Republikański senator Lindsey Graham powiedział w poniedziałek w wywiadzie dla telewizji NBC, że wspólnie z przewodniczącym Komisji Sił Zbrojnych senatorem Johnem McCainem złoży w Senacie propozycję uchwały, która wprowadzi zaostrzone sankcje wobec Rosji.
"Ogłosimy sankcje, które uderzą w ich sektor finansowy i w energetykę, czyli w sfery, gdzie są najsłabsi" – zadeklarował Graham.
Senator McCain zaznaczył w telewizji NBC, że będzie dążyć do utworzenia specjalnej komisji senackiej, która zajęłaby się zbadaniem ataków hakerskich ze strony Rosji oraz prób wpłynięcia na przebieg wyborów prezydenckich w USA i uczyni wszystko, aby przekonać senatorów do jej powołania.
"Na razie zarówno Komisja Sił Zbrojnych, jak i Komisja Wywiadu w Senacie zajmują się wstępną analizą tych ataków" – powiedział.
W upublicznionym 6 stycznia raporcie służby wywiadowcze USA napisały, że "z dużą pewnością" mogą ocenić, iż to prezydent Rosji Władimir Putin zlecił przeprowadzenie kampanii mającej na celu pomoc Donaldowi Trumpowi w wyborach prezydenckich w 2016 roku. Według raportu Kreml "zdecydowanie preferował" wybór Trumpa.
W odtajnionej części tego raportu służby wywiadowcze podają: "Oceniamy z dużą pewnością, że GRU (rosyjski wywiad wojskowy - PAP) wykorzystało postać Guccifer 2.0, DCLeaks i WikiLeaks, by udostępnić publiczności i instytucjom medialnym (...) dane zdobyte w operacji cybernetycznej".
Materiały skradzione w wyniku włamania do komputerów Demokratów zostały opublikowane przez demaskatorski portal WikiLeaks oraz na dwóch tajemniczych stronach internetowych: DCLeaks.com oraz na blogu pisanym przez Guccifer 2.0.
Strona rosyjska wcześniej stanowczo zaprzeczała, aby w jakikolwiek sposób usiłowała wpłynąć na wynik wyborów prezydenckich w USA. Ponadto założyciel portalu WikiLeaks Julian Assange zaprzeczył, jakoby Moskwa była źródłem licznych e-maili pochodzących z serwerów Partii Demokratycznej, które opublikował podległy mu portal.
W odpowiedzi na wcześniejsze informacje wywiadu USA o ingerencji Rosjan w amerykański system wyborczy 29 grudnia prezydent Barack Obama podjął decyzję o wydaleniu z USA 35 Rosjan, których amerykańska administracja podejrzewa o działalność wywiadowczą pod przykrywką działalności dyplomatycznej, i nałożeniu sankcji m.in. na Federalną Służbę Bezpieczeństwa (FSB) i Główny Zarząd Wywiadowczy Sztabu Generalnego (GRU). Sankcje i wydalenie dyplomatów to następstwo oskarżeń pod adresem Rosji o ingerowanie w listopadowe wybory prezydenckie w USA i nękanie amerykańskich dyplomatów w Rosji.
W poniedziałek resort finansów USA poinformował o wpisaniu na czarną listę kolejnych pięciu Rosjan z szefem Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej Aleksandrem Bastrykinem na czele. Ich aktywa w USA zostaną zamrożone. Osoby te będą mieć utrudniony dostęp do transakcji bankowych.
Sankcje te nie mają jednak związku z atakami hakerskimi. Według amerykańskich władz, wszyscy objęci sankcjami Rosjanie są zamieszani w śmierć w więzieniu w Moskwie w 2009 roku pracownika funduszu Hermitage Capital Management (HCM) Siergieja Magnitskiego.
Poza Bastrykinem, na liście znaleźli się także: byli agenci FSB Dmitrij Kowtun i Andriej Ługowoj (obaj uznani przez brytyjskie władze za winnych zabójstwa w Londynie byłego rosyjskiego agenta Aleksandra Litwinienki), funkcjonariusz Komitetu Śledczego Stanisław Gordijewski oraz bankier Giennadij Płaksin.
Sprawa Magnitskiego wywołała tarcia na linii Moskwa-Waszyngton. W grudniu 2012 roku Kongres USA przyjął "ustawę Magnitskiego", zabraniającą przyznawania wiz wjazdowych do USA rosyjskim funkcjonariuszom państwowym współodpowiedzialnym za śmierć Magnitskiego i za inne naruszenia praw człowieka. Rosja odpowiedziała zakazem adoptowania rosyjskich dzieci przez obywateli USA.(PAP)
mars/