"Jeżeli naród nie ma swojej własnej technologii, to tak, jakby nie miał armii...” – tym zdaniem prezes Huawei przekonał w latach 90. przywódcę Chin do inwestycji w rozwój technologii telekomunikacyjnych. To było strategiczne posunięcie. Od tego czasu nasi azjatyccy konkurenci uprawiają swoje technologiczne firmy, podlewając je obficie rządowymi subwencjami.
Modernizacja i bezpieczeństwo
Chiny są bardzo konsekwentne w realizowaniu strategii nowego jedwabnego szlaku, opartego w głównej mierze na inwestycjach i pożyczkach (pułapka zadłużenia często pociąga za sobą konieczność wyboru określonego, wyłącznego inwestora). Nie zatrzymują ich podejmowane w Europie próby ograniczania dostępu do rynku. W Europie są już obecnie sektory całkowicie zdominowane przez chińskich producentów. Dotyczy to półprzewodników, akumulatorów litowo-jonowych, paneli fotowoltaicznych, inwerterów i wielu innych. Niepokój budzą zwłaszcza te technologie, od których zależą europejska transformacja energetyczna, a także bezpieczeństwo cyfrowe krytycznej infrastruktury energetycznej.
Czekają nas rozwój i modernizacja sieci, niezbędne w kontekście przyłączania OZE, magazynów energii, elektromobilności. Jednocześnie borykamy się z problemem masowego ograniczania generacji OZE z powodu braku możliwości zbilansowania mocy/energii z tych źródeł w Krajowym Systemie Elektroenergetycznym. Eksperci Instytutu Jagiellońskiego i Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW) oszacowali łączne koszty transformacji energetycznej w Polsce w latach 2025–2040 na ponad 1,5 bln zł. Potrzeby są ogromne. Obecnie marnujemy zieloną energię, podczas gdy zapotrzebowanie na nią rośnie. Konieczne cyfryzacja i automatyzacja sieci postępują, ale powoli. Co więcej, postępują one często bez wystarczającego zabezpieczenia pod kątem cyberbezpieczeństwa.
W Polsce nie ma standardów cyberbezpieczeństwa dla urządzeń IoT i telemechaniki pracujących na sieciach energetycznych. To oznacza w zasadzie sytuację, w której można kupować i instalować urządzenia bez weryfikacji w tym zakresie.
Faktem jest, że Polska nie zabezpieczyła swojego rynku przed dostępem potencjalnie niebezpiecznych rozwiązań. Wciąż istnieje luka legislacyjna dotycząca weryfikacji oraz wprowadzania na rynek urządzeń komunikacyjnych pod kątem bezpieczeństwa cyfrowego. Niestety, wzmacnia to podejście z prawa zamówień publicznych, które premiuje niskocenowych dostawców. Urządzenia IoT, gromadzące dane i będące w stanie ingerować w sieć energetyczną, są kupowane masowo od dostawców spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Dochodzi do sytuacji, gdy w ramach przetargu dostawcy nie muszą udostępniać nawet próbek urządzeń, a sam przetarg opiera się na deklaracjach i niskiej cenie.
Technologie jak armia
Polskie prawo wyraźnie nie nadąża za wyzwaniami gospodarczymi i transformacyjnymi. Energetyka, tak jak cała gospodarka, nie może zostać w tyle za rozwojem technologii, musi się szybko cyfryzować. Bez cyfryzacji nie będzie skutecznej transformacji, zwiększenia elastyczności i niezawodności sieci. Ale technologie cyfrowe muszą być bezpieczne. Sektor energetyczny jako infrastruktura krytyczna jest szczególnie narażony na cyberataki. Technologie, zwłaszcza te cyfrowe, to nowa armia. Chińczycy już dawno zrozumieli, że to potężny oręż w walce o wpływy. Nasze otoczenie jest niepewne, turbulentne i dlatego strategicznie musimy już dziś zająć się zagrożeniami mogącymi się pojawić w przyszłości. Ostatnio nawet w Unii Europejskiej coraz częściej słychać głosy podkreślające konieczność budowania odporności na zagrożenia, także te cyfrowe. Większość krajów UE zdecydowała się więc na działania chroniące ich rynki przed niezweryfikowaną technologią. Łotysze i Czesi zabronili montowania urządzeń ICT (np. liczników z komunikacją) pochodzących od producentów spoza EOG. Grecja zadecydowała, że dla bezpieczeństwa wszystkie liczniki instalowane w ich sieci muszą być produkowane w kraju. Estonia uznała, że kody źródłowe i klucze szyfrujące do liczników powinny być przechowywane na terenie państwa UE lub NATO. Dostawcą modułów komunikacyjnych do liczników w Niemczech mogą być tylko niemieckie firmy. W Europie są też znane niechlubne przypadki uzależnienia się krajów od obcej technologii (Węgry, Słowacja). Lokalni, europejscy producenci bankrutują lub przenoszą produkcję do Tunezji lub Chin. Gospodarki tracą lokalny przemysł, płacący podatki, dający miejsca pracy, tworzący ekosystem lokalnej kooperacji. Można się pokusić o stwierdzenie, że europejskie firmy nie tylko nie działają w warunkach równej konkurencji, lecz w wielu przypadkach są wręcz od początku na straconej pozycji.
