Łódź znowu jest na właściwym torze - powiedziała do swoich wyborców prezydent miasta Hanna Zdanowska, po ukazaniu się wyników sondażu wyborczego. Zaznaczyła, że nie byłoby jej w miejscu, w którym jest, gdyby nie mieszkańcy miasta, którzy jej zaufali.

Według sondażu przeprowadzonego przez Ipsos dla telewizji TVP, TVN i Polsatu ubiegająca się o reelekcję Zdanowska uzyskała 70,1 proc. i wygrała wybory w I turze.

Nierozstrzygnięta pozostaje kwestia, czy skazana prawomocnym wyrokiem na karę grzywny Zdanowska będzie mogła ponownie objąć urząd. W opinii wojewody łódzkiego nie będzie to możliwe.

Tuż po ogłoszeniu wyników sondażu Zdanowska nie kryła zadowolenia. Podziękowała łodzianom za zaufanie, za oddane głosy oraz słowa wsparcia, które - jak mówiła - miała z całej Polski. Zwróciła uwagę, że ten wynik pokazuje, iż mieszkańcy Łodzi są dumni ze swojego miasta. Zaznaczyła, że nie byłoby jej w miejscu, w którym jest, gdyby nie mieszkańcy miasta, którzy jej zaufali, gdyby nie wspólna ciężka praca. Podkreśliła, że Łódź jest znowu na właściwym torze.

Przyznała, iż nie spodziewała się tak wysokiego wyniku, bo - jak powiedziała - jej adwersarze zrobili wszystko, żeby ją "zohydzić", żeby społeczeństwo ją znienawidziło. Pytana, czy nie obawia się wszczęcia przez wojewodę procedury jej odwołania, powiedziała, że ma jeden przekaz dla wszystkich - 70 proc. poparcia, a to oznacza, że nie ma wątpliwości, jaka jest decyzja łodzian.

"Wygraliśmy my. Tu jest Łódź, to Łódź decyduje o swoim losie. (...) Teraz bierzemy się do pracy - przed nami 17 wspaniałych planów dla naszych dzielnic i osiedli. Zobowiązanie kosztuje" - powiedziała.

Jeszcze w czasie kampanii wyborczej Zdanowska zapowiadała m.in. dokończenie rewitalizacji śródmieścia i rozpoczęcie zmian na osiedlach, w które miasto chce zainwestować miliony złotych. Wyremontowanych ma zostać wiele ulic, dziesiątki chodników, powstaną nowe place zabaw, boiska dla dzieci, skwerki, tereny rekreacyjne dla seniorów.

Jak mówiła, czuła cały czas wsparcie mieszkańców. Według niej łodzianie zobaczyli znaczące zmiany w mieście i chcą ich kontynuacji. Zadecydowali, co będzie się działo przez kolejne lata w Łodzi.

Odnosząc się do wysokiej frekwencji Zdanowska stwierdziła, że "po części to jej adwersarze to sprawili". "Obserwowaliście państwo, że do pewnego momentu ta kampania toczyła się bardzo spokojnie. W pewnym momencie wizyta pana ministra (szefa szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacka Sasina - PAP) spowodowała zmianę kampanii, w coś, co ja nie chciałam nigdy, bo chciałam merytorycznej dyskusji, o sprawach miastach. Tymczasem kampania stała się kampania polityczną, która wzbudziła olbrzymie emocje" - powiedziała.

W trakcie kampanii Sasin mówił w Łodzi, że nawet, jeśli skazana prawomocnym wyrokiem na karę grzywny Zdanowska wygra wybory, nie będzie mogła pełnić funkcji prezydenta miasta. Jak mówił, wykazują na to analizy prawne. Dodał też, że jeśli obecna prezydent Łodzi zostanie wybrana na kolejną kadencję, wojewoda łódzki będzie musiał zwrócić się do premiera o ustanowienie zarządu komisarycznego w Łodzi.

Według niej, właśnie te emocje spowodowały taki a nie inny ruch społeczny, czyli mieszkańcy zdecydowali się pójść do urn.

Również w poprzednich wyborach Zdanowska wygrała w pierwszej turze wyborów. Pokonała wtedy kandydatkę PiS Joannę Kopcińską. Na Zdanowską zagłosowało wtedy 54,08 proc. wyborców, a na Kopcińska - 22,89 proc.