Widząc zacięte twarze wielu luminarzy polskiej polityki i publicystyki, można samemu zmarkotnieć. Zwłaszcza kiedy wiele z tych twarzy jest maskami. Oto zaprzysięgli liberałowie prześcigają się w szukaniu dowodów, że agresywna 24-latka powinna siedzieć w więzieniu, bo to dobre miejsce reedukacji nacjonalistek.

A zaprzysięgli Katonowie nagle udają oburzenie wyrokiem sądu dla Mariki, bo prawo nie ma być surowe, lecz wspierające młodego człowieka, szukającego prawdziwych wartości. Naprawdę jest coś przygnębiającego w działaniu opinii publicznej, której sternicy dopasowują analizę sytuacji do bieżących potrzeb politycznych; chamówa i tyle.

I kiedy doszedłem do tej jakże oryginalnej konkluzji, byłem świadkiem takiej scenki ulicznej: dwie ciałopozytywne nastolatki jadą (cholerną!) hulajnogą elektryczną i potrącają starszego, na oko 60-letniego obywatela. Ten się przewraca, a dziewczęta zatrzymują się, nieco niepewne, jak się zachować. I, uwaga, to wstrząsająca chwila w tej opowieści, potrącony otrzepuje piach z kolan i uśmiecha się do sprawczyń – ot, kolizyjka, nie ma co robić dramy. Dziewczęta też się uśmiechają, jadą dalej.

Gdybym tak miał legitymację Związku Proroków RP, cała ta scenka okazałaby się znakiem Niebios. Prawica potrącona przez lewicę pada, ale wstaje. Wstaje, ale nie ma wykrzywionej resentymentem gęby. Może ma siniaka, ale przecież wobec bezmyślnych, lecz radosnych hulajnogiczek (hulajnogistek?), prezentuje się dobrze, wręcz OK, bo nieco lekceważy próbujące świat zawojować młode panie. Trzymajcie się, ale ja, prawica, nie takim dawałam radę...

Skoro prorokiem nie jestem, w każdym razie nie takim autoryzowanym, z opłaconą składką i podpisanym RODO, a Niebo komunikuje się ze mną raczej wstrzemięźliwie, to scence nie ma co dopisywać wielkich znaczeń. Trzeba racjonalnie założyć, że dwie nastolatki były dwiema nastolatkami, a starszy pan starszym panem. Może nawet jednym z tych, co to wierzyli w KOD (Margot, Dulkiewicz, Strajk Kobiet, pielęgniarki, a teraz w Tuska)? W takim razie jego uśmiech tym bardziej miałby cechy heroiczne! A dziewczyny, kto wie, może były z Konfederacji (chyba dalej na prawo to już nie – nie jeździły hulajnogą po mieście w poszukiwaniu tęczowej zarazy, tylko po prostu z bęcwalstwa na kogoś wpadły).

Przyznają zresztą Państwo, że wyjątkowo mało jest szans na to, by polska prawica miała twarz uśmiechniętą. Kiedyś, kiedy minister Ziobro był studentem, a bracia Karnowscy harcerzami, mistrzem anegdoty, zabawnej, erudycyjnej, niepozbawionej dystansu do świata i siebie był... Jarosław Kaczyński. Tak, ten sam, który przypina politycznym wrogom łatkę a to niemiecką, a to komunistyczną, a wszystko to mówi z wdziękiem kaprala wojsk Niemieckiej Republiki Demokratycznej.

Prawica uformowana przez Kaczyńskiego jest formacją wiecznego alertu i wiecznego podniecenia towarzyszącego nadchodzącej bitwie. I znowu trach. I znowu buch. Marika osądzona zbyt surowo, Margot zbyt łagodnie, Stuhr za łagodnie, Kaczyński (w sprawie Sikorskiego) za surowo. Walka z mackami sędziów, walka z mackami Europy, walka z mackami Putina, walka z walczącymi z PiS-em i tak w koło Macieju... W tej atmosferze trudno o ludzkie gesty, trudno o spokój ducha, trudno o dostrzeganie w ludziach o innej orientacji politycznej czegoś innego niż łupu. Samo słowo „radość” brzmi jak „słabość”, a słabość to, wiadoma rzecz, porażka.

Tak, wiem, radość nie kieruje przekazem liderów PO, niewiele kryje się za okazjonalnym uśmiechem Włodzimierza Czarzastego, a relacje TVN 24 z poczuciem humoru mieliśmy okazje niedawno przetestować. Szymon Hołownia, owszem, co nieco zachował radosnej werwy z początków swojej działalności, ale uśmiech mu schodzi z twarzy (uwaga, rym) przy lekturze sondaży. Władysław Kosiniak-Kamysz, któremu prorokowałem bardzo dobry wynik w wyborach prezydenckich 2020 r., zaczął się w tamtej kampanii szczerze uśmiechać i zrobiło się po chłopie. Chcesz osiągnąć sukces, krzyw gębę i warcz. ©Ⓟ