Unia ma wiele do zrobienia
Geopolityczne zagrożenia są związane z nieuczciwą konkurencją, której źródłem są zagraniczne subsydia. Chiny otwarcie deklarują stosowanie bezpośrednich lub pośrednich zachęt i dopłat dla swoich producentów i dystrybutorów, którzy zalewają UE tanimi wyrobami. Nasze wewnętrzne regulacje promują zakup z Chin gotowych wyrobów, zamiast wspierać produkcję na terenie Polski Dotyczy to głównie regulacji celnych, które zwalniają chińskie wyroby gotowe z cła, a nakładają cła na materiały do produkcji na terenie Polski. Z Brukseli docierają informacje, że UE prowadzi przegląd i planuje zmiany w europejskich dyrektywach dotyczących zamówień publicznych, aby zapewnić preferencje dla europejskich dostawców w strategicznych sektorach i technologiach. Jest też planowane wzmocnienie regulacji UE w zakresie równoważenia subsydiów. To długo oczekiwane i pilne, ale mocno spóźnione zmiany.
Wzmocnienie konkurencyjności europejskiej gospodarki leży w naszym narodowym interesie. Powinniśmy chronić unijny rynek, wprowadzać preferencje dla produktów made in Europe, jak najszybciej zrewidować politykę celną i ustanowić wyraźne ograniczenia w zakresie cyberbezpieczeństwa dla produktów i rozwiązań ICT sprowadzanych spoza krajów EOG i NATO. Regulacje powinny wzmacniać lokalną produkcję w Europie. Mniej europejskich producentów to mniej innowacji i nowych technologii, mniej wartościowych miejsc pracy, a także wpływów do budżetów państw członkowskich. Musimy przeciwdziałać dezindustrializacji, która prowadzi do uzależnienia się od obcych technologii i powolnej utraty suwerenności technologicznej.
Cele transformacji energetycznej powinny więc być połączone z europejską polityką przemysłową. Transformacja w Polsce to ogromna szansa, o ile zostanie dobrze wykorzystana. Polscy producenci i dostawcy muszą brać w niej aktywny udział jako innowatorzy. Potrzebna jest zorganizowana współpraca między uczelniami, firmami i energetyką w celu opracowania i wdrożenia innowacyjnych rozwiązań skrojonych na miarę potrzeb. Ale konieczny jest też dialog koncernów energetycznych z dostawcami.
W Polsce działa wielu producentów rozwiązań dla sektora energetycznego, rozwinęliśmy infrastrukturę wytwórczą, mamy know-how, kapitał ludzki i potencjał dla innowacji. Co więcej, sieci dystrybucyjne mediów energetycznych w każdym kraju wymagają dopasowania rozwiązań i usług. Tu warto polegać na sprawdzonych i zweryfikowanych dostawcach, którzy dostarczą rozwiązania, zapewnią gwarancję i serwis na miejscu.
Transformacja energetyczna to ogromna szansa dla polskiej gospodarki. Byłoby ogromnym marnotrawstwem niewykorzystanie tej szansy na tworzenie w Polsce wysokokwalifikowanych miejsc pracy i silnych lokalnych firm generujących wpływy do budżetu państwa. ©℗