Przesiadka z węgla na gaz w energetyce może nie być tak korzystna, jak się do tej pory wydawało. Taryfa gazowa urośnie od października o 7,4 proc.

Wychodząc z węgla w produkcji energii, Polska planuje wejść w inne paliwo kopalne, czyli gaz. Rząd przekonuje, że to przejściowe i konieczne. Tymczasem ceny gazu rosną skokowo – na europejskiej giełdzie 1 MWh kosztuje 70 euro (wobec 10 euro rok temu). Prąd z gazu nie będzie więc tani.
Think tank klimatyczny EMBER zwraca uwagę, że jest też inne ryzyko oprócz niestabilnej ceny gazu, związane m.in. z unijnym prawem. Nie jest bowiem przesądzone, czy Bruksela uwzględni gaz w taksonomii i czy poza CO2 nie zacznie też pobierać opłat za emisję metanu.
Eksperci EMBER wyliczają, że założony w Polityce Energetycznej Polski do 2040 r. (PEP2040) wzrost produkcji energii z gazu o 41 TWh przełoży się na 8,2 GW zainstalowanej mocy gazowej do 2030 r. (obecnie jest to ok. 3,2 GW). Jednak plany, o których wspominają spółki energetyczne, dają aż 12,9 GW mocy z gazu ziemnego, czyli jedną trzecią obecnej mocy całego krajowego systemu energetycznego.
Polska planuje zatem największy wzrost produkcji energii elektrycznej z gazu ziemnego w UE, co jest posunięciem dość niezwykłym jak na kraj bez znaczących własnych zasobów tego paliwa – zwracają uwagę analitycy. Jednocześnie zauważają, że realizacja wszystkich planów może być nierealistyczna. A to ze względu na dotychczasowe doświadczenia, a raczej kłopoty Polski z realizacją projektów energetycznych na dużą skalę. Dodają, że 70 proc. nowych mocy z gazu ma służyć wyłącznie produkcji prądu (a nie prądu i ciepła), mimo że w przypadku samej energii elektrycznej są dostępne tańsze alternatywy, jak np. OZE. Jednak rząd i energetyczne spółki Skarbu Państwa często podkreślają, że nie ma innego wyjścia, bo czymś trzeba stabilizować w systemie zmienne OZE.
– Nie mamy dzisiaj alternatywy dla źródeł gazowo-parowych. Ceny gazu to jedno, a nasze zobowiązanie do obniżania emisji to drugie, bloki gazowo-parowe istotnie mniej emitują niż zwykły blok węglowy – powiedział prezes Enei Paweł Szczeszek. Jego spółka analizuje obecnie opcje magazynowania nadwyżek z OZE.
Jednak zdaniem analityków EMBER mało uwagi poświęca się temu, że planowane inwestycje gazowe mogą doprowadzić do trwałego uzależnienia Polski od kolejnego, po węglu, paliwa kopalnego. I tu wskazują trzy czynniki ryzyka z tym związane. Pierwszy wynika ze zmiennych cen gazu z importu, co może „zagrozić bezpieczeństwu energetycznemu Polski i spowodować wzrost cen energii elektrycznej dla konsumentów”. Na ostatni wzrost cen gazu złożyło się kilka przyczyn. Były to mroźna zima, która doprowadziła do wyczerpania rezerw; przekierowanie LNG z Europy do Azji oraz zmniejszony tranzyt gazu z Rosji przez Ukrainę.
„W związku ze zbliżająca się zimą ceny gazu będą prawdopodobnie dalej rosnąć. Wszystkie te czynniki stanowią znaczne zagrożenie dla ekonomicznej opłacalności proponowanych nowych elektrowni gazowych” – podkreślają eksperci. W ubiegłym tygodniu rzecznik Kremla powiedział, że uruchomienie gazociągu Nord Stream 2 zrównoważy ceny gazu, co w Polsce zostało odebrano jako potwierdzenie manipulowania dostawami do Europy przez Rosjan.
Drugi czynnik ryzyka, wynikający z nadmiernego polegania na błękitnym paliwie, to przyszłe regulacje unijne, które mogą utrudnić pozyskanie finansowania dla projektów gazowych oraz zwiększyć ich koszty. Wśród takich zmian w prawie wymienia się m.in. możliwe uregulowanie emisji metanu, do której dochodzi w trakcie przesyłu gazu. „Dodatkowa emisja metanu spowodowana wyciekami gazu w łańcuchu dostaw nie jest obecnie ujęta w cenach emisji CO2 ani przepisach UE, ale prawdopodobnie zmieni się to wraz z rosnącą uwagą poświęcaną wpływowi metanu na zmiany klimatu” – wskazują analitycy.
Inne zagrożenia legislacyjne to m.in. brak pewności, czy gaz będzie zaklasyfikowany do zrównoważonych inwestycji w ramach unijnej taksonomii. Choć nie ma jeszcze ostatecznego kształtu tego dokumentu, to EMBER wskazuje, że sugerowane przez Komisję Europejską wykluczenie projektów emitujących powyżej 270 g CO2/kWh „skutecznie zablokowałoby wsparcie dla projektów innych niż kogeneracyjne”, czyli takie, które produkują jednocześnie prąd i ciepło.
Ponadto utrudnione może być finansowanie projektów gazowych z pieniędzy pochodzących ze sprzedaży drożejących pozwoleń na emisję CO2. Warszawa ma m.in. zamiar utworzyć wart 80 mld zł Fundusz Transformacji Energetyki, który ma być zasilany przychodami z pozwoleń. Jeśli jednak na unijnym rynku handlu pozwoleniami zostanie ograniczone albo wyeliminowane finansowanie projektów spalających paliwa kopalne, to gaz na tym funduszu nie skorzysta. ©℗
Sekretarz energii USA z wizytą w Polsce
To będzie pierwsza wizyta w Europie sekretarz Jennifer Granholm. Przyleci do Warszawy na trzecie spotkanie ministrów Partnerstwa na rzecz Transatlantyckiej Współpracy Energetyczno-Klimatycznej. Spotka się m.in. ministrem klimatu i środowiska Michałem Kurtyką. Tematami rozmów będą m.in. współpraca atomowa i Nord Stream 2. – Ten gazociąg jest szkodliwy dla bezpieczeństwa energetycznego Europy, nawet przed fizycznym uruchomieniem staje się przedmiotem gry ze strony naszego wschodniego sąsiada – powiedział Kurtyka, nawiązując do rosnących cen gazu. Dodał, że Polska nie zmieniła w tej sprawie stanowiska i konsekwentnie tę sprawę podnosi.
JZ
Jak zmieni się produkcja prądu z gazu w krajach UE do 2030 r.
nieznane