- Szwajcarska stolica w czasie II wojny światowej była jedną z kluczowych placówek. To tutaj realizowano najważniejsze operacje wywiadowcze i dyplomatyczne - mówi Janusz Ścibora, badacz dziejów dyplomacji, protokołu dyplomatycznego i ceremoniału państwowego.
Pisał pan o międzywojennych losach Aleksandra Ładosia, który w latach 40. wraz z grupą dyplomatów: Juliuszem Kühlem, Konstantym Rokickim i Stefanem Ryniewiczem organizował paszporty południowoamerykańskie, pomagające ratować polskich Żydów. Jak wyglądała działalność Ładosia na początku jego kariery dyplomatycznej
Jestem autorem historii dyplomacji w czasach I wojny światowej. Aleksander Ładoś jest mi znany z okresu międzywojennego. W okres II wojny nie wchodziłem. W panów artykule kluczowe są dokumenty pochodzące z archiwów szwajcarskich. To na ich podstawie udało się szczegółowo odtworzyć historię dyplomatów z Berna. Większość naukowców zajmuje się wielkimi wydarzeniami, stosunkami międzynarodowymi, procesami – czyli tym wszystkim, co nazywamy wielką polityką, a nie losami instytucji. Tymczasem, śledząc właśnie losy instytucji, np. MSZ-ów czy ambasad, można odtworzyć przyczyny wielu zjawisk. To właśnie w takich dokumentach ukryta jest wiedza na tematy takie, jak udział poselstwa w Bernie w ratowaniu Żydów. Tam jest wiedza o tym, jak robiona jest dyplomacja.
Dlaczego wiedza o działalności polskiej placówki w Bernie była do tej pory zupełnie niszowa?
Dziejami dyplomacji zajmuje się w Polsce zaledwie kilka osób. To trochę przykre, że takie wydarzenia opisywane są przez dziennikarzy, a nie historyków. Paradoksem jest też to, że historią polskiej dyplomacji zajmował się do tej pory przede wszystkim prof. Piotr Wandycz, który mieszkał za granicą, a pracował na Uniwersytecie Yale. W Polsce tym tematem zajmuje się prof. Piotr Łossowski. Trzeba jednak też uczciwie przyznać, że również na świecie niewielu ludzi zajmuje się badaniem dziejów instytucji. A historią placówek dyplomatycznych w szczególności. Wszyscy chcą zajmować się wielką polityką. Do tego archiwa polskich placówek są mocno przetrzebione. Trudno w całości i szczegółowo odtworzyć losy wielu operacji. Wojenne losy placówki w Bernie należałoby pociągnąć dalej. Zresztą takich wydarzeń było więcej. Przygotowałem wydanie akt dotyczących akcji sprowadzenia autografów Chopina. W tej operacji dyplomatycznej w latach 30. brał udział ojciec Zbigniewa Brzezińskiego, konsul w Lipsku Tadeusz Brzeziński. Prawnym właścicielem autografów była jedna z niemieckich firm działających w Lipsku właśnie. W 1843 r. kupiła ona od Chopina prawa do autografów. Chodziło o 34 utwory. Ofertę odsprzedania niemiecka firma złożyła w 1931 r. Najpewniej z powodu kłopotów finansowych. Tadeusz Brzeziński i wybitny muzykolog Leopold Binental, którego zamordowano w Auschwitz w 1944 r., złożyli wizytę w firmie. Swoją drogą tutaj też jest ciekawostka. Sam Binental jest również postacią zapomnianą w Polsce. Jego biogram wikipedystyczny istnieje tylko w języku niemieckim. Na poważnie do sprawy autografów Chopina powrócono na przełomie lat 1935/36. Firma zażądała 115 tys. marek. Sprawę sfinalizował konsul Michał Czudowski. Nie jest wykluczone, że aby autografy mogły wyjechać z Niemiec, użyto – jak przypuszczam – nieoficjalnych kanałów. Najpewniej prowadzono działania przez lożę masońską. Cała akcja zakończyła się sukcesem. Zbigniew Brzeziński opowiadał mi, że z całej tej operacji pamięta jedynie, jak jego mama grała w domu na fortepianie utwory Chopina. Bardzo czekał na wydanie autografów.
Skoro jesteśmy przy Tadeuszu Brzezińskim, to wspomnę, że natrafiliśmy z Michałem Potockim na informacje, iż podczas swojej pracy w Lipsku pomagał emigrować Żydom z III Rzeszy. To były czasy, gdy rozkręcała się antysemicka machina niemiecka. Czy widział pan dokumenty na ten temat?
Zajmowałem się przede wszystkim sprawami chopinowskimi. Z tego, co się orientuję, Brzeziński brał udział w załatwianiu dla Żydów polskich dokumentów. Ogniwem w emigracji Żydów z hitlerowskich Niemiec było wówczas m.in. Wolne Miasto Gdańsk.
Jak wyglądało Berno w czasach, gdy działała grupa Ładoś – Kühl – Rokicki – Ryniewicz?
Berno w czasie I i II wojny światowej było jedną z kluczowych placówek. To tutaj realizowano najważniejsze operacje wywiadowcze. Berno, Lozanna, Rapperswil były miastami szpiegów. Wydarzenia, które miały tam miejsce, nadają się na scenariusz filmu sensacyjnego. Tak samo jak losy dyplomatów polskich w Bernie podczas operacji, którą opisywaliście w DGP. To gotowy scenariusz na film.