Jako szybko starzejące się społeczeństwo powinniśmy się dziś przygotowywać do życia w nowych realiach: od poziomu emerytur, przez opiekę zdrowotną, po liczbę szkół. Jakie konsekwencje przyniesie zapaść populacyjna i czy możemy jeszcze odwrócić ten trend?

W Polsce zaczął się właśnie 36. rok kryzysu demograficznego. W 1989 r. poziom dzietności spadł u nas poniżej poziomu zastępowalności pokoleń wynoszącego ok. 2,1 dziecka na kobietę i od tej pory stale się zmniejsza: w 1997 r. współczynnik ten wynosił 1,5, w 2023 r. – 1,16. To nie tylko jeden z najgorszych wyników w Europie, lecz także na świecie. Kolejne pokolenie Polaków będzie o połowę mniej liczne niż obecne. Według najnowszej prognozy demograficznej Głównego Urzędu Statystycznego liczba osób w wieku produkcyjnym zmaleje z 21,7 mln w 2023 r. do 16,7 mln w 2060 r.Kobiet po sześćdziesiątce i mężczyzn, którzy skończyli 65 lat, będzie w naszym kraju 10,8 mln (dziś – 8,7 mln).

Początkowo było łatwo przeoczyć nadchodzący kryzys. W 2010 r. mieliśmy z jednej strony dużą liczbę osób w wieku produkcyjnym (24,8 mln), z drugiej – stosunkowo mało dzieci i seniorów (13,7 mln). Przyczyniło się to do szybkiego rozwoju gospodarczego Polski.

Przez ponad 30 lat trwała u nas dyskusja na temat tego, czy kryzys demograficzny jest w ogóle faktem. Tymczasem w 2020 r. okazało się, że proporcje pracujących i niepracujących są prawie takie same jak w okresie transformacji ustrojowej – tyle że się odwróciły. O ile w 1990 r. mieliśmy 11 mln dzieci i 4,8 mln seniorów, o tyle trzy dekady później mieliśmy odpowiednio 6,9 mln najmłodszych i 8,6 mln osób starszych.

Wydaje się, że istnieje dziś konsensus w sprawie potrzeby zwiększenia dzietności. Rzecz w tym, że korzyści z polityk wspierających demografię pojawią się nie wcześniej niż za 40 lat. Tak wielkie zmiany demograficzne powodują, że niezbędne staje się opracowanie planu adaptacji kraju, który pozwoli państwu i obywatelom dostosować się do nowych realiów: począwszy od wysokości emerytur, przez opiekę zdrowotną, po więziennictwo.

Wiek emerytalny w górę od zaraz

Jednym z głównych wyzwań stojących przed starzejącym się społeczeństwem jest spadek poziomu życia. Rośnie liczba osób pobierających emeryturę, a maleje liczba tych, które płacą składki. Według obliczeń Instytutu Emerytalnego w 2014 r. stopa zastąpienia (stosunek wysokości świadczenia do ostatniej pensji osoby przechodzącej na emeryturę) wynosiła 52,5 proc.; w 2020 r. – tylko 42,4 proc. Do 2060 r. współczynnik ten ma w optymistycznym scenariuszu spaść poniżej 20 proc. Oznacza to, że emerytury dzisiejszych trzydziestolatków będą średnio niższe niż jedna piąta ich ostatniego wynagrodzenia.

Tak niskie świadczenia nie pozwolą na godne życie, dlatego wzrośnie odsetek pracujących emerytów. Według danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego w I kw. 2020 r. 6,1 proc. emerytów było aktywnych zawodowo, a w 2024 r. – już 8,7 proc. Choć ten trend utrzyma się w następnych latach, problem nie zniknie. Pracują głównie „młodzi” emeryci (szczególnie kobiety po 60. roku życia), którym pozwala na to zdrowie. Wraz z wiekiem rosną jednak koszty leczenia, zwiększa się częstotliwość hospitalizacji i pojawia się potrzeba opieki. To zaś wyklucza aktywność zawodową.

Konieczne są zatem działania, które zapewnią przyszłym seniorom odpowiedni poziom życia. Pierwsze to zrównanie i podniesienie wieku emerytalnego. Według doktora Jarosława Oczka z Wydziału Nauk Ekonomicznych i Zarządzania UMK w wyniku podniesienia go do 67 lat dla obu płci stopa zastąpienia wzrosłaby z 18,7 proc. do 28,7 proc. Drugie potrzebne działanie to promowanie indywidualnego oszczędzania na emeryturę poprzez akcje edukacyjne i zachęty finansowe.

