Głosowanie za ustawą o ratyfikacji porozumienia o zmianie i zakończeniu umowy między Polską a Danią dot. ochrony inwestycji - zapowiedzieli przedstawiciele klubów podczas środowej debaty w Sejmie. Głosowanie w czwartek.

Porozumienie zawarto przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej, w Kopenhadze 1 maja 1990 r. Przedstawiciele klubów argumentowali, że korzystanie z tego typu zapisów "przestało być konieczne" w związku z wejściem Polski do UE.

Jak wynika z uzasadnienia projektu, obowiązywanie umowy jest ponadto kwestionowane przez Komisję Europejską, z uwagi na niezgodność Umowy z prawem UE. "Podobnie jak kwestionowane jest obowiązywanie wszystkich pozostałych umów o popieraniu i wzajemnej ochronie inwestycji zawartych pomiędzy państwami członkowskimi UE (tzw. umów intra-EU BIT)" - wskazano w uzasadnieniu. Dodano, że zarówno Dania, jak i Polska "wyrażają wolę rozwiązania Umowy". Oznacza to, że zakończenie umowy nie będzie miało negatywnych skutków gospodarczych czy społecznych.

Jak wskazywał w środę w Sejmie Tomasz Lenz (PO), po przemianach ustrojowych Polska podpisała 60 międzynarodowych umów o wzajemnej ochronie inwestycji nazywanych umownie intra-EU BIT. "Były one podpisane w celu zachęcenia zagranicznego kapitału do inwestycji w potrzebującą wsparcia, odbudowującą się gospodarkę naszego kraju" - powiedział. Podkreślił jednak, że w chwili przystąpienia do UE korzystanie z zapisów umów intra-EU BIT "przestało być konieczne". "Unia Europejska jest w swojej istocie strefą wolnego handlu, zapewniającą gotowe narzędzia i mechanizmy wspierania integracji gospodarczej i ochrony podmiotów" - mówił.

Dodał, że ponieważ inicjatywa zakończenia obowiązywania bit-EU BIT wyszła ze strony Królestwa Danii "nie ma obawy o pogorszenie stosunków bilateralnych". "Nasi przedsiębiorcy prowadzący działalność w Danii czy duński kapitał w Polsce pozostaną pod ochroną prawa unijnego" - zaznaczył.

Również Krzysztof Truskolaski (Nowoczesna) przekonywał, że nie doświadczymy skutków gospodarczych odejścia od tej umowy. "Jej celem było przyciągnięcie duńskich inwestycji do Polski nie będącej wówczas członkiem Unii. Obecne prawodawstwo, dostęp do unijnych rynków, a także unormowania prawne (...) dają pewną gwarancję ochrony inwestycji z możliwością dochodzenia swych praw na drodze sądowej" - zaznaczył. Dodał, że z informacji rządu wynika również, że zarówno polscy, jak i duńscy inwestorzy nie składali jakichkolwiek roszczeń przeciwko sobie do międzynarodowych trybunałów arbitrażowych. "Ratyfikowanie porozumienia powodującego zakończenie umowy z 1990 roku zawartej między Polską a Danią (...) doprowadzi tylko i wyłącznie do usunięcia niezgodnej z prawem unijnym umowy międzynarodowej" - m mówił.

Podobnie Józef Leśniak (PiS) podkreślał, że "zakończenie umowy następuje wskutek dwustronnego porozumienia". Zaznaczył ponadto, że dochodzenie roszczeń przed międzynarodowym trybunałem arbitrażowym było "powszechnie krytykowane, kosztowne i długotrwałe". "Zarówno duńscy inwestorzy w Polsce, jaki i polscy w Królestwie Danii nie kierowali się z roszczeniami przeciwko państwu goszczącemu ich inwestycje do międzynarodowych trybunałów arbitrażowych na podstawie przedmiotowej umowy" - dodał.

Jak ocenił, zawarcie porozumienia "nie powinno" zatem wpłynąć na stosunki gospodarcze polsko-duńskie. Ocenił również, że "obecny poziom prawodawstwa oraz dostęp do powszechnego sądownictwa w sposób dostateczny zabezpieczają inwestorów zagranicznych". (PAP)

autor: Magdalena Jarco

edytor: Sonia Sobczyk