Jak ustalił DGP, najchętniej zaproponowaliby brak podwyżki. Wiedzą jednak, że nie byłoby to do zaakceptowania przez resort pracy i związki zawodowe. Dlatego postawią na wzrost płacy minimalnej, który będzie wynikał wprost z przepisów prawa, czyli ustawy z 10 października 2002 r. o minimalnym wynagrodzeniu za pracę (Dz.U. z 2024 r. poz. 1773). Oznaczałoby to kwotę na poziomie ok. 4700 zł brutto, czyli znacznie poniżej tego, co zaproponowały związki zawodowe.
Związki chcą więcej
Tymczasem wspólna propozycja przedstawicieli NSZZ „Solidarność”, Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych (OPZZ) i Forum Związków Zawodowych, która została właśnie ogłoszona, to 5015 zł brutto.
– To dwukrotność inflacji, a na to nie będzie zgody pracodawców. Dlatego należy oczekiwać propozycji na poziomie ustawowym. Mamy świadomość, że ostateczna podwyżka pewnie będzie w innej wysokości. Mamy jednak nadzieję, że będzie oscylować w okolicy inflacji +/- 1 pkt proc. – mówi Grzegorz Kuliś, ekspert Business Center Club ds. rynku pracy, dodając, że jest szansa na wypracowanie i przedstawienie jednolitego stanowiska w tej sprawie przez wszystkie organizacje pracodawców. Szczególnie że w Konfederacji Lewiatan słyszymy o podobnych oczekiwaniach ze strony firm. O tym, czy tak się stanie, przekonamy się w czerwcu.
Usłyszeliśmy też od pracodawców, że przez cały czas mieli nadzieję na porozumienie się ze związkami zawodowymi w celu przedstawienia wspólnej propozycji na RDS. Wtedy resort pracy musiałby uwzględnić ich oczekiwania. W obecnej sytuacji, kiedy każda ze stron zaproponuje inną podwyżkę w kwestii płacy minimalnej, ostateczna decyzja będzie należała do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Pracodawcy przyznają w rozmowie z DGP, że gdy usłyszeli o 5015 zł brutto oczekiwanych przez związki zawodowe, stracili nadzieję na porozumienie.
– To znacząco odbiega od naszych propozycji, co oznacza, że trudno byłoby dojść do wypracowania wspólnego stanowiska – słyszymy w jednej organizacji.
Norbert Kusiak z OPZZ wyjaśnia natomiast, że gdyby wyliczenie płacy minimalnej na 2026 r. oparto wyłącznie na wskaźnikach wymienionych w przepisach, to realnie nastąpiłby jej spadek, a nie wzrost.
– Podwyżka jest podwyżką, gdy jest odczuwalna dla pracowników. Dlatego powinna oscylować w okolicy dwukrotności inflacji, stąd 7,48 proc. – wyjaśnia.
Budżetówka 12 proc.
Trzy główne centrale związkowe porozumiały się nie tylko co do kwoty minimalnej płacy, lecz także w sprawie przedłożenia ministrowi finansów propozycji 12-proc. wzrostu wynagrodzenia w państwowej sferze budżetowej w 2026 r. To znacznie więcej niż wynika z rządowych założeń, ale wciąż decyzja nie zapadła. Póki co bowiem urzędnicy, służby mundurowe i nauczyciele mogą liczyć na podwyżki na poziomie wskaźnika inflacji, czyli 3,8 proc. Te wyliczenia pochodzą z przyjętych pod koniec kwietnia przez Radę Ministrów wieloletnich założeń makroekonomicznych na lata 2025–2029. Mają być podstawą do przygotowania budżetu na 2026 r. W kolejnym etapie rząd ma obowiązek do 15 czerwca przyjąć założenia makroekonomiczne do projektu budżetu państwa na następny rok i skierować je do Rady Dialogu Społecznego. Tam wśród wielu danych proponowana jest też wysokość średniorocznego wskaźnika wzrostu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej. On najbardziej interesuje pracowników sfery budżetowej. Hanna Majszczyk, wiceminister finansów, przed porozumieniem związkowym zapewniła, że ten wskaźnik dla budżetówki na poziomie 3,8 proc. nie jest jeszcze oficjalną propozycją rządu w zakresie wzrostu płac w budżetówce na 2026 r.
– Postulowałem o 15 proc., ale i te 12 proc. też są do przyjęcia pod warunkiem, że wszyscy pracownicy budżetówki otrzymają wzrost pensji o ten wskaźnik, a nie jedynie wzrosną o tyle fundusze wynagrodzeń, bo wtedy pieniądze wcale nie muszą trafić na podwyżki, ale na przykład na dodatkowe etaty – zauważa Robert Barabasz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w łódzkim urzędzie wojewódzkim. ©℗
4666 zł wynosi obecnie minimalne wynagrodzenie za pracę