Kluby PO, PSL i Lewicy zapowiedziały w czwartek, że poprą w głosowaniu rezolucję w sprawie jak najszybszego podpisania przez prezydenta Traktatu z Lizbony. Zdecydowany sprzeciw wyraził klub PiS.

Głosowanie nad projektem rezolucji przewidziano w piątkowym bloku głosowań.

Poseł sprawozdawca Robert Tyszkiewicz (PO), rozpoczynając sejmową debatę w tej sprawie powiedział, że komisje ds. UE i Spraw Zagranicznych wnoszą, aby Izba uchwaliła rezolucję.

Szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Krzysztof Lisek zabierając głos w imieniu Platformy Obywatelskiej powiedział, że jego klub chce poznać faktyczne przyczyny, dla których prezydent Lech Kaczyński hamuje proces ratyfikacji Traktatu z Lizbony.

"Chcemy poznać pana stanowisko, panie prezydencie. Nie z mediów, nie od ministrów, tylko bezpośrednio od pana" - apelował poseł PO.

Lisek: prezydent zwleka z ratyfikacją w nieskończoność

"Od miesięcy nie słyszymy żadnych merytorycznych argumentów za odrzuceniem Traktatu" - mówił.

Zdaniem Liska, Lech Kaczyński może stać się zakładnikiem najbardziej "radykalnego i eurosceptycznego" skrzydła PiS. Według posła PO, "nie jest uzasadnieniem", że prezydent nie podpisuje Traktatu, bo chce, aby została zachowana zasada solidarności wobec Irlandii, która odrzuciła go w referendum.

Lisek powiedział, że wejście w życie Traktatu z Lizbony da Polsce "ważne narzędzia", takie jak pogłębienie współpracy dotyczącej wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa oraz solidarności energetycznej. Jak dodał, brak ratyfikacji może spowodować powstanie Europy dwóch prędkości, co będzie niekorzystne dla naszego kraju.

Z kolei Paweł Kowal (PiS) ocenił, że zajmowanie się tym projektem rezolucji nie ma najmniejszego sensu. "To nie Polska ma problem z europejskimi traktatami i to nie my mamy problem z Traktatem z Lizbony. Mamy problem z poważną debatą europejską" - uważa Kowal.

Kowal: debata o projekcie rezolucji jest bezsensowna i jest zabijaniem debaty europejskiej

"My jesteśmy gotowi na debatę europejską. Zamiast zgłaszać bezsensowne projekty uchwał, przy których Polacy się zanudzą, a może zezłoszczą, podejmijcie tę debatę" - zwrócił się polityk PiS do posłów PO.

Jak dodał, "dziś wszyscy widzą, że rząd Donalda Tuska ma problem z polityką europejską, bo jest ona nieskuteczna".

Jednocześnie podkreślił, że musi niestety przemawiać do pustych ław, gdzie powinni zasiadać posłowie PO, którzy przecież chcieli tej debaty. W tym kontekście przytoczył przysłowie, że "wielbłąd swoje, a poganiacze swoje".

Kowal pytał także posłów PO, czy na sali sejmowej jest ktoś, kto uważa, że Polska choćby o jedną godzinę opóźniła wejście w życie Traktatu z Lizbony. Jaki więc jest sens budowania złego zdania o Polsce w Europie? - pytał poseł PiS.

W jego ocenie, w Sejmie należy raczej dyskutować o koncepcjach polityki wschodniej, relacjach z sąsiadami, m.in. z Litwą i Czechami czy przygotowaniach do polskiej prezydencji w drugiej połowie 2011 roku. "Na tę debatę nie ma miejsca i czasu" - stwierdził Kowal. "Podejmijcie debatę o Polsce w Europie na te konkretne tematy" - apelował.

Odpowiadając na te zarzuty reprezentujący Prezydium Sejmu, które przygotowało projekt rezolucji, Stefan Niesiołowski (PO) podkreślił, że cały spór dotyczy w gruncie rzeczy kierunku polskiej polityki zagranicznej. "Czy to ma polityka proatlantycka, proeuropejska czy też polityka w gruncie rzeczy skazująca Polskę na niepewne dryfowanie i brak pełnego bezpieczeństwa" - mówił Niesiołowski.

Niesiołowski: ta rezolucja działa na rzecz rozwoju integracji europejskiej

Według niego, prezydent jest "przeciwny integracji" europejskiej. "Jeśli ktoś tego nie chce dostrzec i daje problemy oraz argumentację zastępczą, jak na przykład, że szukamy debaty dodatkowej, bo się boimy debaty na temat sytuacji gospodarczej i społecznej, to jest to nieuczciwe" - mówił wicemarszałek Sejmu.

