Kanada przygotowuje się do objęcia urzędu prezydenta USA przez Donalda Trumpa. Kanadyjski premier Justin Trudeau dokonał zmian w rządzie, ekonomiści analizują skutki wyborczych zapowiedzi, a politycy ostrzegają przed populizmem.

W miniony wtorek Trudeau dokonał kilku zmian w rządzie, które komentatorzy uznali za przygotowanie do prezydentury Trumpa; USA są najważniejszym partnerem handlowym Kanady. Jedną z najbardziej analizowanych decyzji jest powierzenie teki ministra spraw zagranicznych Chrystii Freeland, dotychczasowej minister handlu międzynarodowego. Kraje UE poznały jej umiejętności podczas październikowego finału negocjacji umowy o wolnym handlu Kanada–UE.

Freeland przed wejściem do polityki była szanowaną dziennikarką ekonomiczną. W 2012 r. wydała książkę "Plutocrats" krytykującą wynaturzenia gospodarki kapitalistycznej. Znana jest z krytyki Rosji prezydenta Władimira Putina - którą dobrze zna, ponieważ tam pracowała - i ze swojego wsparcia dla Ukrainy (jej rodzina ma ukraińskie korzenie). Nowa minister spraw zagranicznych od 2014 r. ma zakaz wjazdu do Rosji.

Freeland znana jest z szerokich kontaktów w polityce i biznesie na całym świecie, zna kilka języków, w tym rosyjski, jest entuzjastką otwartego społeczeństwa, ale świadomą zagrożeń, jakie niesie brak gospodarczej stabilności. W "Plutocrats" napisała, że czasem określa swoją "filozofię polityczną jako, po prostu, bycie Kanadyjczykiem".

Właśnie z Freeland - która po objęciu teki ministra spraw zagranicznych nadal będzie zajmować się drażliwą od lat kwestią handlu drewnem między Kanadą a USA i ewentualną renegocjacją Północnoamerykańskiego Układu o Wolnym Handlu (NAFTA) - będzie miała do czynienia administracja Trumpa. Jak sugerują kanadyjscy komentatorzy, Freeland reprezentuje sobą to, z czym mają ideologiczny problem amerykańscy Republikanie. Ze strony kanadyjskiej wspierać ją będzie nowy minister ds. handlu międzynarodowego, Francois-Philippe Champagne, doświadczony menedżer i negocjator.

Kilka tygodni temu wiceprezydent USA Joe Biden podczas wizyty w Ottawie określił przyszłość Trudeau następująco: "świat będzie uważnie przyglądał się panu, panie premierze, panu i (kanclerz Niemiec) Angeli Merkel, ponieważ widzimy coraz więcej wyzwań dla liberalnego świata, więcej niż kiedykolwiek od czasu drugiej wojny światowej".

Jak zwracał w mediach uwagę były kanadyjski ambasador Derek Burney, który brał udział w negocjacjach NAFTA na przełomie lat 80. i 90., Trump ma pozytywną opinię o Kanadzie, kraj ten nie jest przedmiotem jego ataków i powinien unikać ich także w przyszłości. Z kolei dziekan Gustavson School of Business na Uniwersytecie Victorii Saul Klein podkreślał w wypowiedzi dla portalu CBC, że Kanada powinna się przygotować na trudne relacje handlowe z USA.

Trump jest zwolennikiem protekcjonistycznych praktyk, ale Kanada nie jest całkiem bezbronna. Zaledwie tydzień temu Kanadyjski Międzynarodowy Trybunał Handlowy orzekł, że Kanada miała prawo nałożyć cła na import niedrogich amerykańskich płyt gipsowo–kartonowych, bo tani amerykański import szkodzi kanadyjskiej gospodarce. Kanada może mieć inne metody nacisku w dziedzinach takich jak import produktów mleczarskich czy mięsa. Wielu polityków amerykańskich nie wie, że dla 34 stanów USA Kanada jest najważniejszym odbiorcą tamtejszej produkcji.

Ponadto nieprzypadkowo Trudeau kontynuuje wzmacnianie relacji handlowych z Azją i Unią Europejską. W lutym br. mają rozpocząć się rozmowy nt. umowy o wolnym handlu między Kanadą a Chinami.

Jednocześnie kanadyjscy politycy zastanawiają się nad wpływem populistycznej retoryki na Kanadę. W ostatnich latach taki dyskurs miał krótkotrwałe sukcesy: były burmistrz Toronto, nieżyjący już konserwatysta Rob Ford, wygrał wybory w 2010 r. dzięki poparciu mniej wielkomiejskich dzielnic, z hasłem podobnym do tego, którego używał w swojej kampanii Trump. Dla Forda była to "walka z ciepłymi posadkami" (ang. gravy train), dla Trumpa - "osuszanie bagna" (ang. drain the swamp). Ford nie udowodnił istnienia "ciepłych posadek", natomiast jego rasistowskie i seksistowskie uwagi oraz narkotykowe wybryki były powodem licznych skandali. Obecnie kanadyjscy konserwatyści, którzy przygotowują się do wyboru nowego lidera, mają we własnej partii grupę populistów. Jedna z bardziej znanych kandydatek Lisa Raitt zaatakowała kilka dni temu dwoje innych kandydatów za używanie retoryki i zachowań w stylu Trumpa.

Szczycąca się wielokulturowością Kanada ma swoich populistów i izolacjonistów, jednak nie są oni w głównym nurcie. Niemniej, jak głosi typowo kanadyjskie powiedzenie, "better safe than sorry" (lepiej być przezornym niż potem żałować).