Sejmowa Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży w poniedziałek negatywnie zaopiniowała wniosek posłów PO o odwołanie ze stanowiska minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej. Za jej odwołaniem opowiedzieli się też posłowie Nowoczesnej, posłowie PiS bronili minister.

"Wniosek jest chybiony, a argumenty pod nim nietrafione" - powiedział Kazimierz Moskal (PiS) zgłaszając wniosek o negatywne zaopiniowanie wniosku o wyrażenie wotum nieufności wobec minister edukacji. Wniosek PO o odwołanie Zalewskiej ze sprawowanej funkcji w rządzie nazwał atakiem na program Prawa i Sprawiedliwości.

Za negatywnym zaopiniowaniu wniosku o wotum nieufności głosowało 17 posłów, 13 - było przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu.

Głosowanie nad nim poprzedziła ponad czterogodzinna dyskusja.

"Uważam - i mówię to w imieniu klubu parlamentarnego PO - że niewrażliwy, nieczuły na głosy najważniejszych w procesie edukacyjnym środowisk: uczniów, nauczycieli i rodziców, nie powinien pełnić swojej funkcji" - powiedziała Urszula Augustyn (PO) przedstawiając na posiedzeniu komisji wniosek. Powiedziała, że reforma edukacji została wprowadzona bez konsultacji rodzicami. Zarzuciła minister, że nie słucha głosów rodziców i uczniów mówiących o negatywnych skutkach reformy. Zaznaczyła, że edukacja nie lubi rewolucji, a zmiany powinny być wynikiem konsensusu i powinny być wprowadzane ewolucyjnie. Zarzuciła Zalewskiej, że wprowadzając reformę kierowała się tylko "populizmem wyborczym", gdyż powrót do 8-letniej szkoły podstawowej i likwidacja gimnazjów były w programie wyborczym PiS.

PO w uzasadnieniu wniosku o odwołanie minister edukacji zarzuca jej, że wprowadzając reformę edukacji m.in. wprowadziła do szkół chaos, skróciła o rok edukację ogólną, obciążyła uczniów klasy VII i VIII nadmiernym i niemożliwym do zrealizowania materiałem, w efekcie czego są zestresowani i przemęczeni, doprowadziła do przepełnienia szkół podstawowych. Augustyn poinformowała, że np. w Krakowie ze względu na problemy lokalowe zajęcia dodatkowe odbywają się w soboty. Według posłanki PO, nauczyciele masowo uciekają ze szkół, bo m.in. nie chcą pracować w kilku placówkach, by uzbierać godziny do pełnego pensum. "Tych problemów można wyliczać wiele i wiele" - dodała.

Zalewska odpowiadając jej powiedziała: "Jesteśmy odpowiedzialni za dzieci. One są najważniejsze i dla nich system edukacji został stworzony. Każde dziecko jest ważne. Musimy słuchać rodziców, nauczycieli. Dbamy o to, by szkoła była miejscem przyjaznym, gdzie każdy ze sobą rozmawia i ma jeden cel - dbać o dziecko, nie tylko uczyć, ale także wychowywać i troszczyć się o jego bezpieczeństwo".

Oceniła stan polskiej oświaty za rządów koalicji PO-PSL. Mówiła o tym, że zlikwidowano wówczas kilka tysięcy małych, wiejskich szkół, zmniejszyła się liczba stołówek szkolnych, chciano też zlikwidować biblioteki, obniżono też wiek rozpoczynania nauki w szkołach z siedmiu na sześć lat. Zaznaczyła, że stało się to wbrew roli rodziców. Podkreśliła, że jedną z pierwszych wprowadzonych przez nią zmian było właśnie zniesienie obowiązku szkolnego i danie rodzicom prawa decydowania, w jakim wieku dzieci rozpoczną naukę. Podkreśliła, że 95 proc. rodziców zdecydowało, że chce by sześciolatki uczyły się w przedszkolu, a nie w szkole.

Minister przypomniała też, że za rządu PiS objęto sześciolatka w przedszkolu subwencją oświatową, wprowadzono arbitraż maturalny, a w wyniku reformy pojawiły się nowe miejsca pracy dla nauczycieli - 18 tys. etatów. Podkreśliła, że wdrażanie reformy edukacji poprzedziły spotkania z nauczycielami i samorządowcami, w których wzięło udział 10 tys. osób.

Ostatecznie o przyjęciu lub odrzuceniu wniosku o wyrażenie wotum zdecyduje cały Sejm w głosowaniu. Sejm wyraża wotum nieufności większością głosów ustawowej liczby posłów - czyli musi opowiedzieć się za tym minimum 231 posłów.