Wprowadzone od stycznia 2024 r. przepisy umożliwiające płacenie za godziny nadliczbowe w urzędach okazały się martwe. Dyrektorzy generalni wolą dać pracownikom wolne, zamiast zapłacić.
Urzędnicze związki zawodowe od lat walczyły o wprowadzenie przepisów, które pozwolą na wypłacanie urzędnikom wynagrodzenia za pracę w nadgodzinach. Umożliwiły to wreszcie zmiany, które zostały zapisane w art. 5 ustawy z 16 czerwca 2023 r. o zmianie ustawy o podatku od towarów i usług oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2023 r. poz. 1598). Obowiązują od 1 stycznia 2024 r.
Według nowych regulacji za nadgodziny pracownicy korpusu służby cywilnej mogą się domagać czasu wolnego lub wynagrodzenia. Co ciekawe – dotyczy to również osób zajmujących wyższe stanowiska w służbie cywilnej, z wyłączeniem dyrektora generalnego urzędu i kierownika urzędu. O tym, która z tych opcji zostanie przyznana, decyduje dyrektor generalny. Jednak, jak się okazuje, osoby decyzyjne nie są skłonne, aby płacić ekstra urzędnikom.
Mniej na nagrody
Z sondy DGP wynika, że w urzędach nie praktykuje się wypłacania pieniędzy za godziny ponad wymiarowe. Mazowiecki Urząd Wojewódzki w Warszawie poinformował nas, że od wejścia w życie przepisów dotyczących płatnych nadgodzin ani razu nie wypłacił członkom korpusu należności za nadgodziny. Osoby pracujące po godzinach odbierają czas wolny. Inga Januszko-Manaches, rzecznik prasowy Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego, również przyznaje, że w sprawdzanym przez nas okresie nie wypłacano wynagrodzeń za przepracowane godziny nadliczbowe. Identyczna sytuacja jest w Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim. Ministerstwo Finansów też od początku roku nie wypłaciło nawet złotówki za nadgodziny.
Bywają jednak urzędy, które prowadzą inną politykę, choć takie praktyki są w mniejszości. Piotr Pieleszek z Zachodnio pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego wskazuje, że od 1 stycznia 2024 r. do teraz wypłacono członkom korpusu wynagrodzenie za pracę w godzinach nadliczbowych w łącznej kwocie 4095 zł za 95,5 godziny.
Zdaniem prof. Stefana Płażka, adwokata i adiunkta z Uniwersytetu Jagiellońskiego, o tym, czy za dłuższą pracę urzędnik powinien otrzymywać pieniądze, czy czas wolny, powinna decydować sama zainteresowana osoba. Tymczasem urzędnicy mówią, że gdy chcą składać wnioski o wypłatę, słyszą od swoich przełożonych, iż nie ma dodatkowych środków na ten cel. Płacenie za pracę po godzinach oznacza więc zmniejszenie kwot przeznaczonych na fundusz wynagrodzeń.
– U nas przełożeni apelują, żebyśmy się wyrabiali z pracą i żeby w ogóle nie trzeba było wykazywać nadgodzin – mówi Dominik Lach, przewodniczący NSZZ „Solidarność” Pracowników Administracji Podatkowej.
– Być może ktoś na kierowniczych stanowiskach dostaje pieniądze za nadgodziny, ale na szeregowych posadach urzędniczych raczej nie słyszałem o przypadkach wypłacania pieniędzy ekstra. Jeśli nawet doszłoby do wypłat, to kosztem niższych nagród, więc koło się zamyka – kwituje Dominik Lach.
Podobna sytuacja jest w innych urzędach.
– Co do zasady nie praktykuje się u nas odbierania za dodatkową pracę gratyfikacji finansowych. Najczęściej jest odbierany czas wolny. Generalnie mamy jednak tak pracować, aby tych nadgodzin nie wypracowywać – potwierdza Robert Barabasz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim.
Jego zdaniem przepisy o wynagrodzeniach za nadgodziny nie byłyby martwe, gdyby poza funduszem wynagrodzeń, w tym funduszem nagród, były oddzielne środki finansowe wydzielone na cel związany z nadgodzinami.
A rąk do pracy brakuje
Eksperci są nieco zdumieni taką polityką dyrektorów generalnych. Tym bardziej że urzędy borykają się z brakiem kandydatów na wolne stanowiska. W efekcie pozostali członkowie korpusu muszą więcej pracować. Co więcej – w przypadku urzędników mianowanych, którzy obecnie mogą mieć nawet 12 dni urlopu wypoczynkowego ekstra, nie ma potrzeby przyznawania dodatkowych dni wolnych. Dla nich i wielu pozostałych pracowników dodatkowe wynagrodzenie za pracę po godzinach byłoby zapewne bardziej pożądane niż czas wolny. Z kolei dla pracodawcy lepszym rozwiązaniem byłoby wydanie dodatkowych pieniędzy na ten cel niż pozostawanie z wolnymi etatami.
– Wiele konkursów na wolne stanowiska pozostaje nierozstrzygniętych, bo nie zgłaszają się kandydaci albo ci, którzy się pojawiają, nie spełniają wymagań. Braki kadrowe powinny więc skłaniać dyrektorów generalnych do płacenia za nadgodziny – mówi prof. dr hab. Jolanta Itrich-Drabarek z Uniwersytetu Warszawskiego, były członek Rady Służby Cywilnej.
Eksperci podkreślają, że przepisy dotyczące urzędników i tak są mniej korzystne niż te obowiązujące prywatnych pracodawców.
– Tam podstawową zasadą jest zapłata za nadgodziny oprócz wynagrodzenia również dodatku. Tymczasem ustawa o służbie cywilnej daje możliwość członkowi korpusu złożenia do przełożonego wniosku o wypłatę pieniężną, ale bez dodatku, jaki przewiduje kodeks pracy – mówi dr Jakub Szmit, ekspert ds. administracji publicznej z Uniwersytetu Gdańskiego.
Najbardziej zapracowanymi urzędnikami są osoby zatrudnione w skarbówce, urzędach wojewódzkich oraz podległych im instytucjach, a także ministerstwach i kancelarii premiera. Takie wnioski płyną z najnowszego raportu szefa służby cywilnej za 2023 r. W tym okresie przepracowano prawie 742 tys. godzin nadliczbowych, czyli o 4 tys. godzin więcej niż w 2022 r. (738 tys.). Godziny nadliczbowe wypracowało 559 urzędów (32 proc.). W 2021 r. przy okazji pandemii nadgodzin było jeszcze mniej, bo wielu urzędników pracowało z domu. Dla porównania w 2012 r. liczba godzin nadliczbowych wynosiła prawie milion. Urzędnicy przyznają, że w praktyce tych nadgodzin może być nawet dwukrotnie więcej, tyle że nie wszyscy członkowie korpusu służby cywilnej domagają się ewidencjowania dodatkowej pracy. ©℗