Wyludnienie gmin. Będą fuzje i przejęcia

W następnych dekadach zdecydowana większość jednostek samorządu terytorialnego (JST) będzie się wyludniać. Z powodu spadku wpływów finansowych i braku rąk do pracy dojdzie do upadku poziomu usług publicznych – najpierw na wsiach, potem w małych miastach, a w perspektywie 30 lat w miastach średniej wielkości. Niektóre samorządy będą miały tak mało mieszkańców, że świadczenie im usług przestanie być racjonalne pod względem logistycznym i ekonomicznym.

Dlatego konieczne jest łączenie niektórych JST – choćby po to, aby zapewnić lokalny transport publiczny, utrzymać placówki ochrony zdrowia, komisariaty policji czy komendy straży pożarnej. Choć funkcjonowanie tych instytucji jest finansowane w większości z budżetu państwa, to wsparcie samorządów jest również znaczące. Dzięki większej liczbie osób korzystających z usług publicznych państwo będzie też bardziej skore wykładać na nie pieniądze.

Kolejny problem to szkoły. W 2024 r. w Polsce mieszkało 3,7 mln dzieci w wieku 7–15 lat; w 2034 r. będą ich 3 mln, a w 2044 r. jedynie 2,7 mln. Wymusi to likwidację placówek oświatowych i uszczuplenie kadry nauczycielskiej. Proces ten już zresztą trwa – w 2024 r. było 246 szkół zagrożonych likwidacją (zarówno podstawowych, jak i ponadpodstawowych). Znikanie szkół w małych miejscowościach pociągnie za sobą konieczność zapewnienia uczniom nie tylko bezpiecznego transportu do placówek w większych ośrodkach, lecz także ciepłego posiłku i odpowiedniej koordynacji (chodzi o to, by dzieci nie musiały czekać na autobus powrotny do domu dopóki inni uczniowie nie skończą lekcji).

Kryzys demograficzny i rotacja lekarzy

W 2023 r. wydatki na leczenie wyniosły 7,1 proc. PKB (w tym 5,8 proc. to wydatki publiczne, a 1,3 proc. prywatne), w sumie 169 mld zł. Kwota ta będzie ciągle rosnąć – nie tylko z powodów ekonomicznych, takich jak inflacja, lecz także demograficznych.

Malejąca liczba ludności i szybkie starzenie się lokalnych społeczności spowodują, że niezbędna będzie analiza optymalizacji obecnej sieci szpitali. Proces ten jest niezwykle trudny: z jednej strony wymaga uwzględnienia zdolności finansowych i organizacyjnych, z drugiej – potrzeb lokalnej populacji. Pokazuje to choćby zeszłoroczna dyskusja na temat możliwej likwidacji porodówek. Utrzymywanie oddziału, na którym poród odbywa się raz na kilka dni, jest mało racjonalne. Jednak brak takiego oddziału może wpłynąć za poziom życia obywateli zamieszkujących dany ośrodek.

Podobne dylematy będą dotyczyć praktycznie każdego oddziału szpitalnego. Najlepszym rozwiązaniem byłoby doprowadzenie do sytuacji, w której jeden szpital ogólny świadczący usługi na wysokim poziomie przypada na kilka powiatów. Bez reform może się okazać, że szpitale oferujące pełny zakres świadczeń będą dostępne jedynie w części miast wojewódzkich.

Należy się też zastanowić, jak zagwarantować dostęp do lekarzy specjalistów w małych miejscowościach. Już dzisiaj w niektórych ośrodkach skorzystanie z ich porad jest niemożliwe. Warto więc rozważyć rotację lekarzy w miejscowościach, w których brakuje lokalnych specjalistów.

Wraz z wiekiem rosną nasze potrzeby medyczne, co wiąże się z koniecznością zapewnienia transportu seniorom zamieszkującym mniejsze miejscowości – zapewnienie im opieki lokalnie na odpowiednim poziomie wydaje się mało prawdopodobne. Adrian Pacyna zajmujący się demografią, ze szczególnym uwzględnieniem demografii wsi, proponuje wyposażenie jednostek OSP w odpowiedni sprzęt, który umożliwiałby regularny przewóz seniorów na badania czy konsultacje lekarskie.

Kolejna sprawa to zapewnienie seniorom pomocy w życiu codziennym. W ciągu następnych dwóch dekad liczba osób w wieku 80+ pójdzie w górę – z 1,6 mln do ponad 3 mln. Część z nich będzie potrzebować regularnych wizyt opiekunów, którzy zadbają o ich higienę i wyżywienie, a także zweryfikują stan zdrowia.

Część osób będzie potrzebowała całodobowej opieki w domu pomocy społecznej. Obecnie przynajmniej częściowo koszty pobytu w takim ośrodku są pokrywane z budżetu gmin. Rosnące zapotrzebowanie na zinstytucjonalizowaną opiekę stanie się poważnym obciążeniem dla finansów samorządowych. Dlatego niezbędne jest zarówno rozbudowanie odpowiedniej infrastruktury, stworzenie mechanizmu wspierającego gminy w utrzymaniu DPS, jak i zadbanie o odpowiednio przeszkoloną kadrę. Już dziś można znaleźć półtoraroczne kursy opiekuna medycznego, ale oferta powinna zostać rozszerzona. Warto też stworzyć zachęty dla osób potencjalne zainteresowanych wykonywaniem takiego zawodu.

Skąd wziąć kadrę? Część zlikwidowanych szkół można by przekształcić w domy seniora, a nauczyciele będą mogli przekwalifikować się na opiekunów medycznych czy animatorów czasu wolnego dla osób starszych. To radykalny ruch, ale racjonalny z punktu widzenia zarówno wykorzystania zasobów materialnych (budynek, infrastruktura), jak i kompetencji miękkich pracowników. Oczywiście część nauczycieli ze zlikwidowanych szkół nie zgodzi się na przebranżowienie – wówczas należy przedstawić im inne propozycje zawodowe.

Musimy również zapobiec deficytowi personelu szpitalnego. Jak zauważył główny ekonomista Pracodawców RP Kamil Sobolewski, pielęgniarek w wieku 30–40 lat jest u nas czterokrotnie mniej niż tych w wieku 50–60 lat. Konieczne są nie tylko poprawa warunków pracy w zawodzie, lecz także dalsze zwiększanie limitów przyjęć na studia oraz analizy możliwości przekierowania części pielęgniarek na opiekunów medycznych.

Niedocenianym elementem opieki nad seniorami są wprowadzone w lipcu 2023 r. usługi sąsiedzkie. Polegają one na świadczeniu pomocy seniorom przez osoby z ich najbliższego otoczenia. Rozwój i upowszechnienie tego mechanizmu przyczyniłoby się do ograniczenia zapotrzebowania na zinstytucjonalizowaną opiekę w przypadkach, w których nie jest ona niezbędna. Obecne poziom finansowania usług sąsiedzkich – w 2024 r. było to 50 mln zł z Korpusu Wsparcia Seniorów jako rekompensata dla gmin – jest zdecydowanie za niski.

Demograficzna zapaść i długa lista wyzwań

Lista wyzwań związanych z demografią jest znacznie dłuższa i obejmuje m.in. wydatki infrastrukturalne (czy jest sens budować stadion w mieście, w którym w ciągu trzech dekad ubędzie 20 proc. mieszkańców?), więziennictwo (czy jesteśmy przygotowani na zmianę średniego wieku osadzonego?), obronę cywilną (jak dostosować ją do potrzeb społeczeństwa z dużym odsetkiem seniorów?), rynek pracy (liczba pracowników w wieku 55+ w ciągu dekady wzrośnie o 1,3 mln).

Wśród działań mogących załagodzić problemy starzejącego się społeczeństwa można wymienić też mądrą politykę imigracyjną. Krótkotrwale może ona odegrać pozytywną rolę na rynku pracy (głównie w dużych miastach), choć jej znaczenie jest przeceniane. Wynika to z dużej konkurencji o cudzoziemskich pracowników i wyczerpywania się naturalnych kierunków imigracji do Polski. W 2021 r. nasz rynek pracy zasiliło dodatkowe 109 tys. osób z zagranicy, w 2023 r. – jedynie nieco ponad 54,2 tys.

Najlepszym sposobem na zagwarantowanie rozwoju gospodarczego kraju w okresie kryzysu demograficznego jest zwiększenie efektywności pracy. Niestety, inwestycje w Polsce stanowią 17,6 proc. PKB przy średniej Unii Europejskiej na poziomie 22 proc.

Bez innowacji oraz zmian instytucjonalnych i finansowych czeka nas odczuwalny spadek poziomu życia, a w wymiarze indywidualnym – ludzkie tragedie. Potrzebowaliśmy trzech dekad, aby dostrzec potrzebę zwiększenia dzietności. Na adaptację do nowej rzeczywistości nie mamy tyle czasu. ©Ⓟ