"Szkoda, że cię matka nie wyabortowała" – tak do mnie pisał jeden z internautów.

To mowa nienawiści. Niezrozumiała dla typowej sztucznej inteligencji, bo każde słowo tego zdania – gdyby je zapisać pojedynczo – nie jest niczym złym. Można wytrenować system na tym konkretnym przykładzie, ale jeśli to wyrażenie ciut się zmodyfikuje, to system już nie będzie w stanie prawidłowo go rozpoznać. Dopiero w całości, w danej konstrukcji gramatycznej, okazuje się hejtem. Pani jako osoba dorosła może zgłosić taki przypadek Facebookowi, Twitterowi czy pójść na policję. Ale dziecko, które jest szykanowane przez rówieśników, zazwyczaj nikomu się nie skarży, bo boi się konsekwencji. Mówię o tym, bo w Stanach ogromna liczba dzieci jest szykanowana, ale nie na boisku czy korytarzu szkolnym, tylko w internecie. 20 proc. z tych dzieci myśli o samobójstwie, a 2,5 proc. je popełnia. Z badań wynika, że cyberbullying, cybernękanie, zwiększa ryzyko popełnienia samobójstwa przez dzieci. A cybernękanie w internecie jest proste, pisze się zdanie i naciska się guzik „wyślij”. I już. Każdego dnia 160 tys. dzieci w Stanach nie idzie do szkoły z powodu cyberbullyingu. Niestety, także w Polsce coraz częściej mamy do czynienia z tym zjawiskiem. Problem tej przemocy to złożone zjawisko, którym się zajmujemy i pracujemy nad tym, żeby go rozwiązywać.