Szanse prezydenta Donalda Trumpa na reelekcję poważnie może zmniejszyć kondycja amerykańskiej gospodarki, która do 2020 r. wyraźnie spowolni lub nawet znajdzie się w recesji - pisze w środę powołując się na opinie analityków dziennik "The Washington Post".

Gazeta - z zasady nieprzychylna obecnemu prezydentowi - podkreśla, że rządy Trumpa przypadają na okres najlepszej koniunktury dla amerykańskiej gospodarki od pokolenia, a jednak nie zapobiegło to dużym stratom, które jego Partia Republikańska poniosła w Izbie Reprezentantów w czasie zeszłotygodniowych wyborów środka kadencji.

Ale o ile teraz gospodarka była czynnikiem pomagającym Trumpowi, to w czasie kampanii prezydenckiej w 2020 r. będzie działała na jego niekorzyść, bo zdaniem większości ekonomistów, do tego czasu mocno spowolni lub wręcz wpadnie w recesję. A o tym, jak trudno prowadzić kampanię podczas dekoniunktury przekonał się choćby George H.W. Bush, który m.in. z tego powodu przegrał w 1992 r. starania o reelekcję.

Na narastający na Wall Street pesymizm co do przyszłości składa się kilka przyczyn - rosnące koszty kredytów, mocny dolar, spowolnienie światowej gospodarki, eskalacja wojny handlowej USA z Chinami oraz zmniejszający się efekt cięć podatkowych i dodatkowych wydatków budżetowych.

Biały Dom przewiduje, że w najbliższych latach wzrost gospodarczy utrzyma się na poziome ok. 3 proc. rocznie, ale zdaniem większości niezależnych ekonomistów, do 2020 r. spadnie do ok. 2 proc. albo nawet do zera. "Nasza prognoza mówi o zastoju gospodarczym, czyli zerowy wzrost z kwartału na kwartał w pierwszej połowie 2020 r." - napisał cytowany przez "The Washington Post" Ian Stepherdson, główny ekonomista w firmie badawczo-konsultingowej Pantheon Macroeconomics.

Guy Valliere, główny strateg w Horizon Investments, uważa, że rozważania na temat recesji są mocno przedwczesne. "Trump będzie miał mnóstwo środków do swojej dyspozycji, by wzmocnić gospodarkę, gdy będzie się ubiegał się o reelekcję. Może użyć pakietu stymulującego lub zawrzeć porozumienie z Chinami i w ten sposób uszczęśliwić rynki finansowe" - mówi.

"The Washington Post" zwraca jednak uwagę, że na razie amerykański prezydent obrał inną strategię. Przed wyborami środka kadencji, gdy zobaczył, że zeszłoroczna reforma podatkowa przestała oddziaływać na wyborców, głównym tematem kampanii uczynił imigrację, zaś już po nich za spadki na giełdach winą obarczył Demokratów.(PAP)