Demonstracje związane z pogarszającym się poziomem życia będą coraz częstsze. Ale raczej nie zmienią polityki władz.
Wypowiedzenie przez Donalda Trumpa porozumienia nuklearnego z Iranem coraz silniej odbija się na gospodarce tego kraju, a to z kolei wywołuje kolejne antyrządowe protesty. Jednak na razie nic nie wskazuje na to, aby miały one zachwiać irańskim reżimem, który w kwestii programu nuklearnego raczej usztywnia pozycję.
Najpoważniejsze demonstracje trwają w mieście Chorramszahr w południowo-zachodniej części kraju, gdzie w miniony weekend protestujący zaatakowali budynki rządowe. Według władz ranna została jedna osoba, ale nieoficjalne doniesienia mówią nawet o kilku zabitych wskutek użycia broni przez siły bezpieczeństwa. Bezpośrednią przyczyną tamtych zamieszek jest deficyt wody pitnej będący efektem suszy, ale także złego zarządzania zasobami wodnymi przez władze. Cały czas niespokojnie jest też w Teheranie, gdzie w zeszłym tygodniu na ulice wyszli kupcy z Wielkiego Bazaru – zazwyczaj lojalni wobec władz – skarżąc się, że wobec dramatycznego osłabienia irańskiego riala handel przestaje być opłacalny.
Od 8 maja, gdy amerykański prezydent ogłosił wyjście USA z porozumienia nuklearnego JCPOA, którego stronami są także Francja, Wielka Brytania, Niemcy, Rosja i Chiny, irańska waluta straciła na czarnym rynku wobec dolara ponad 40 proc. I nic nie zapowiada, by ten zjazd miał się szybko zatrzymać. Wiele zagranicznych firm, które po zniesieniu międzynarodowych sankcji w ciągu ostatnich dwóch lat weszło do Iranu, teraz się z niego wycofuje lub zaraz to zrobi, nawet pomimo tego, że europejscy politycy chcą utrzymania układu. Amerykański Departament Stanu poinformował w zeszłym tygodniu, że państwa i firmy kupujące irańską ropę powinny całkowicie wstrzymać import do listopada, inaczej same mogą zostać objęte amerykańskimi sankcjami.
Pozbawienie Iranu możliwości eksportu ropy będzie bolesnym ciosem dla tego kraju, ale w pierwszej kolejności dla frakcji reformatorskiej. Prezydent Hassan Rou hani zaangażował cały swój polityczny autorytet w przeforsowanie porozumienia, przekonując, że przyniesie ono znaczące korzyści gospodarcze. Teraz frakcja konserwatystów, która od początku była przeciwna porozumieniu, dostała do ręki poważne argumenty na rzecz swoich racji, a spekuluje się, że być może spróbuje nawet doprowadzić do usunięcia Rouhaniego ze stanowiska.
Przedstawiciele amerykańskiej administracji są przekonani, że wzmacnianie presji na Teheran jednak przyniesie efekt. – Jesteśmy bardzo zaniepokojeni zachowaniem irańskich władz i próbujemy to zachowanie zmienić. Jest jednak bardzo ważne, by zrozumieć, kto w Iranie podejmuje decyzje. Osoby, które negocjowały z Zachodem, nie mają dużego wpływu na irańskie siły bezpieczeństwa i jasne jest, że to najwyższy przywódca podejmuje ostateczne decyzje, a nie umiarkowani – mówił niedawno DGP Andrew Peek, asystent sekretarza stanu ds. Iranu i Iraku.
Problem w tym, że na razie nie ma żadnych przesłanek wskazujących, by frakcja konserwatywna miała ustępować. Protesty związane z sytuacją gospodarczą mogą wybuchać coraz częściej, ale ponieważ są rozproszone i nie mają przywództwa, znajdują się na straconej pozycji. Wystarczy przypomnieć sobie te z przełomu 2017 i 2018 r. Były one najpoważniejsze od lat, ale władze je szybko opanowały. I teraz zapewne będzie podobnie.