczne (2 proc. pensji), to pracodawca dołoży 60 zł, a państwo 20 zł. "Oznacza to, że 160 zł mamy zgromadzone każdego miesiąca na swoim indywidualnym prywatnym rachunku" – dodał.

"Powtarzamy wielokrotnie, że PPK nie mają nic wspólnego z OFE, z wpłatami, których dokonywaliśmy do OFE. Praktycznie są to pieniądze, których nie można znacjonalizować" – podkreślił Marczuk, dodając, że to "prywatne pieniądze", a składki będą dobrowolne. Zaznaczył też, że pieniądze w PPK "w każdej chwili" można będzie wybrać.

Od 1 lipca w woj. świętokrzyskim obowiązek przystąpienia do PPK będzie miało ponad 130 firm. W całym kraju PFR organizuje konferencje, podczas których pracodawcy mogą zasięgnąć informacji na temat PPK. Informacje dotyczące zasad wdrażania i funkcjonowania PPK są dostępne także na specjalnej infolinii i na portalu internetowym www.mojeppk.pl

Prezes spółki PFR Portal PPK Robert Zapotoczny ocenił, że to pracodawcy będą stanowili o powodzeniu wdrażania PPK, ponieważ będą odpowiedzialni m. in. za założone umowy o zarządzanie PPK, umowy o prowadzenie PPK, także za odprowadzenie składek i zapisanie pracowników do PPK.

Pracownicze Plany Kapitałowe mają dotyczyć ok. 11,5 mln pracowników i mają zapewnić dodatkowe oszczędności dla przyszłych emerytów, po ukończeniu przez nich 60. roku życia.

Ustawa zakłada utworzenie prywatnego, dobrowolnego systemu gromadzenia oszczędności emerytalnych. W program ma być zaangażowane państwo, pracodawcy i pracownicy. Dotyczy osób, które są zatrudnione na podstawie umowy o pracę. Wpłata podstawowa finansowana przez uczestnika PPK może wynosić od 2 do 4 proc. wynagrodzenia. Z kolei pracodawca dopłacałby składkę od 1,5 proc. do 4 proc. wynagrodzenia. W efekcie maksymalna wpłata na PPK w przypadku jednego pracownika mogłaby wynosić 8 proc. Obowiązywałaby coroczna dopłata z budżetu w wysokości 240 zł, a ponadto państwo dawałoby dodatkową "opłatę powitalną" w wysokości 200 zł. (PAP)

autor: Katarzyna Bańcer