W sprawie afery Amber Gold egzamin zdały dwie instytucje: Ministerstwo Gospodarki i Komisja Nadzoru Finansowego; aferę można było stłumić w zarodku - ocenił w czwartek przed komisją śledczą były minister sprawiedliwości Jarosław Gowin.

Gowin stał na czele resortu sprawiedliwości w rządzie PO-PSL, gdy wybuchła afera Amber Gold. Funkcję szefa tego resortu pełnił od listopada 2011 r. do maja 2013 r.

"Wcześniej mówiłem o tym, że - generalnie rzecz biorąc - ws. Amber Gold polskie państwo nie zdało egzaminu. To nie znaczy, że wszystkie instytucje oblały ten egzamin" - ocenił Gowin. Dodał, że "co najmniej o działaniach dwóch instytucji w tej sprawie można mówić w superlatywach".

"Mam na myśli Ministerstwo Gospodarki, w okresie kiedy ministrem gospodarki był Waldemar Pawlak. Ministerstwo to w czerwcu 2010 r. wykreśliło Amber Gold z listy domów składowych" - powiedział Gowin.

Wskazał, że według niego drugą taką instytucją, która "bardzo dobrze zdała egzamin", była Komisja Nadzoru Finansowego. "Zarówno w okresie, kiedy przewodniczącym był Andrzej Jakubiak, powołany przez premiera Donalda Tuska, jak i w okresie, kiedy przewodniczącym był Stanisław Kluza, powołany przez Jarosława Kaczyńskiego. Kluza zawiadomił w grudniu 2009 r. prokuraturę rejonową w Gdańsku, że Amber Gold może prowadzić działalność bankową bez odpowiedniej licencji" - powiedział Gowin.

"Gdyby albo pierwsze pismo KNF, albo drugie, zostało przez prokuraturę potraktowane z należytą starannością, afera Amber Gold zostałaby stłumiona w zarodku" - ocenił.

Jak dodał, fakt, iż tak ważne pismo, wysłane przez przewodniczącego KNF i adresowane bezpośrednio do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, nie dotarło do jego rąk, "jest niestety miażdżącym oskarżeniem przeciwko prokuraturze, dowodem na - w najlepszym razie - ogromną niesprawność funkcjonowania tej instytucji".

Chodzi o pismo z końca listopada 2011 r., które Jakubiak wysłał do Seremeta. Zawierało ono krytyczne uwagi na temat postępowania ws. Amber Gold prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową Gdańsk-Wrzeszcz. Pismo to nie trafiło jednak do Seremeta - zostało przekazane do departamentu postępowania przygotowawczego PG, który skierował je do zastępcy prokuratora apelacyjnego w Gdańsku, a stamtąd trafiło do gdańskiej prokuratury okręgowej.