Kolejne obchody powstania warszawskiego za nami. Czy instytucje powołane do dbałości o pamięć o zrywie z 1944 r. stanęły na wysokości zadania? Muzeum Powstania Warszawskiego raczej nie. Urząd Warszawy tylko pozornie.
Muzeum Powstania kierowane od 14 lat przez Jan Ołdakowskiego w tym roku nie osiągnęło sukcesów, a ponosi odpowiedzialność za kilka kontrowersji. To konflikty z powstańcami, dzielenie środowisk kombatanckich, zwlekanie z remontem grobu gen. Zbigniewa Ścibora-Rylskiego, w związku z czym pochowano go latem do rozpadającej się mogiły. To wszystko budzi coraz więcej pytań o to, czy MPW nie wymaga głębokiej reformy.
Dzielenie powstańców
– Jestem żołnierzem Woli, Starówki i Śródmieścia. Dlaczego powstanie upadło? Dlatego że mieliśmy złych dowódców, uciekli ze Starówki, zostawili na zatracenie szpitale – mówił w tym roku na terenie MPW 95-letni kombatant, zanim został bezpardonowo odsunięty od mikrofonu przez Jana Ołdakowskiego. Dyrektor muzeum przekonywał, że powstaniec nie był wpisany na listę przemawiających. – W każdym momencie mogła zacząć się burza, więc poprosiłem, by nie przedłużać uroczystości – tłumaczył potem dyrektor. Mimo wyjaśnień część kombatantów i opinii publicznej uznała, że Ołdakowski zachował się w sposób niedopuszczalny.
MPW ściśle współpracuje od lat tylko z jednym środowiskiem powstańczym, czyli Światowym Związkiem, choć Statut Muzeum jednoznacznie mówi, że „do zakresu jego działania należy m.in. integrowanie środowisk kombatanckich i żołnierskich”. Przedstawicielom Światowego Związku nie odbiera się głosu. W gmachu muzeum regularnie odbywają się uroczystości organizowane przez ŚZŻAK (np. wręczenie Nagrody im. Jerzego Ślaskiego, autora książek „Polska Walcząca” i „Żołnierze Wyklęci”). Nieoficjalnie mówi się, że to z uwagi na poglądy dyrektora Ołdakowskiego, który wywodzi się z PiS, a tej partii sprzyja otwarcie ŚZŻAK. Drugie duże środowisko powstańcze, bardziej liberalne, skupione w Związku Powstańców Warszawskich, nie może liczyć na takie wsparcie. MPW apelowało, by do 31 sierpnia br. właśnie na konto Światowego Związku wpłacać pieniądze, które następnie trafią do powstańców w najtrudniejszej sytuacji materialnej. Do dzisiaj nie opublikowano informacji, ile środków zebrano i w jaki sposób zostały rozdysponowane. Niektórzy powstańcy w nieoficjalnych rozmowach z DGP przekonują, że nie dostali ani grosza, choć brakuje im pieniędzy na leki i czynsz.
Instrumentalne wykorzystywanie
To nie pierwsza konfliktowa sprawa dyrektora z żołnierzami AK. W lutym tego roku „Gazeta Wyborcza” opublikowała artykuł, w którym sugerowała, że dyrektor próbował wplątać Stanisława Aronsona ps. Rysiek w pozew przeciwko twórcom niemieckiego serialu „Nasi ojcowie, nasze matki”. Produkcja wzbudzała kontrowersje – zarzuca się jej, że oczernia Polaków i wybiela Niemców. Ołdakowski w 2014 r. miał polecić ówczesnemu prezesowi Reduty Dobrego Imienia Maciejowi Świrskiemu skontaktowanie się z powstańcem, żeby nakłonić go do złożenia pozwu przeciwko twórcom serialu. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że – jak twierdzi „Wyborcza” – Świrski oszukał powstańca, mówiąc mu, że będzie tylko świadkiem w sprawie. Ostatecznie proces został wytoczony przez 92-letniego Zbigniewa Radłowskiego oraz ŚZŻAK.
Lekceważenie i brak działań
Renowacja grobu gen. Ścibora-Rylskiego na Powązkach nie została przeprowadzona do dzisiaj, chociaż Związek Powstańców Warszawskich, którym generał kierował, od ośmiu miesięcy apelował do urzędu Warszawy oraz Muzeum Powstania o konieczność zrealizowania prac. Dopiero kiedy ruszyła społeczna zbiórka internetowa, a generał zmarł, Ołdakowski zapowiedział, że MPW zrealizuje prace. Zaczęto od… zamiatania grobowca tuż przed pogrzebem. Na inne prace nie wystarczyło czasu, w efekcie zaniedbań urzędników ciało generała po uroczystym pogrzebie złożono do rudery. To tym bardziej oburzające, że muzeum miało pełnomocnictwo od rodziny generała do zajmowania się grobowcem. Ale nie stanęło na wysokości zadania. Zorganizowało za to koncert zespołu Jana Młynarskiego, który był pokazywany w TVN24. Powstańców było na nim niewielu.
Wysoki budżet, niskie efekty
W zeszłym roku strata netto MPW wyniosła 455 tys. zł, przy dotacjach na poziomie niemal 10 mln zł i rosnącym zainteresowaniu odwiedzających. Według Ołdakowskiego „wynika ona z amortyzacji środków trwałych”. Od stycznia do grudnia 2017 r. frekwencja w MPW wyniosła 713 tys. – w 2015 r. było to 630 tys. Muzeum odwiedziło 5041 grup, w tym 557 obcojęzycznych. – W tym roku było 256 imprez o różnej skali – informuje dyrektor. Mimo tak dużej liczby wydarzeń i dużej dotacji, finanse MPW nie wyglądają dobrze. MPW utrzymuje, że stara się promować tematy powstańcze za granicą, organizując pojedyncze wystawy czy konferencje naukowe. Dyrektor Ołdakowski w rozmowie z DGP opublikowanej w sierpniu br. sugerował, że na akcje promocyjne za granicą przeznaczane jest kilkaset tysięcy złotych rocznie. – Robimy to we współpracy z MSZ – mówił. MSZ odsyła w sprawie szczegółów do muzeum, a muzeum na pytanie o konkrety nie odpowiada.
Pomoc z obowiązku
Po latach starań w tym roku powstańcy dostali po raz pierwszy nagrody od Rady Warszawy. Prawie 4 tys. zł rocznie trafi do każdego z bohaterów 1944 r. – Propozycja miasta wydaje się fikcyjna – mówią DGP przedstawiciele ZPW. – Rozpisywanie jej na lata jest mało rozsądne, bo powstańcy odchodzą każdego dnia.