Nowelizacja ustawy o IPN była konieczna z uwagi na liczne teksty w światowych mediach, fałszujące historię II wojny światowej - oświadczył w wywiadzie opublikowanym we wtorek w hiszpańskim dzienniku "ABC" minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz.

Szef MSZ podkreślił, że żaden z obozów koncentracyjnych, wybudowanych w czasie wojny na ziemiach polskich nie powstał z inicjatywy Polaków.

"Miejsce, w którym znajduje się Auschwitz, należało wówczas do Rzeszy Niemieckiej, a hasło, które znajduje się nad bramą, jest po niemiecku (...) Pan przed chwilą powiedział +nazistowskie obozy+, zamiast +niemieckie+. Tymczasem, jak stanowi rezolucja UNESCO, powinno się mówić +niemieckie nazistowskie obozy zagłady+" - oznajmił Czaputowicz.

Szef MSZ wskazał, że nowelizacja ustawy o IPN była konieczna z uwagi na zacierającą się pamięć historyczną, a przede wszystkim na dużą liczbę informacji medialnych sugerujących, że obozy koncentracyjne były "polskie". Zaznaczył, że celem nowych przepisów jest ściganie autorów świadomie fałszujących historię.

Reklama

"Instytucje monitorujące oszczerstwa przeciwko Polsce wykryły w ostatnich latach 1,4 tys. przypadków użycia w przestrzeni publicznej w Europie i USA zwrotu +polskie obozy zagłady+" - dodał, zauważając, że zarówno Izrael, jak i niektóre państwa europejskie mają przepisy zbliżone do ustawy o IPN.

Reklama

Szef dyplomacji zaznaczył, że aktualna krytyka Polski wynika z tego, że wielu zachodnich oponentów obecnego rządu w Warszawie wolało poprzedni gabinet i "trudno im się przyzwyczaić do nowego wyboru polskiego społeczeństwa".

"Polski rząd jest stabilny, cieszy się poparciem społecznym i ma prawo wprowadzać zmiany obiecane w swoim programie wyborczym" - powiedział jednemu z największych hiszpańskich dzienników Czaputowicz.

Minister zaznaczył, że Warszawa, sprzeciwiająca się projektowi "Europy dwóch prędkości", z niepokojem tymczasem obserwuje podejmowane przez niektóre kraje Zachodu próby ograniczania praw podstawowych UE, takich jak np. swoboda przemieszczania się osób i usług. Wskazał, że zabrakło ich w nowej dyrektywie unijnej dotyczącej pracowników delegowanych.

Szef MSZ zaznaczył, że Polska niesłusznie jest przedstawiana zachodniej opinii publicznej jako państwo antyeuropejskie. Odnotował, że zarówno PiS, jak i ugrupowania opozycji są proeuropejskie. "W polskim parlamencie nie ma partii antyeuropejskiej, tak jak np. we Włoszech, we Francji, czy w Wielkiej Brytanii" – dodał.

Czaputowicz wskazał też na niesprawiedliwe zarzuty władz UE w kwestii przestrzegania praworządności w Polsce. Stwierdził, że uruchomienie wobec Warszawy procedury sankcji na podstawie art. 7 traktatu unijnego było decyzją polityczną, a nie prawną. Podkreślił, że zmiany w systemie prawnym Polski nie odbiegają od przepisów występujących już w Europie.

Minister wskazał, że zagraniczne ośrodki polityczne niesłusznie próbują także zarzucać Polsce brak otwartości na imigrantów. Zaznaczył, że zarówno rząd, jak i Kościół w Polsce uczestniczą w programach pomocowych rozwijanych na Bliskim Wschodzie, m.in. w Libanie i Syrii.

"Szanujemy prawo innych państw do przyjmowania uchodźców, ale nie zgadzamy się na zachęcanie ich do podróżowania do innych krajów (...) Nie mamy warunków, aby ich przyjąć. Z drugiej strony w ub.r. Polska przyjęła 1 mln emigrantów ukraińskich, z których 40 tys. mogłoby otrzymać status uchodźcy, gdyż pochodzą z terenów ogarniętych wojną. Często w debacie zapomina się o tym fakcie" - podsumował Czaputowicz.