Czy w czasach poprawności politycznej jest jeszcze przestrzeń na popełnianie błędów? Gdzie leży granica między artystyczną prowokacją a wolnością? Do czego prowadzi dzisiejsza łatwość oceniania i "cancelowania"?

W piątek, 19 listopada 2021, ukazał się album "New Man, New Songs, Same Shit. Vol. 2" zespołu Me and That Man.

Uczciwie wiem, że to jest bardzo dobry album. Dlatego, jeżeli umiecie oddzielić człowieka od twórcy, a macie na przykład problem ze mną, to zaryzykujcie i posłuchajcie tej płyty, bo istnieje szansa, że to jest muzyka, która Was w sobie rozkocha – mówi Adam Nergal Darski w rozmowie z Marcinem Cichońskim.

Premiera płyty jest pretekstem do spotkania i zastanowienia, czy w czasach poprawności politycznej jest jeszcze przestrzeń na popełnianie błędów? Gdzie leży granica między artystyczną prowokacją a wolnością? Do czego prowadzi dzisiejsza łatwość oceniania i "cancelowania"?

Zapraszamy do wysłuchania podcastu "DGPtalk: Po stronie kultury".

O ZESPOLE ME AND THAT MAN

Me and That Man to zespół. To jest projekt, którego jestem po prostu kuratorem, a nie dyktatorem. Nie jestem jedynym piszącym dla Me and That Man i mam naprawdę bardzo zdolnych, fajnych muzyków.

To międzynarodowy skład. Mam Sashę Boole z Ukrainy, który napisał dwie piosenki na tę płytę. Jest Mateo Bassoli z Włoch, który napisał jedną, fantastyczną piosenkę "Angel Of Light".

Jest to mój pomysł, mój projekt i jestem osobą prowadzącą go, ale absolutnie jest to też kolektyw i to słychać na płycie, przede wszystkim w różnorodności piosenek i ich bogatym kolorycie brzmieniowym – wyjaśnia Adam Nergal Darski.

O ALBUMIE "NEW MAN, NEW SONGS, SAME SHIT. VOL. 2"

W pewnym sensie, pierwsza płyta, "New Man, New Songs, Same Shit. Vol. 1”, miała podobną formułę. Tak samo jest teraz: wydaje mi się, że po jednym singlu, lepiej nie wnioskować, co to jest za album. Po dwóch singlach, tym bardziej. A po trzech? Już absolutnie nie.

To jest bardzo różnorodny album o wielkiej dynamice. Mam nadzieję, że to jest ciekawe. Dla mnie jest takie na pewno. Myślę, że sam bym się zanudził, gdyby cały album był w stylu jednej piosenki, płaski i bez energii – mówi Darski.

O ZESPOLE BEHEMOTH I "ŁATKACH"

Trochę na własne życzenie znalazłem się w tej sytuacji. Przecież trzydzieści lat funkcjonuję w swojej jaskini, w swojej niszy – jak zwał, tak zwał. Stworzyłem swoją artystyczną przestrzeń. Jest radykalna. Jest, jaka jest i nie jest dla wszystkich. Zdaję sobie z tego sprawę.

Behemoth z całym swoim radykalizmem i brakiem kompromisu artystycznego zaszedł tak wysoko. Nawet ostatnio graliśmy areny po całej Europie, będąc bezpośrednim supportem dla Slipknot. A to jest duże osiągnięcie dla tego typu bandu.

Rozumiem, że za tym idą różne myśli, różne opinie i łatki, które mi przyczepiają. Ok, it is what it is. Choć czasami jest to irytujące.

Najczęściej jest to irytujące, kiedy wchodzę na spotkanie z dziennikarzem i on zaczyna gadać na taki dyżurny temat kotów. Jest to potwornie irytujące. To jest tak słabe, tak głupie, że ja nawet nie umiem obrócić tego w żart. Jestem wtedy zawsze maksymalnie zażenowany. Po pierwsze, jaki to jest stereotyp. Po drugie, po co go powielać?

Zdaję sobie sprawę, że potencjał komercyjny i nawet radiowy płyty Me and That Man jest większy niż to, co się prawdopodobnie z nią wydarzy. Szkoda, ale rozumiem to – stwierdza Adam Nergal Darski.

PODCASTY DGPtalk - POSŁUCHAJCIE!

Podcasty "DGPtalk: Po stronie kultury" znajdziecie także w serwisach: Spotify, iTunes Podcast oraz Google Podcast i aplikacjach: Lecton oraz Squid. Zapraszamy do subskrybowania!