Sun Zi, żyjący w XI w. p.n.e. chiński myśliciel i autor najstarszego na świecie podręcznika sztuki wojennej, powiedział, że „armia zginie, jeśli nie ma zaopatrzenia, jeśli nie ma żywności i jeśli nie ma pieniędzy”. A tego wszystkiego nie ma bez surowców.
Rosja w swej strategii gospodarczej pisze wprost, że rozwój zielonych źródeł energii na świecie jest zagrożeniem dla jej bezpieczeństwa. Kreml w regionie ma swoisty monopol na gaz i nie jest mu na rękę, gdy taka Polska na przykład dywersyfikuje swoje dostawy tego paliwa m.in. przez gazoport w Świnoujściu, a na dodatek chce budować Baltic Pipe, by sprowadzać gaz z Norwegii. A wszystko to na dodatek w kontekście zapowiedzi Warszawy o zwiększaniu udziału gazu w produkcji energii elektrycznej w Polsce, m.in. kosztem zmniejszania udziału węgla.
Chciałam zapytać we wtorek ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego o sprawę Marka W. i szumne zapowiedzi z początku tej kadencji dotyczące wprowadzenia ceł importowych na rosyjski węgiel, którego co roku sprowadzamy kilka milionów ton! Nie udało się, bo konferencja została odwołana. Piarowo dla resortu energii to dość słabe posunięcie, ale może dziś będzie okazja – minister ma się rano pojawić na briefingu Tauronu i PFR.
Milczenie resortu energii mnie nie zaskakuje. Po ubiegłorocznych publikacjach o antracycie z okupowanego Donbasu nielegalnie sprowadzanym m.in. do Polski (napisaliśmy cykl materiałów na ten temat razem z Michałem Potockim) nie dziwi już podejście: „Nic się nie stało”. Ale w tej dziedzinie państwo nie może pozwolić na swoisty tupolewizm, bo stawka jest wysoka – nasze energetyczne bezpieczeństwo.