Manifestacje są częścią systemu demokratycznego – w taki sposób minister edukacji narodowej odniosła się do zapowiadanego na 4 września przed siedzibą MEN protestu przeciwników reformy edukacji.

Zapowiedziała zarazem, że nie będzie jej tego dnia w Warszawie – będzie uczestniczyła w inauguracji roku szkolnego na Podkarpaciu.

Zgodnie z reformą edukacji w miejsce obecnych pojawią się 8-letnie szkoły podstawowe, 4-letnie licea ogólnokształcące, 5-letnie technika i dwustopniowe szkoły branżowe; gimnazja zostaną zlikwidowane. Reforma oświaty rozpocznie się od nowego roku szkolnego.

Rozpoczęło się już stopniowe wygaszanie gimnazjów - w tym roku nie prowadzono do nich rekrutacji. W roku szkolnym 2018/2019 gimnazja opuści ostatni rocznik kończący klasy III. Od 1 września 2019 r. gimnazjów nie będzie już w ustroju szkolnym.

Przeciwko zmianom protestuje Związek Nauczycielstwa Polskiego i organizacje społeczne. Przeciwnicy reformy chcieli, by Polacy wypowiedzieli się na ten temat w referendum. Sejm odrzucił jednak w lipcu projekt uchwały w tej sprawie. W opinii ZNP, reforma jest źle przygotowana, chaotyczna i rozpoczyna się w niewłaściwym momencie. ZNP ma 4 września zorganizować protest przed MEN.

"Protesty, manifestacje, są wpisane w system demokratyczny. Uważam, że to też jest dialog, choć toczy się na ulicy" - powiedziała minister Zalewska w piątek w Katowicach. Dodała, że "nigdy na żaden protest nie miała zaproszenia, na ten również". Poinformowała zarazem, że 4 września razem z premier Beatą Szydło będzie uczestniczyła w inauguracji roku szkolnego na Podkarpaciu.

"Jeżeli pojawią się postulaty, nad każdymi dyskutujemy, z każdą stroną rozmawiamy. Przypominam, że związek ZNP też jest w zespole, który pracuje systematycznie nad zmianami w systemie edukacji" - zaznaczyła Zalewska.

ZNP szacował pod koniec czerwca, że w związku z reformą pracę straci ok. 10 tys. nauczycieli. Minister Zalewska wielokrotnie zapewniała, że nauczyciele nie stracą pracy, a w związku z reformą edukacji miejsc pracy nawet dla nich przybędzie.

Z kolei przewodniczący Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" Ryszard Proksa ocenił, że większość zwolnień nauczycieli w związku z reformą edukacji "wynika z nieprzychylności samorządów". Według niego, reforma oświaty jest uzasadniona.

Proksa jednocześnie wyraził rozczarowanie negocjacjami prowadzonymi przez związkowców z MEN, w ramach zespołu powołanego w październiku przez minister Zalewską. "Praktycznie nie wiemy, na jakim etapie jesteśmy, bo nawet te ustalenia, które już podpisaliśmy jako zespół trójstronny też nie zostały przyjęte do ustaw i też nie zostały wprowadzone" - powiedział w czwartek PAP.

Pytana o to Zalewska odpowiedziała, że zespół, który zajął się m.in. warunkami pracy nauczycieli, Kartą Nauczyciela i finansowaniem oświaty, zakończył swój pierwszy etap prac, którym było przyjęcie ustawy o finansowaniu oświaty. "Ta ustawa została już przyjęta na komitecie. Być może pan przewodniczący tego nie wiedział. Na pewno po 4 września z panem przewodniczącym, z Solidarnością, się spotkam" - zapowiedziała.

Jak dodała, niektóre kwestie – jak zmiana filozofii subwencji – są nadal dyskutowane. Rozmowy na ten temat mają być kontynuowane pod koniec września. Kwestię podwyżek dla nauczycieli ureguluje z kolei ustawa budżetowa; zgodnie z deklaracją rządu są na to dodatkowe pieniądze w budżecie – mówiła szefowa MEN.

"Jeżeli mówimy generalnie o finansowaniu oświaty, wiele oczywiście przed nami. Natomiast musimy pamiętać o jednym – że w ciągu ostatnich kilkunastu lat zniknęło z systemu 2 mln uczniów. To znaczy, że kwota na ucznia zwiększyła się diametralnie, mnóstwo nowych zdań może się tam pojawić. Jednocześnie przypominajmy też, że jeżeli chodzi o finansowanie oświaty, jesteśmy razem z samorządowcami" - powiedziała i przypomniała, że MEN odpowiada za m.in. pensje nauczycieli, czy podręczniki, ale już nie za budynki, za które odpowiadają samorządy.

"Nie przerwaliśmy żadnych negocjacji, żadnych rozmów. Uznaliśmy wszyscy wspólnie, i samorządowcy, i związkowcy, że ten zespół będzie właściwie zespołem stałym do końca kadencji" - podsumowała.