We Wrocławiu ruszył proces w sprawie mandatu za parkowanie na miejscach wydzielonych dla wypożyczalni aut elektrycznych. Wielu prawników ocenia, że miejsca są nielegalne, bo niewłaściwie oznaczone. Jest ich 200 w centrum miasta.

Miejsca wyznaczono pod koniec 2017 r., gdy we Wrocławiu ruszyła pierwsza w Polsce wypożyczalnia aut elektrycznych. W centrum miasta wyznaczono dwieście darmowych miejsc parkingowych tylko dla tych pojazdów, aby klientom wypożyczalni łatwiej było pozostawiać ekologiczny pojazd.

Jak pierwszy zareagował wojewoda dolnośląski, który zwrócił się do magistratu z pismem nakazującym taką zmianę oznakowanie tych miejsc, by wypełniały one wszystkie wymagania dotyczące znaków drogowych. Chodziło o informację, dla kogo są przeznaczone i o usunięcie zielonego tła. Na miejscach dopisano "MWSE", co jest skrótem od słów: Miejska Wypożyczalnia Samochodów Elektrycznych, ale nadal mają zielone tło.

Po piśmie wojewody i medialnych informacjach o "nielegalności" miejsc parkingowych wielu kierowców zaczęło pozostawiać na nich swoje auta. Straż miejska karała ich za to 100-złotowymi mandatami. Gdy kierowcy nie chcieli ich przyjąć, sprawy trafiały do sądu.

Reprezentujący przed sądem Straż Miejską Piotr Szereda powiedział, że takich spraw jest w sumie dziewiętnaście.

Dodał, że w ocenie gminy miejsca są legalne i właściwie oznaczone. "Stoimy na stanowisku, że kierowcę parkującego na tym miejscu można ukarać mandatem za naruszenie dwóch artykułów kodeksu wykroczeń - zarówno art. 97, jak i art. 92 punkt 1" - dodał prawnik.

Chodzi o wykroczenie przeciwko przepisom o porządku ruchu na drogach publicznych oraz o artykuł o niezastosowaniu się do znaków drogowych.

Sąd w tzw. trybie nakazowym w lutym skazał już pierwszego kierowcę na 100 zł mandatu. Po odwołaniu sprawę rozpatruje teraz sąd w normalnym trybie. Obrona domaga się uniewinnienia.