Rok wyzwań dla nowego premiera zaczyna się od meblowania gabinetu.
Ostateczny kształt rządu Mateusza Morawieckiego mamy poznać po Święcie Trzech Króli. Równocześnie wdrażana jest istotna zmiana – do istniejącego Komitetu Ekonomicznego został dodany Komitet Społeczny Rady Ministrów, którym ma kierować wicepremier Beata Szydło. Nadal istnieje Komitet Stały, którym zarządza Henryk Kowalczyk. Jest jednak prawdopodobne, że zostanie on rozwiązany, aby poszczególne komitety się nie dublowały.
Zmiana będzie miała duży wpływ na swobodę działań premiera. To właśnie na komitetach dokonywana jest obróbka rządowych projektów ustaw, zanim trafią pod obrady Rady Ministrów. Istnienie dwóch komitetów – społecznego (KSRM) i ekonomicznego (KERM) – oznacza powrót do koncepcji, jaka obowiązywała w latach 90.
– Nasze doświadczenia z III RP, ale także z II RP wskazują, że podział na Komitet Społeczny i Ekonomiczny to znacznie bardziej racjonalne rozwiązanie. Komitet Stały dubluje Radę Ministrów, ale ma niższą rangę niż ona. Nie ma też w nim specjalizacji – komentuje Janusz Steinhoff, były wicepremier w rządzie AWS i ówczesny szef KE.
Zagrożeniem wynikającym z takiej organizacji jest mimowolny podział rządu na konkurujące filary. W Przysusze w zeszłym roku lider PiS Jarosław Kaczyński wskazał na Morawieckiego jako niemal premiera odpowiedzialnego za gospodarkę. Teraz, gdy został „pełnym” szefem, zyskał Szydło odpowiedzialną za filar społeczny. Czyli postać monopolizującą tę dziedzinę. Jako szef KSRM może ona forsować projekty dobrze przyjmowane społecznie, ale kłopotliwe budżetowo. Tak bywało w czasach AWS. Wówczas KERM kierował Leszek Balcerowicz, a KSRM Longin Komołowski. Ich rekomendacje bywały sprzeczne. Taki model równoważenia wpływów może być wygodny z punktu widzenia prezesa PiS. W praktyce nie pozwala on na zbyt duże wzmocnienie Morawieckiego.
Dwa komitety obowiązywały, gdy rządzili słabsi politycznie premierzy. Co potwierdza przykład wspomnianego rządu AWS-UW Jerzego Buzka i kierującego z „tylnego siedzenia” Mariana Krzaklewskiego. Zmienił go Leszek Miller. Od tej pory Komitetem Stałym kierował na ogół zaufany człowiek premiera. Tak było też w rządach Jarosława Kaczyńskiego, gdy KS kierował Przemysław Gosiewski, i Donalda Tuska, gdy szefował mu Tomasz Arabski. W gabinecie Beaty Szydło tę funkcję pełnił Henryk Kowalczyk.
Początek przyszłego roku powinien przynieść pierwsze poważniejsze nominacje ministerialne. Jak pisaliśmy w DGP, premier docelowo nie będzie równocześnie ministrem finansów i rozwoju. Morawiecki tuż przed świętami potwierdził w Radiu Szczecin, że będzie łączył te funkcje tylko przez krótki czas. W przypadku Ministerstwa Rozwoju sytuacja wydaje się prosta, a nasi rozmówcy zarówno z otoczenia Morawieckiego, jak i partii rządzącej wskazują, że naturalnym następcą może zostać wiceminister Jerzy Kwieciński.
Nieco bardziej skomplikowana sprawa dotyczy Ministerstwa Finansów, gdzie lista kandydatów jest dłuższa. Dzisiaj zamyka się głównie w gronie wiceministrów tego resortu. Kandydatem, na którego stawia wiele osób w samym resorcie, ale także w PiS, do zastąpienia Morawieckiego w finansach jest odpowiadający za projekty uszczelniające system podatkowy Paweł Gruza. Nasze źródła wskazują również, że chęć objęcia stołka szefa MF ma – zajmująca się budżetem – wiceminister Teresa Czerwińska, która trafiła na ul. Świętokrzyską z resortu nauki.
– Obie kandydatury są na stole, ale pytanie, czy osoby, które zajmowały się wycinkami prac MF, będą w stanie efektywnie pokierować całością – mówi nam współpracownik premiera i wskazuje, że ostatnio w partyjnych kuluarach pojawiła się kandydatura Mariana Banasia. To kolejny wiceminister i szef Krajowej Administracji Skarbowej. To on nadzorował reformę skarbówki już w poprzednim rządzie PiS w latach 2005–2007. Wtedy nie udało się jej wprowadzić, a teraz jest już faktem.
– Tajemnicą poliszynela jest, że obie osoby, na których spoczywa proces uszczelniania podatków, czyli Gruza i Banaś, nie pałają do siebie sympatią i w wielu kwestiach mają różne zdania. Stąd nie wiadomo, jak wyglądałaby ich współpraca, gdyby jeden awansował – zwraca uwagę nasz informator.
Wszystko wskazuje, że chęci do zamiany prezesowskiego fotela w Polskim Funduszu Rozwoju nie ma Paweł Borys, czyli prawa ręka premiera w sprawach gospodarczych. Sam zresztą wielokrotnie publicznie deklarował, że chciałby pozostać w PFR i stąd koordynować działanie państwowych instytucji rozwojowych.
Jak wynika z naszych informacji, ważą się losy resortu cyfryzacji. Jednak bez względu na to, czy będzie istniał dalej, losy jego obecnej szefowej są przesądzone. Natomiast raczej nie dojdzie do fuzji resortów środowiska i energii, co proponowała prezesowi Kaczyńskiemu jeszcze Beata Szydło, by w pośredni sposób zdymisjonować Jana Szyszkę. To, że resort zostanie, nie oznacza jednak, że Szyszko przetrwa rekonstrukcję. Nadal nie ma też pewności, czy szefem MON pozostanie Antoni Macierewicz i czy nie zastąpi go Bartosz Kownacki.