Oto jeden z michałków (jak się drzewiej określało ciekawostki) – portal radia Tok FM, reportaż o właścicielu strzelnicy. Mówi: „Ciekawymi przypadkami są osoby, które dużo grały. Wiele z nich myślało, że strzelanie w rzeczywistości będzie wyglądało dokładnie tak samo jak w grach komputerowych. Tak jednak nie jest. I u nich widać, jak z oddaniem każdego strzału rośnie szacunek do broni”.

Poseł Grzegorz Braun w wielu momentach swojej kariery politycznej budził troskę o emocjonalną stabilność, ale akurat jego dawny postulat, by strzelnica stanowiła jeden z filarów ładu społecznego, zyskuje na wadze. Pewno, że dla jakieś grupy użytkowników najważniejsze pozostanie fantazjowanie na temat wojny – i w tych marzeniach właśnie oni odznaczają się zachwycającym bohaterstwem oraz właśnie ich strzał prosto w prawe oko pilota ruskiego śmigłowca ratuje przedszkole przed atakiem rakietowym. Niemniej, jak się zdaje, dla znacznie większej liczby strzelców ten kontakt ze światem realnym może być ozdrowieńczy. Używanie broni to odpowiedzialność. Strzelanie jest na serio.

Jak dużo ludzi patrzy przez zniekształcające okulary na wojnę toczoną przez Ukraińców w obronie niepodległości kraju? Akurat w Polsce mamy dla Kijowa sporo zrozumienia, wiemy, że Ruscy mordują naprawdę, a cała wojna jest utkana z odrażających epizodów. Co nieco o wojnie i okupacji wiemy, pewną pamięć narodową oraz rodzinną mamy. Internauci grzejący się wideoinformacjami z walk ukraińsko-rosyjskich, lecz blednący na myśl o chodzeniu w mundurze (wiadomo, gorąco!) i słabujący na widok martwego gołębia pewno nie dominują.

Jak jednak rozumieć w naszym narodowym kontekście organizowanie wojskowych defilad? Bądźmy szczerzy, cieszą się one od lat ogromnym powodzeniem i jeżeli nawet trudno uwierzyć, że wzmacniają patriotycznego ducha, to przynajmniej można się założyć o to, że go nie przygaszają. Politycy musieliby być święci, by tracić tak dobrą okazję wspólnej, społeczno-rządowej manifestacji uczuć.

Pewną cenę za te defilady jednak zapłacimy: wojna podczas parady wygląda na mało rzeczywistą, raczej odświętną, taką z gier komputerowych. Aż trudno sobie wyobrazić, że wypucowani na defiladę żołnierze oraz sprzęt będą się taplać w błocie i martwych ciałach. Może to zbyt daleko idący postulat, ale czy nie byłoby sensownie sprawić, żeby każdy dorosły widz parady przedstawiał zaświadczenie o odbyciu strzelania i wizytacji szpitala wojskowego? ©Ⓟ