Ten rok będzie dla pracodawców wyjątkowo trudny, jeśli chodzi o pozyskanie pracowników sezonowych. Mają na to wpływ niskie bezrobocie, odpływ Ukraińców i oczekiwania co do wysokości stawek wynagrodzenia.

Agencje pracy zostały wręcz zalane zapytaniami o pracowników tymczasowych. Im bliżej sezonu żniw i wakacji, tym bardziej ich liczba rośnie. Pracodawcy przyznają, że pozyskanie dodatkowych rąk do pracy we własnym zakresie graniczy z cudem.

– Nie ma odpowiedzi na ogłoszenie, a jak już ktoś odpowie, to oczekiwania co do stawki są tak wysokie, że mówię „pas” – tłumaczy właściciel restauracji nad morzem.

Mateusz Żydek, rzecznik prasowy Randstad, dodaje, że według analiz przeprowadzonych przez tę firmę w tym roku dodatkowych pracowników tymczasowych, stażystów i praktykantów na okres wakacyjny będzie szukać 34 proc. pracodawców. W zeszłym roku było to 24 proc.

– Wróciliśmy więc do wakacyjnego zapotrzebowania sprzed pandemii – przyznaje Mateusz Żydek.

Gremi Personal wylicza, że rok temu miał po 20 zapytań w miesiącu o pracowników. W tym ma nawet po kilka dziennie, co daje średnio ok. 100 miesięcznie. Jest tak trudno, że dużo agencji nie wywiązuje się wręcz ze zobowiązania dostarczenia pracowników na czas.

– Ostatnio mieliśmy kilka zapytań, czy na cito możemy zapewnić pracowników do prac sezonowych, których nie zorganizowała inna firma, i to nie były małe zamówienia, ale rzędu 250–300 osób – informuje Tomaš Bogdevič, dyrektor generalny Gremi Personal.

Na wzrost zapotrzebowania wskazuje też Julia Zachornia z Grupy VIPoL, mówiąc, że w porównaniu z ubiegłym rokiem obserwuje więcej zapytań od polskich pracodawców o pracowników tymczasowych w sezonie. Do obsadzenia firma ma sporo wakatów.

Skąd te trudności?

Eksperci wskazują na kumulację kilku czynników. Pierwszym jest odpływ cudzoziemców, w tym Ukraińców, do pracy do krajów na zachodzie Europy, ale też do innych prac z Polsce.

– Obserwujemy migrację pracowników z Ukrainy do innych krajów Unii Europejskiej, oferujących wyższe wynagrodzenia – potwierdza Julia Zachornia.

Eksperci wskazują też na dane GUS, z których wynika, że z roku na rok do prac dorywczych trafia coraz mniej cudzoziemców. Na koniec 2023 r. było ich 1,015 mln, z czego 395,6 tys. wykonywało pracę na podstawie umów cywilnoprawnych. Dla porównania – rok wcześniej było to odpowiednio: 1,004 mln i 432,6 tys.

– Ukraińcy nie chcą już pracować przy pracach sezonowych. Interesuje ich stałe zatrudnienie i lżejsze prace. Tymczasem zatrudnienie obcokrajowców z krajów, gdzie potrzebna jest wiza do Polski, wydłuża proces o kilka miesięcy – zauważa Tomaš Bogdevič.

Eksperci dodają, że przed 2020 r. absolutna większość Ukraińców szukała pracy na okres trzech–sześciu miesięcy, ale już w czasie pandemii ta grupa zaczęła się kurczyć z uwagi na kwarantannę, która utrudniała przemieszczanie się. Natomiast po lutym 2022 r. znaleźliśmy się w zupełnie innej rzeczywistości – obywatele Ukrainy przebywający w Polsce planują swój pobyt długoterminowo, uwzględniając potrzeby rodzinne, możliwości kształcenia się oraz rozwoju. Jak wylicza Yuriy Grygorenko, główny analityk Gremi Personal, obecnie o 40 proc. mniej Ukraińców jest zainteresowanych pracą w Polsce, w tym sezonową, w stosunku do 2023 r.

Eksperci zwracają też uwagę, że zmienił się profil statystycznego pracownika z Ukrainy. To często kobieta, w dodatku jest w Polsce z dziećmi, które ma pod swoją opieką. Takie osoby mogą preferować pracę jednozmianową i to także będzie wpływać na trudności rekrutacyjne.

