Globalizacja jest słowem dźwięcznym, rzec by można nawet okrągłym. W końcu formowana była przez setki lat, niezależnie od ówczesnej nomenklatury i szerokości geograficznej. Narastające zjawisko łączenia świata upłynniało handel międzynarodowy, likwidowało bariery geopolityczne i kulturowe

Stopniowo ekonomia produkcji stawała się głównym wyznacznikiem sukcesu gospodarczego, zapewniając coraz lepszy dostęp do najbardziej pożądanych i niezbędnych towarów. Okazało się, że określone wyroby można produkować taniej i szybciej za granicą, gdzie obowiązuje bardziej atrakcyjny klimat inwestycyjny. Nie wymaga to ponoszenia kosztownych nakładów oraz związanych z nimi ryzyk biznesowych. I bez wątpienia, przy tak dynamicznej skali postępu cywilizacyjnego oraz integracji, jakich doświadczyliśmy przez ostatnie dekady, takie rozwiązanie wydawało się najbardziej logiczne.
Mankamenty decyzji
Niestety w pewnym momencie zjawisko globalizacji wymknęło się spod kontroli. Sprawiło, że w ciągu ostatnich dwóch lat rządy na całym świecie zwołały najwięcej sztabów kryzysowych od czasu zakończenia II wojny światowej. Epidemia oraz zbytnie uzależnienie gospodarek od zewnętrznych dostaw towarów i surowców zaczęły paraliżować istniejące systemy ekonomiczne i zdrowotne, wprowadzając państwa w czasową stagnację lub recesję. Budowane latami łańcuchy dostaw zewnętrznych nie wytrzymały ekstremalnego zjawiska, z którym mierzymy się do dzisiaj. Zasady bieżącej filozofii gospodarczej stały się nieaktualne na naszych oczach.
Sytuacja epidemiczna uwypukliła mankamenty wszystkich decyzji gospodarczych, jakie świat podejmował przez ostatnie dziesięciolecia. Szybko okazało się, na ile niezależne są przemysły krajowe. Czy skala produkcji towarów strategicznych realizowana jest na bezpiecznym poziomie? Na czym tak naprawdę polega patriotyzm gospodarczy? W końcu jak silne jest uzależnienie rodzimych rynków od importu?
Punktem kulminacyjnym był szczyt epidemii w marcu 2020 r., kiedy w Chinach i Indiach masowo zamykano fabryki leków, substancji czynnych i wyrobów medycznych. W państwach, które do dzisiaj są głównymi dostawcami tych strategicznych, ratujących życie ludzi, produktów do Europy. Kraje, które do tej pory były uzależnione od dalekowschodnich dostawców, zaczęły wstrzymywać oddech, ponieważ zrozumiały, że od tej pory mogą liczyć tylko na siebie. Pojawiło się widmo załamania systemów ochrony zdrowia. Mieliśmy to szczęście, że w Polsce spotkaliśmy się z dynamiczną reakcją krajowych producentów leków i wyrobów medycznych, którzy podejmowali ryzykowne biznesowo działania w celu sprowadzenia niezbędnych towarów i utrzymania dostępu Polaków do leczenia.
Panująca niepewność zbliżyła współpracę administracji publicznej i przedsiębiorców, których wspólnym celem było zapewnienie bezpieczeństwa obywateli. Tym razem nam się udało, jednak kolejne doniesienia opinii publicznej dowodzą, że powinniśmy szybko zastanowić się, jakie zmiany należy wdrożyć, aby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości. Biorąc pod uwagę prognozy polskich i światowych epidemiologów, COVID-19 może nie być ostatnią epidemią, która dotyka nasze pokolenie.
Nowy model państwa
Skala problemu jest jednak dużo większa niż posiadanie niezbędnych produktów medycznych. Konieczne jest stworzenie nowego modelu współczesnego państwa, które będzie odporne na zagrożenia zewnętrzne. Do tej pory obrazem największego kataklizmu był stan czynnej wojny z namacalnym i jednoznacznym wrogiem, który w obliczu dzisiejszych zdarzeń jest jednym z wielu w galerii.
Wystarczy przypomnieć sobie 400-metrowy kontenerowiec, który w 2021 r. na tydzień zablokował Kanał Sueski, ograniczając 10 proc. światowego handlu. Międzynarodowe straty wynikające z zerwanego łańcucha dostaw liczone były w miliardach dolarów, z niebagatelnym wpływem na cały świat, w tym Polskę. Nawarstwiające się skrajne zjawiska pogodowe, takie jak ostatni huragan „Ida” pędzący przez USA z prędkością ok. 260 km/h czy tureckie pożary lasów, powodowały z kolei kolosalne ograniczenia w transporcie lotniczym. A miało być łatwiej i szybciej.
Narodowe wsparcie
Globalizm. W którymś miejscu na mapie dążenia do wspólnoty gospodarczej przeszacowaliśmy? Dywersyfikacja i nacjonalizacja produkcji na nowo wraca na państwowe agendy i staje się jednym z priorytetów planów gospodarczych. Wilbur Ross, amerykański sekretarz ds. handlu, już w styczniu br. przewidywał, że epidemia przyspieszy proces odbudowywania miejsc pracy na terenie USA. Inni eksperci mówili o szerszym trendzie antyglobalizacji. I wydaje się, że kolejne decyzje polityczne mówią same za siebie. We Francji wprowadzono miliardowe ulgi podatkowe i wsparcie finansowe na cyfryzację produkcji i przyciągnięcie inwestycji z zagranicy. W Wielkiej Brytanii powstają kolejne rządowe fundusze wsparcia mające za zadanie wzmacniać stabilność gospodarki. Niemcy natomiast powołują pełnomocnika ds. szczepionek, którego zadaniem będzie sprawdzenie, w jaki sposób można rozszerzyć produkcję farmaceutyków przy finansowym zaangażowaniu państwa.
Suma zdarzeń
Biorąc pod uwagę światową dominację Dalekiego Wschodu w produkcji szerokiej gamy kluczowych produktów, to właśnie na tym obszarze geograficznym należy oprzeć nasze prognozy dotyczące globalnego podejścia. Ceny chińskich leków, wyrobów medycznych, komponentów elektronicznych czy paneli fotowoltaicznych poszybowały w ostatnim czasie od kilkudziesięciu do kilkuset procent w górę. Spada dostępność produktów ze względu na rosnący popyt ze strony krajów trzecich. Najbardziej mrożące wydają się natomiast zmiany cen transportu frachtowego – np. z Azji do Europy – które wzrosły nawet o 600 proc. Pomimo częściowego ustąpienia epidemii wartości te nie ulegają zmianom. Wypracowanie dominującej pozycji na rynku światowym przez kraje azjatyckie wymaga jej utrzymania. Na końcu ulicy, buty powoli wiąże monopol.
W obliczu tak znaczących i nieprzewidywalnych zdarzeń powinniśmy przeprowadzić szybką kalkulację. Czy oszczędności, które zostały wygenerowane poprzez umieszczenie produkcji za granicą (#import), nie zostaną pokonane przez rosnące koszty i straty społeczne, które będzie trzeba ponieść ze względu na brak realnej rodzimej alternatywy…? ©℗