Niesiołowski ocenił, że fakt, iż prezydent zwleka z podpisaniem Traktatu z Lizbony do drugiego referendum w Irlandii, jest "błędem politycznym", który prowadzi do "autowania i marginalizowania naszej pozycji w UE".



Nadzieję na zmianę stanowiska prezydenta wyraził podczas debaty Tadeusz Iwiński (Lewica). "To jest oczywiste, że nie chodzi tu o wywieranie wpływu na Irlandię przed powtórzeniem referendum w tym kraju" - powiedział poseł. Jak dodał, jest spokojny, jeżeli chodzi o rezultat drugiego referendum w Irlandii (w pierwszym Irlandczycy odrzucili Traktat z Lizbony).

Iwiński przywołał - jak to określił - ładne, ale gorzkie powiedzenie, że sprawiedliwość jest jak pociąg, który się zawsze spóźnia. "Otóż niestety prezydent spóźnia się z ratyfikacją tego traktatu" - dodał poseł Lewicy. Jak jednak zaznaczył, wierzy, że nadejdzie moment refleksji prezydenta w tej sprawie, albo otaczająca rzeczywistość skłoni Lecha Kaczyńskiego do złożenia podpisu pod Traktatem.

"To leży w interesie Polski, a także prezydenta Kaczyńskiego" - ocenił poseł. Według niego wstrzymywanie się prezydenta z ratyfikacją Traktatu z Lizbony "jest mało zrozumiałe". "Powiem wprost, odnoszę czasem wrażenie, że prezydent RP zachowuje się jakby był bardziej prezydentem Irlandii niż prezydentem Polski" - stwierdził Iwiński.

Za przyjęciem rezolucji opowiedziało się PSL

Szef komisji ds. Unii Europejskiej Andrzej Grzyb (PSL) podkreślił, że należy dotrzymywać zobowiązań przyjętych w sprawie tzw. ustawy kompetencyjnej. Jak przypomniał, jej wprowadzenie było jednym z elementów kompromisu w sprawie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, który pod koniec marca zeszłego roku zawarli prezydent Lech Kaczyński i premier Donald Tusk.

Marszałek Sejmu przygotowuje projekt tzw. ustawy kompetencyjnej, która ma m.in. rozstrzygnąć kto powinien reprezentować Polskę na unijnych szczytach. Nie ma jeszcze ostatecznej wersji projektu ustawy.

Jak zaznaczył poseł PSL, prezydent zobowiązał się do podpisania Traktatu, gdy powstanie odpowiednia ustawa. "Takie były warunki kompromisu i należy je wypełnić" - dodał.

Według Grzyba ostatnie wydarzenia, takie jak konflikt w Gruzji, kryzys finansowy czy gazowy pokazują, że istnieje potrzeba dalszej integracji UE, a do tego - jak przekonywał - przyczynia się Traktat z Lizbony.

W projekcie rezolucji napisano, że "Sejm, podkreślając, że decyzja dotycząca przyjęcia traktatu jest suwerennym rozstrzygnięciem każdego państwa członkowskiego UE, zwraca się do prezydenta o uwzględnienie woli obu izb parlamentu i o jak najszybsze zakończenie procesu ratyfikacji Traktatu z Lizbony, a także o czynne wspieranie jego ratyfikacji w pozostałych państwach członkowskich UE".

Jak oceniono w projekcie, "wejście w życie Traktatu z Lizbony przyczyni się do umocnienia i usprawnienia UE, a także umożliwi jej rozszerzenie i pozwoli na głębszą integrację", dlatego - podkreślono w rezolucji - "Sejm stoi na stanowisku, że proces ratyfikacji traktatu powinien być kontynuowany".

"Uchwalając 1 kwietnia 2008 roku ustawę wyrażającą zgodę na ratyfikację Traktatu z Lizbony, Sejm jednoznacznie opowiedział się za przyjęciem przez Polskę traktatu wynegocjowanego przez prezydenta" - głosi projekt.

Prezydent w poniedziałek zapowiedział, że Polska nie będzie przeszkodą w wejściu w życie Traktatu Lizbońskiego. Dodał, że podpisze Traktat, jeżeli ponowne referendum w Irlandii zakończy się sukcesem zwolenników Traktatu.

Choć w ocenie prezydenta negocjacje nad tym traktatem z punktu widzenia Polski zakończyły się sukcesem, to jest to - jak powiedział - "nowy wielki eksperyment". Podkreślił, że traktat "bardzo istotnie ogranicza zasadę jednomyślności, a na jej miejsce wchodzi zasada większości".

Aby ten eksperyment został zaakceptowany to - jak powiedział L. Kaczyński - "tam gdzie zasada jednomyślności została zachowana (...), powinna ona być z pełną powagą respektowana".

W kwietniu ub.r. parlament upoważnił prezydenta do ratyfikowania Traktatu Lizbońskiego.