Przewodząca pracom UE Rumunia chce przenieść ambasadę z Tel-Awiwu do Jerozolimy.
Bliskowschodnia polityka USA pod wieloma względami jest kontynuowana przez kolejnych prezydentów. Dla przykładu Donald Trump – podobnie jak jego poprzednik Barack Obama – niechętnie patrzy na większe zaangażowanie militarne Stanów Zjednoczonych w regionie. Obydwaj prezydenci dawali też ciche przyzwolenie na saudyjską interwencję w Jemenie. Różni ich jednak stosunek do Iranu. Ale też Izraela.
Dla 45. prezydenta USA Państwo Żydowskie to centralny punkt strategii regionalnej, inaczej niż było w przypadku Obamy. Świadczą o tym chociażby liczne gesty pod adresem Tel Awiwu, takie jak przeniesienie amerykańskiej ambasady do Jerozolimy. Trump zaprzeczył w ten sposób kilku dekadom polityki USA w tym regionie uznającej miasto za obszar sporny.
Teraz Trump postanowił zerwać z kolejnym tabu. W poniedziałek uznał bowiem za część Izraela Wzgórza Golan – sporne terytorium na granicy Państwa Żydowskiego i Syrii, zajęte przez Tel Awiw w 1967 r. Oficjalnie Wzgórza wciąż należą do Damaszku, chociaż Izrael w 1981 r. anektował ich większą część, a następnie zaczął ją zasiedlać (mieszka tam ok. 20 tys. obywateli Izraela, a także 20 tys. Syryjczyków, głównie wyznawców druzyzmu).
Zanim prezydent podpisał stosowny dokument, już w piątek ogłosił zamiar uznania aneksji za pośrednictwem Twittera. Stało się to podczas innego znaczącego wydarzenia – wizyty w Izraelu sekretarza stanu Mike’a Pompeo. Szef dyplomacji USA jako pierwszy tak wysoki rangą przedstawiciel amerykańskiego rządu pomodlił się pod Ścianą Płaczu razem z izraelskim premierem. Podobny gest w przeszłości byłby widziany jako prowokacyjny wobec Palestyńczyków, a w związku z tym szkodliwy dla procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie.
Problem z decyzją Trumpa jest taki, że otwiera niebezpieczną furtkę: dlaczego bowiem pewne aneksje miałyby być uznawane, a inne nie (np. Krym).
Gesty te stanowią kontynuację całej serii proizraelskich posunięć. Trump najpierw na nowego ambasadora w Izraelu mianował Davida Friedmana, przeciwnika powstania państwa palestyńskiego. Stany Zjednoczone wycofały także środki na rzecz agencji ONZ finansującej pomoc dla Palestyńczyków, obcięto także o 200 mln dol. pomoc rozwojową dla Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy.
Proizraelska polityka USA nie budzi entuzjazmu na świecie. Uznanie aneksji Wzgórz Golan wywołało niechętne komentarze; szef ONZ stwierdził, że w świetle prawa międzynarodowego status Wzgórz się nie zmienił. A na przeniesienie ambasady do Jerozolimy zdecydowała się dotychczas jedynie Gwatemala. Co jednak ciekawe, podobny ruch rozważa rząd w Bukareszcie.
Premier Viorica Dăncilă zapowiedziała przeprowadzkę placówki w niedzielę w Waszyngtonie podczas spotkania najważniejszej grupy lobbującej na rzecz dobrych stosunków USA z Tel Awiwem – AIPAC. To deklaracja o tyle ważna, że Rumunia przewodzi obecnie pracom UE. Ale inicjatywa nie jest nowa, bo pierwszy raz wspomniał o takiej możliwości szef rządzącej Partii Socjaldemokratycznej Liviu Dragnea już w grudniu 2017 r. Dzień po tym jak ONZ przyjęła rezolucję wzywającą do nieprzenoszenia misji dyplomatycznych do Jerozolimy. Rezolucja została przyjęta większością głosów; Rumunia i Polska były w gronie krajów, które się wstrzymały.