Wyrok Trybunału Konstytucyjnego potwierdzający, że starostowie mogą zatrzymywać prawo jazdy za niepłacenie alimentów, był zaskoczeniem.
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego potwierdzający, że starostowie mogą zatrzymywać prawo jazdy za niepłacenie alimentów, był zaskoczeniem.
Większość samorządów i ekspertów, mając na uwadze wcześniejsze orzeczenie sędziów w tej sprawie, spodziewała się, że ponownie zdecydują o jego niekonstytucyjności. Stało się jednak inaczej. Argumenty, które kiedyś podnoszono przeciw temu instrumentowi nacisku – choćby taki, że pozbawiony prawa jazdy dłużnik może nie znaleźć pracy – teraz zinterpretowano w odmienny sposób.
To, że zatrzymanie prawa jazdy nadal może być straszakiem na uchylających się od alimentów rodziców, nie oznacza jednak, że w walce z nimi rząd może już spocząć na laurach. Jest tu bowiem jeszcze wiele do zrobienia. Wskaźnik ściągalności alimentów sięgający 13–14 proc. to wstydliwy wynik, i to nawet mimo tłumaczenia, że jego wzrost rozpoczął się z zaledwie 1-proc. poziomu. Co więcej, wydaje się, że przy zastosowaniu wszystkich dostępnych działań w stosunku do dłużników to maksymalny pułap, jaki może być obecnie osiągnięty.
Potrzebne są więc nowe rozwiązania, które pozwoliłyby na zwiększenie skuteczności egzekucji alimentów. Na razie jednak nic o nich nie słychać i raczej nie należy oczekiwać, że w najbliższym czasie propozycje skuteczniejszych działań się pojawią. A szkoda, bo z roku na rok rosną wydatki budżetu na świadczenia, które są wypłacane na dzieci pozbawione alimentów. Zaoszczędzone z tego tytułu pieniądze na pewno spodobałyby się resortowi finansów.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama