- Nowy polski śmigłowiec wielozadaniowy byłby w 100 proc. zaprojektowany, wyprodukowany z uwzględnieniem indywidualnych wymogów zamawiającego, przetestowany i modernizowany w Polsce - mówi Marco Lupo, prezes Leonardo Poland i PZL Świdnik.
DGP
Ile osób utraciło pracę w PZL-Świdnik w ostatnich tygodniach?
PZL-Świdnik, podobnie jak cały przemysł lotniczy, ucierpiał z powodu skutków pandemii COVID-19. Cały sektor zareagował wdrożeniem środków zaradczych i bezpieczeństwa, a także podjął działania operacyjne odpowiednie do czasu dużej niepewności. Dla nas oznacza to rozstanie się z ponad 200 pracownikami. Większość stanowią osoby, które osiągnęły wiek emerytalny, zatrudnione na podstawie umów krótkoterminowych lub podwykonawcy. Zwolnienia są częścią planu, który jest reakcją na kryzys pandemiczny, ale nasza długoterminowa strategia pozostaje niezmieniona.
Czy planujecie dalsze zwolnienia w najbliższym czasie?
W tej chwili plan dotyczy wspomnianej liczby, tj. ok. 200 pracowników. Takie są też uzgodnienia ze związkami zawodowymi. Nie wiemy, jak rozwijać się będzie sytuacja związana z COVID-19, ale na tym etapie nie widzimy konieczności kolejnych zwolnień.
Dlaczego prezes Beata Stelmach została odwołana?
Nowy kierunek menedżerski w PZL-Świdnik, jako część Leonardo, dobrze reprezentuje naszą strategię, która łączy zintegrowane możliwości Leonardo i jego globalną pozycję z jak najszerszym zakresem zaangażowania polskiego przemysłu.
Więc dlaczego została zwolniona?
Taka była decyzja rady nadzorczej.
Jaka jest obecna sytuacja w PZL-Świdnik?
Jesteśmy jedną z pierwszych firm w Polsce, która wprowadziła środki zaradcze przeciwko COVID-19. Dziś oferujemy pracownikom wyjątkowo bezpieczne środowisko pracy.
Z punktu widzenia biznesu i produkcji wyzwaniem są zmniejszone zamówienia, głównie z rynku cywilnego. PZL-Świdnik, jako część Leonardo, jest centrum doskonałości w produkcji struktur lotniczych. Zakłady te nie są całkowicie uzależnione od produkcji cywilnej. Sytuacja w pierwszym kwartale tego roku, podobnie jak całej Grupy Leonardo, była dobra pod względem nowych zamówień, chociaż w niektórych obszarach pierwsze efekty pandemii były już widoczne, np. na wspomnianym już cywilnym rynku lotniczym.
Związki zawodowe twierdzą, że sytuacja jest zła, że nie ma dość pracy. Nawet niektórzy posłowie w związku z tym odwiedzili ostatnio zakłady. Jak to pan skomentuje?
Zaprzeczamy pogłoskom, że sytuacja jest zła. Przyszłość PZL-Świdnik opiera się na dwóch filarach. Po pierwsze, eksport związany jest z globalnym sukcesem Leonardo, a ten jest niepodważalny. Drugim filarem jest rynek krajowy. Tak jak w każdym kraju, w którym jesteśmy obecni, istnieją programy wspierające lokalny przemysł lotniczy i bezpieczeństwo narodowe. Widzimy to m.in. we Włoszech, a w USA bardziej związane jest to z programami obronnymi. Zapewne Polska będzie miała również swoje rozwiązania w tej kwestii.
Jakie prace są obecnie prowadzone w PZL-Świdnik?
Główna działalność przemysłowa obejmuje produkcję i modernizację śmigłowców z rodziny Sokół oraz śmigłowców SW-4. Ważny jest też projekt i testowanie pierwszego polskiego bezzałogowego śmigłowca wiropłatowego SW-4 Solo. Został on wybrany przez ministerstwa obrony Włoch i Wielkiej Brytanii w celu zademonstrowania możliwości nadzoru morskiego podczas pierwszego programu obronnego finansowanego przez UE ‒ Ocean 2020.
Od końca lat 90. PZL-Świdnik był partnerem dzielącym ryzyko wspólnie z Leonardo, projektując kadłub śmigłowca AW139, który odnosi niekwestionowane sukcesy na światowym rynku śmigłowcowym przez ostatnie 15 lat. Produkcja tych kadłubów cały czas jest kontynuowana.
Produkcja w zakładzie obejmuje także m.in. komponenty gondoli oraz inne części lub elementy konstrukcyjne dla międzynarodowych firm lotniczych, takich jak GKN, Bombardier, Gulfstream, Embraer, Honeywell, ATR, Airbus.
PZL-Świdnik zasługuje teraz na więcej ‒ na powrót do procesu projektowania, produkcji i rozwoju nowych śmigłowców na rynki krajowe i eksportowe przy jak największym zaangażowaniu polskich partnerów przemysłowych oraz na tworzenie wielu wysoko kwalifikowanych miejsc pracy.
Przecież Leonardo jest właścicielem PZL. Skoro zakład zasługuje na więcej, to dlaczego nie umieści w Świdniku projektowania i produkcji kolejnych modeli?
PZL-Świdnik jest strategicznym podmiotem w Grupie Leonardo, który jest gotowy na wszelkie nowe wyzwania. W obliczu nadchodzącej recesji spodziewamy się, że armia podejmie decyzję w sprawie nowego polskiego śmigłowca, który pozwoli w pełni wykorzystać możliwości świdnickiego zakładu oraz łańcucha dostaw w Polsce. Jest to zawsze sytuacja win-win. Wygra zarówno wojsko, jak i przemysł. Program nowego polskiego śmigłowca może być akceleratorem uzdrowienia gospodarczego Polski po recesji spowodowanej pandemią. Silny sektor o ugruntowanej wiedzy specjalistycznej wymaga nowych programów przemysłowych gwarantujących ciągłość na wszystkich płaszczyznach. Bez nich posiadane zdolności mogłyby zostać utracone.
Porozmawiajmy o umowie, którą Leonardo już w Polsce podpisał. Jaka część zamówienia na AW101 trafia do PZL-Świdnik?
Od początku produkcji AW101 w PZL-Świdnik zajmujemy się produkcją płyty sufitowej, podłogi pilota, owiewki górnej kadłuba i paneli podłogowych. Wyprodukowaliśmy już ponad 40 zestawów dla różnych klientów, w tym m.in. z Włoch, Norwegii, Japonii. Następnie do produkcji w ramach programu AW101 wprowadzono elementy awioniki, takie jak główny panel instrumentów, skrzynki awioniki, konsole boczne i konsole wewnętrzne. Kolejnym dużym komponentem AW101 była tylna rampa.
Co to znaczy w kategoriach pieniędzy? MON zapłaci 2,5 mld zł za cztery AW101.
Około 20 proc. tych środków pozostaje w Świdniku, uwzględniając również wsparcie logistyczne.
Jak ocenia pan szansę na modernizację 25 śmigłowców Sokół?
Przede wszystkim gotowi jesteśmy wesprzeć każdą decyzję polskiego rządu dotyczącą modernizacji lub wymiany floty. Długoterminowe utrzymanie floty z rodziny Sokół i jej modernizacja nie jest jednak możliwe z obiektywnych przyczyn, które nie zależą od nas. Dlatego jesteśmy gotowi produkować w Świdniku nowy polski śmigłowiec wielozadaniowy. Jego konstrukcja byłaby oparta na naszych wielofunkcyjnych wiropłatach AW139, naturalnych następcach Sokoła.
Ten śmigłowiec jest bestsellerem na rynkach światowych, został nawet wybrany przez Siły Powietrzne USA w specjalnym wariancie Boeinga. Nowy polski śmigłowiec wielozadaniowy byłby w 100 proc. zaprojektowany, wyprodukowany z uwzględnieniem indywidualnych wymogów zamawiającego, przetestowany i modernizowany w Polsce. Koszt opracowania nowego śmigłowca i jego nabycia byłby porównywalny z modernizacją obecnej floty, przy jednoczesnym znacznym zmniejszeniu kosztów operacyjnych w cyklu użytkowania. Ta unikalna propozycja korzystnych wartości nie ma sobie równych, a do tego daje możliwości eksportu w ramach umów międzyrządowych, jeśli polski rząd tak zdecyduje.