Uruchomiona przez Komisję Europejską wobec Polski "opcja nuklearna" to akt odwagi i jednocześnie chybiony strzał - pisze w czwartek belgijski dziennik "Le Soir", odnosząc się do aktywowania przez KE art. 7 unijnego traktatu.

"Le Soir" zamieszcza obszerną relację, w której opisuje ogłoszoną przez wiceszefa KE Fransa Timmermansa decyzję, na 13. stronie swojego wydania. W osobnym komentarzu pióra Philippe'a Regniera dziennik wskazuje, że ruch Brukseli ma wartość przede wszystkim symboliczną.

"To kluczowy sygnał dla krajów Bałkanów Zachodnich, które są na pełnej wymagań, długiej drodze do członkostwa w UE" - ocenił autor. Przywołując wątpliwości dotyczące tego, czy KE czekała za długo, czy wręcz przeciwnie - zbytnio się pospieszyła względem władz w Warszawie, Regnier zaznaczył, że oceni to historia.

"Komisja zdecydowała, musimy pogratulować jej tej odwagi" - napisał belgijski dziennik. Przywołał przy tym słowa Timmermansa, który podkreślał w środę, że decyzja wobec Polski została podjęta "z ciężkim sercem", ale instytucja, której jest on wiceprzewodniczącym, miała obowiązek działać jako strażniczka traktatów.

"Le Soir" ocenia, że rządząca w Warszawie "narodowo-katolicka prawica" zaostrza spór, podważając niezależność wymiaru sprawiedliwości, co jest granicą oddzielającą demokrację od reżimu autorytarnego. Dziennik ocenia, że ataki "ultrakonserwatywnego PiS" na praworządność to nie jedyny problem, bo zagrożone są też wolność prasy, swoboda protestowania, czy "prawa reprodukcyjne" kobiet.

Regnier przyznaje, że w ramach rozpoczętej przez KE procedury z art. 7 traktatu UE Warszawa uniknie sankcji dzięki niemalże pewnemu wetu ze strony Budapesztu i innych bliskich sojuszników. Autor tekstu wskazuje jednak na symboliczną wartość kroku, na jaki zdecydowała się KE. Zwraca uwagę, że to również sygnał dla krajów bałkańskich, które chciałyby się przyłączyć do UE, ale również innych państw Europy Środkowej, Węgier, a być może w przyszłości Austrii, gdzie do rządu weszła skrajna prawica.

"Le Soir" przyznaje, że broń, jakiej użyto wobec władz w Warszawie, może się okazać obosieczna i wzmocnić rządzących w Polsce, a także rozbudzić antyeuropejskie nastroje. Dziennik sugeruje rozważenie rozwiązań innych niż słynny art. 7.

Przypomina w tym kontekście propozycję szefa dyplomacji Belgii Didiera Reyndersa, który opowiada się za regularnym monitorowaniem poszanowania podstawowych wolności przez państwa członkowskie, na wzór procesu kontroli dyscypliny budżetowej.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)