– W przypadku Ukraińców dołożyłbym jeszcze kwestię przedsiębiorczości. Pracownicy z Ukrainy, gdy już zapoznali się z realiami polskiego rynku, są bardziej skłonni np. do kontynuacji u nas swoich małych biznesów z Ukrainy i zakładania firm, takich jak usługi fryzjerskie czy kosmetyczne, mały handel itp. – podkreśla Mateusz Żydek.

Jak zauważają eksperci, konsekwencje afery wizowej, czyli wciąż dotkliwy brak transparentnego i dogodnego procesu legalnej relokacji pracowników z dalekich zakątków świata, blokują z kolei możliwość zastąpienia potencjalnych kandydatów do prac sezonowych z Ukrainy przedstawicielami innych narodowości. Na przykład osobami z Filipin czy Nepalu.

Do tego coraz silniej są odczuwane kwestie demograficzne, czyli dostępność polskich pracowników. Ponieważ jest ich coraz mniej, są coraz bardziej poszukiwani na rynku pracy, dlatego oni też preferują już inne stanowiska, a pracodawcy otwierają im takie możliwości, obniżając wymagania lub oferując doszkalanie.

Wzrost stawek nie pomaga

Sytuacji na rynku pracowników sezonowych nie są w stanie zmienić nawet większe stawki. Te są średnio o ok. 10 proc. wyższe w porównaniu z zeszłym rokiem. Jak zauważa firma VIPoL, pracownicy sezonowi mogą zazwyczaj liczyć na stawkę od ok. 28 zł brutto do 45 zł brutto. W przypadku pracy w szeroko pojętej branży hotelarsko-restauracyjnej do podstawowego wynagrodzenia dochodzą napiwki.

– Stawki dla pracowników sezonowych wzrosły o 3–5 zł netto miesięcznie w porównaniu z zeszłym rokiem. Najlepszym tego dowodem jest wzrost płacy minimalnej. W ubiegłym roku wynosiła 3490 zł brutto, w tym 4242 zł brutto, a od 1 lipca 4300 zł brutto – tłumaczy Krzysztof Inglot, założyciel Personnel Service, ekspert rynku pracy. Dodaje, że aż 70 proc. pracodawców dostrzegło rosnące oczekiwania finansowe Ukraińców.

Przepisy o wynagrodzeniu minimalnym nie mają jednak zastosowania do płacy dla pomocników rolnika. Z reguły przy zbiorach pracownicy tymczasowi zarabiają więc mniej, bo płaci im się np. od kilograma zebranych plonów.

– W okresie dużego zapotrzebowania na siłę roboczą, jak teraz, przewaga osób świadczących pracę sezonową rośnie. Mają większe możliwości negocjacji wynagrodzenia, choć wiele zależy od regionu kraju – zauważa jeden z rolników.

Tej nierówności postanowił się przyjrzeć resort rolnictwa, który w odpowiedzi na pytania DGP wyjaśnił, iż wdrożenie płacy minimalnej przy pracach sezonowych w rolnictwie wymaga dokonania dogłębnej analizy, m.in. pod względem konkurencyjności czy przewag komparatywnych. Dotychczas przeprowadzenie analiz w celu ustalenia płacy minimalnej przy pracach sezonowych w rolnictwie nie było rozważane.

Jednak rolnicy nie popierają tego rozwiązania. Jak tłumaczą, powinni mieć większe możliwości w zakresie ustalania stawek.

– Gdy ceny za zbiory są niskie, nie jesteśmy w stanie płacić dużo. Inaczej niczego nie zarobimy. Jeśli zostanie wprowadzona płaca minimalna w rolnictwie, może dojść do sytuacji, że bardziej będzie się opłacało zostawić plony na polach, niż je zebrać. A na tym straci każdy – rolnik, lokalna społeczność, która dorywczo zarabia, ale też gospodarka – zaznacza jeden z właścicieli plantacji owoców, przyznając, że w tym roku zbiory oporządza o połowę mniejsza liczba osób niż przed rokiem.

