Warszawa traktuje wizytę prezydenta USA jako lewar do konsolidacji dwunastu państw regionu Trójmorza. Przed spotkaniem z Władimirem Putinem w Hamburgu w ramach G20 prezydent USA ma dziś dać w Warszawie jasny sygnał poparcia dla Polski i Europy Środkowej.
Słowa Donalda Trumpa o solidarności z regionem mają być gwarancją, że ewentualna normalizacja stosunków Waszyngton – Moskwa nie odbędzie się kosztem tych, którzy postrzegają Rosję jako potencjalnego agresora. Jak komentuje magazyn „Foreign Policy”, te gwarancje zostaną złożone w specyficznym momencie: na finale śledztwa w sprawie kampanijnych powiązań ekipy Trumpa z Rosjanami i krótko po brukselskim szczycie NATO, na którym zabrakło jednoznacznego odniesienia do art. 5 traktatu waszyngtońskiego.
– Chcielibyśmy słyszeć takie słowa (o przywiązaniu do art. 5 – red.) codziennie – mówił tuż przed wizytą, podczas briefingu w Waszyngtonie, ambasador RP w USA Piotr Wilczek. Dyplomata nie odpowiedział na pytanie, czy Rosja zostanie w Warszawie wskazana jako kraj, który rodzi zagrożenie dla pokoju w Europie. Dodał, że Polsce zależy na podkreśleniu odstraszającej roli NATO. Sam Trump podczas wizyty prezydenta Rumunii Klausa Iohannisa w Waszyngtonie na początku czerwca, zapytany przez dziennikarzy wprost o stosunek do art. 5, potwierdził w końcu jego znaczenie dla USA.