1000 zł dodatku motywacyjnego dla pracowników socjalnych, aby powstrzymać odpływ kadr – brzmi deklaracja Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Efekt podjętej uchwały jest jednak sprzeczny z zakładanym.
Wypłatę specjalnego dodatku umożliwia rządowy program „Dofinansowanie wynagrodzeń pracowników jednostek organizacyjnych pomocy społecznej w postaci dodatku motywacyjnego”. Jak czytamy w jego uzasadnieniu „kadra pomocy społecznej pełni bardzo ważną rolę w realizacji zadań państwa oraz samorządów na rzecz rodzin i osób wymagających wsparcia. Zakres obowiązków pracowników pomocy społecznej jest ogromny, a wymagany w tych zawodach poziom kompetencji własnych i umiejętności interpersonalnych jest nieporównywalny z innymi zawodami”.
Tymczasem okazuje się, że kwestia dodatku podzieliła pracowników, ponieważ nie wszyscy zostali nim objęci. Skąd wziął się problem? Jak wyjaśnia Paweł Maczyński, przewodniczący Polskiej Federacji Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej, problem ma dwa źródła: pierwszym jest błędna interpretacja uchwał ze strony wojewodów i samego ministerstwa, a drugim ściśle związanym z pierwszym – pominięcie części pracowników pracujących w Ośrodkach Pomocy Społecznej, ale wykonujących wyłącznie zadania z zakresu świadczeń rodzinnych czy Funduszu Alimentacyjnego.
- Błędna interpretacja uchwał polega także na tym, że wytyczne ministerstwa bezprawnie każą sprawdzać jaki procent zadań, które wykonuje dany pracownik dotyczy działań z zakresu pomocy społecznej. W uchwale podjętej przez rząd nie ma w ogóle o takich wyliczeniach mowy. Tymczasem np. w małych gminach, w OPS pracownicy realizujący przyznawanie lub wypłatę określonych świadczeń wykonują pracę z zakresu różnych ustaw i wprost łączą zadania dotyczące np. świadczeń rodzinnych i pomocy społecznej – mówi Maczyński.
O wypłatę dodatku dla wszystkich pracowników walczy także Związkowa Alternatywa. W komunikacie rozesłanym do mediów jej przewodniczący, Piotr Szumlewicz pisze o „kompromitacji” ministra Agnieszki Dziemianowicz-Bąk i dzieleniu pracowników na lepszy i gorszy sort. - W wielu placówkach pomocy społecznej wciąż panuje chaos i ich dyrektorzy nie wiedzą, komu się należy nowe świadczenie. Wiadomo jednak, że zgodnie z przeforsowanymi w pospiesznym tempie przepisami wielu pracowników nie otrzyma dodatku. Mają go bowiem dostać ci pracownicy, którzy realizują zadania z ustawy o pomocy społecznej, oraz ci, którzy zapewniają należyte funkcjonowanie jednostki (np. zatrudnione w kadrach czy zajmujące się sprzątaniem). Nie będą one natomiast przysługiwały pracownikom merytorycznym wykonującym zadania wyłącznie z innych ustaw. Chodzi tu między innymi o osoby zajmujące się świadczeniami rodzinnymi, Funduszem Alimentacyjnym czy Państwowym Funduszem Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Trudno zrozumieć, dlaczego te osoby nie mają otrzymać podwyżek, choć wykonują ciężkie, odpowiedzialne zadania, a ich zarobki od lat utrzymują się na bardzo niskim poziomie – twierdzi Szumlewicz.
Przez portale społecznościowe przelała się fala oburzenia pracowników.
„Sytuacja robi się naprawdę ciekawa. Ministerstwo powołuje się na mityczne koszty obsługi, których pracownicy na oczy nie widzą, bo wszystko pochłaniaja zakupy programów, narzędzi biurowych, wysyłki poczty!! Najlepiej tego nie widzieć i odwrócic się plecami do sytuacji pracowników przypominam również pracujących w OSRODKACH POMOCY SPOLECZNEJ często w jednych pokojach z pracownikami zmotywowanymi i wykonującymi podobne czynności, tylko wydającymi decyzję na innej podstawie prawnej! Jawna dyskryminacja ze strony lewicy która krzyczy o równości..i” – pisze jedna z internautek.
„Pracownicy socjalni w szpitalach są wykluczeni z niemal wszystkich dodatków, ten sam zawód, inne miejsca a takie różnice.”
„Wspaniale, że są jeszcze ludzie którym się chce, którzy wierzą, że będzie lepiej. Dodatki motywacyjne to bardzo dobry pomysł, tylko, że doprowadził do demotywacji w MOPSach i innych jednostkach przez doprowadzenie do podziału pracowników. Pracuję w świadczeniach i również zostałam pominięta. Przykre.”
Dodatek miał zapobiec odpływowi wykwalifikowanej kadry z pomocy społecznej. Jeśli Program zostanie utrzymany w obecnym kształcie obawiam się, że przyniesie efekt wręcz odwrotny, bo z tego co słyszę wśród współpracowników i czytam, irytacja, rozżalenie wśród pracowników pominiętych i uznanych za niekluczowych jest ogromne. A są to osoby wysoko wykwalifikowane, pracujące na podstawie wielu skomplikowanych ustaw.
Czujemy się przez rząd poniżeni i upokorzeni.
- Poza wymiarem czysto ludzkim, głębokim i uzasadnionym poczuciem niesprawiedliwości oraz rozgoryczenia u pracowników, którzy zostaliby pozbawieni dodatków, trzeba brać również pod uwagę aspekt praktyczny – mówi dalej Maczyński.
- Od wielu lat obserwujemy zwiększony odpływ kadr z pomocy społecznej, a dodatki, które miały go zahamować mogą przyczynić się, wbrew intencjom rządu, do jego nasilenia. Osoby pozbawione dodatków już zapowiadają i mogą całkowicie odejść z pracy w pomocy społecznej lub przejść na stanowiska, za które otrzymają dodatek. Z punktu widzenia budżetu państwa koszt wypłacenia dodatków na przykład osobom realizującym świadczenia rodzinne nie jest wysoki, ponieważ w skali kraju jest to ok. 6 do 8 tys. osób i naszym zdaniem nie warto ponosić ani wskazanego ryzyka, ani zniwelować pozytywnych efektów rządowego programu, w sytuacji gdy wprost ustawodawca zakładał objęcie dodatkami wszystkich pracowników zatrudnionych w jednostkach pomocy – tłumaczy.
Na stole jest obecnie kilka propozycji: zmiana w samej uchwale lub zmiana interpretacji istniejących przepisów. - Rozmowy na ten temat już przeprowadziliśmy i oczekujemy, że strona resortowa będzie je kontynuowała z konkretnym efektem podsumowuje Maczyński