Gdzie najbardziej brakuje

Rolnicy są wśród pracodawców, którzy najbardziej odczuwają brak rąk do pracy sezonowej. Podobnie producenci warzyw i owoców, którzy rozpoczynają właśnie pierwsze zbiory, oraz producenci żywności – z uwagi na uciążliwą pracę, gdyż wykonuje się ją zazwyczaj w warunkach dużego chłodu i wilgoci. Wśród branż, w których najbardziej brakuje pracowników sezonowych, jest również HoReCa, czyli przedsiębiorcy zajmujący się hotelarstwem, restauracjami i cateringiem.

– W tej branży brakuje zwłaszcza wykwalifikowanych pracowników, czyli kucharzy albo osób, które płynnie posługują się językiem polskim – mówi ekspert Gremi Personal.

Praca jest dostępna także w handlu i usługach, gdzie rotacja z uwagi na sezonowość jest bardzo duża. Od ręki można ją dostać też w produkcji (plastik, drewno, elektronika, farmacja) oraz w logistyce magazynowej. Tu nie wymaga się znajomości polskiego.

– Trudności mają wszystkie sektory, które mierzą się z sezonowym wzrostem zapotrzebowania na produkty i usługi lub z dużą liczbą urlopów stałej załogi. Już w poprzednich latach zatrudnienie pracowników z zagranicy nie zmieniało za bardzo sytuacji. W tym roku część sektorów może jeszcze mocniej odczuć niedobór chętnych do pracy dorywczej, jeśli zrealizuje się scenariusz odpływu mężczyzn z Ukrainy – zauważa Mateusz Żydek.

Rekrutować pracowników w okresie wakacyjnym zamierzają też firmy świadczące usługi dla innych przedsiębiorstw, np. w zakresie telefonicznej obsługi klienta, wsparcia informatycznego czy księgowego. Klienci tych firm w okresie urlopowym mierzą się z brakami kadrowymi i często decydują się na takie doraźne wsparcie ze strony wyspecjalizowanych podwykonawców.

Rynek się cywilizuje

Pracodawcy nie stoją z założonymi rękami. Starają się skusić na okres wakacyjny swoją ofertą pracowników zatrudnionych na stałe w innych miejscach. Ze względu na atrakcyjną stawkę pracownik w swoim stałym miejscu pracy bierze urlop – płatny lub bezpłatny – i w tym czasie podejmuje się takiego dorywczego zajęcia, aby dorobić do pensji. To na tyle skuteczne, że, jak wynika z badań, co piąty polski pracownik jest skłonny do poszukiwania takiego dodatkowego zatrudnienia wobec trudności finansowych związanych z rosnącymi kosztami życia.

– Drugim sposobem na pozyskanie pracowników sezonowych jest skierowanie oferty do uczniów i studentów, w tym dodatkowych zachęt związanych z finansowaniem miejsca noclegu, jeśli pracodawca chce przyciągnąć młodych ludzi do miejsc pracy w miejscowościach turystycznych. Mamy jednak sygnały od pracodawców, że z przyciąganiem młodych pracowników nie jest w tej chwili na rynku łatwo. Szczególnie że okres wakacyjny to także czas, gdy następuje wysyp ofert praktyk i staży zgodnych z wybieranymi przez studentów kierunkami zawodowymi – mówi Mateusz Żydek.

Wyżywienie oraz zakwaterowanie to zachęty stosowane coraz częściej. Mieszkania w pobliżu miejsca pracy w branży turystycznej stały się standardem, bo w kurortach trudno o zakwaterowanie na własną rękę. Noclegi wraz z wyżywieniem zapewniają też branża gastronomiczna oraz rolnictwo. Coraz więcej przedsiębiorstw zapewnia też prywatną opiekę medyczną.

– W końcu jest też widoczne, że sektor prac sezonowych cywilizuje się pod kątem legalności zatrudnienia. Coraz mniej osób pracuje na czarno, widać zmianę podejścia do pracowników z tego sektora: są wdrażane procesy i rozwiązania HR, które w innych sektorach już są standardem. Pracownika do danej branży najlepiej przyciąga przewidywalność, która przekłada się na poczucie bezpieczeństwa – wyjaśnia Yuriy Grygorenko. ©℗

ikona lupy />
Zatrudnienie obcokrajowców w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe