Egipski sąd konstytucyjny tymczasowo wstrzymał w środę wszystkie orzeczenia sądów dotyczące przekazania wysp na Morzu Czerwonym Arabii Saudyjskiej. Zamierza przeprowadzić dochodzenie, który sąd ma konstytucyjne prawo do wydawania wyroków w tej sprawie.

Od ogłoszenia decyzji o przekazaniu wysp dwa sądy administracyjne orzekły o nieważności umowy, wskazując na suwerenne prawo Egiptu do dysponowania terytorium. Trzeci sąd zawyrokował jednak, że umowa może dojść do skutku i stwierdził, że dwa pozostałe nie mają prawa do wydawania wyroków w tej sprawie.

Na wniosek rządu egipski sąd konstytucyjny rozpocznie w przyszłym tygodniu postępowanie sprawdzające, by ustalić, orzecznictwo którego z sądów jest wiążące i czy nie zostały naruszone prerogatywy władzy legislacyjnej i wykonawczej. Sąd konstytucyjny bada jedynie spór prawniczy między sądami, nie sprawdza zgodności z konstytucją samej umowy o przekazaniu wysp.

"W przypadku sprzecznych orzeczeń sąd konstytucyjny przygląda się, kto sprawuje jurysdykcję" - powiedział jego rzecznik Ragab Saleem. "Może być tak, że to jedna strona sprawuje jurysdykcję, a może być tak, że druga. Może być również tak, że należy ona do zupełnie innej instytucji" - dodał.

14 czerwca parlament Egiptu wyraził zgodę na przekazanie Arabii Saudyjskiej niezamieszkanych wysp Tiran oraz Sanafir na Morzu Czerwony. Do wejścia w życie umowa wymaga jeszcze ratyfikacji przez prezydenta Egiptu Abd el-Fataha es-Sisiego, co jest formalnością. Przekazanie wysp może jednak zostać opóźnione lub zablokowane przez spór prawniczy.

Prezydent Sisi powiedział we wtorek, że sprawa wysp "jest zakończona", a "rząd nie ma nic do ukrycia", nawiązując do zarzutów o przekazaniu wysp w zamian za finansowe wsparcie saudyjskie. "Prawa innych muszą zostać przywrócone" - dodał prezydent, potwierdzając po raz kolejny przyznanie prawa do wysp Arabii Saudyjskiej.

Porozumienie między obu krajami w tej sprawie wzbudziło krytykę i protesty, w trakcie prac w parlamencie doszło do przepychanek i wzajemnych oskarżeń o zdradę narodową. Podczas ulicznych protestów przeciwko przekazaniu wysp pojawiają się hasła związane z rewolucją w 2011 roku, która obaliła długoletni reżim prezydenta Hosniego Mubaraka.

Umowę o retrocesji wysp zatwierdził egipski rząd podczas ubiegłorocznej wizyty w Kairze saudyjskiego króla Salmana. Arabia Saudyjska jest jednym z głównych państw niosących pomoc Egiptowi; Rijad wpompowuje miliardy dolarów w inwestycje w celu podniesienia słabej egipskiej gospodarki. Państwa łączy również wspólne stanowisko wobec Kataru; gdy w ubiegłym tygodniu Arabia Saudyjska zerwała stosunki dyplomatyczne i konsularne z Ad-Dauhą, oskarżając ją o wspieranie terrorystów i Iranu, w ślad za Rijadem poszedł Egipt.

Rząd twierdzi, że wyspy Tiran i Sanafir zostały jedynie przekazane pod zarząd Egiptowi w latach 50. oraz że to rząd i parlament mają prawo zawierać umowy międzynarodowe dotyczące suwerenności kraju. Przeciwnicy umowy łączą przekazanie wysp z finansowym wsparciem ze strony Arabii Saudyjskiej dla Sisiego, zarzucając mu sprzedaż terytorium kraju. Twierdzą, że egipska suwerenność rozciąga się na wyspy od 1906 roku, kiedy to Arabia Saudyjska nawet nie istniała.

Wysepki położone w strategicznej zatoce Akaba u wybrzeży półwyspu Synaj zostały oddane w użytkowanie Egiptowi, aby umożliwić stałą obecność sił międzynarodowych strzegących pokoju pomiędzy Izraelem i Egiptem. Tiran (o powierzchni 80 km kwadratowych) znajduje się w największym przewężeniu cieśniny stanowiącej ważne połączenie dla portów jordańskich oraz izraelskich. Wyspa zamieszkiwana jest wyłącznie przez amerykańskich oraz egipskich żołnierzy. Wstęp na Tiran oraz wyspę Sanafir (o powierzchni 32 km kwadratowych) jest zabroniony.