Ministerstwo obrony Rosji oświadczyło w sobotę, że żaden z pocisków użytych w ostrzale dokonanym przez zachodnią koalicję w Syrii nie znalazł się w strefie, za którą odpowiada rosyjska obrona przeciwlotnicza, osłaniająca obiekty w bazach Hmejmim i Tartus.

"Żaden z wystrzelonych przez USA i ich sojuszników pocisków manewrujących nie wchodził w strefę odpowiedzialności grup rosyjskiej obrony przeciwlotniczej, osłaniających obiekty w Tartusie i Hmejmim" - głosi komunikat ministerstwa.

Agencja RIA-Nowosti przekazała wypowiedź ambasady Rosji w Damaszku, która oświadczyła, że obecnie nie ma danych o tym, by obywatele Rosji zostali poszkodowani w ostrzale.

Połączone siły lotnictwa amerykańskiego, brytyjskiego i francuskiego przeprowadziły nad ranem w sobotę serię nalotów w Syrii w ramach akcji odwetowej za użycie broni chemicznej podczas ataku 7 kwietnia w mieście Duma we Wschodniej Gucie, na wschód od Damaszku, w którym zginęło ponad 60 osób. Operacja koalicji rozpoczęła się w sobotę o godz. 4 czasu lokalnego w Syrii (o godz. 3 w Polsce). Siły zbrojne USA podały, że celem bombardowań był wojskowy ośrodek naukowo-badawczy w Damaszku, zajmujący się technologią broni chemicznej oraz składy znajdujące się na zachód od miasta Hims.