Gdy mówimy o równości płci na rynku pracy, to najczęściej rozumiemy ją jako identyczne traktowanie mężczyzn i kobiet. To, co mamy w zasadzie na myśli, to stworzenie warunków, w których płeć przestaje być cechą, którą można wytłumaczyć różnicowanie w jakiejkolwiek sytuacji zawodowej. Ale żeby móc powiedzieć, że równość została osiągnięta, niezbędne są odpowiednie analizy.

Lata badań przyniosły osiągnięcia w postaci narzędzi pozwalających np. sprawdzić, czy kobiety i mężczyźni otrzymują takie samo wynagrodzenie za taką samą pracę, czy mają podobne szanse na awans, czy przy uwzględnieniu potencjalnie istotnych różnic w osobowości tak samo często zajmują wysokie stanowiska. Okazuje się jednak, że to nie wszystko i że kreatywność naukowców pozwala jeszcze bliżej przyjrzeć się zjawisku nierówności.

James Bisbee (Uniwersytet Nowojorski), Nicolò Fraccaroli (Uniwersytet Browna) oraz Andreas Kern (Uniwersytet Georgetown) przyjrzeli się traktowaniu przez polityków szefów Systemu Rezerwy Federalnej. Ich danymi były stenogramy ze wszystkich wysłuchań w Kongresie z lat 2001–2020, w których brali udział przewodniczący Fed. Celem było sprawdzenie, czy w warstwie słownej kongresmeni tak samo traktowali zarówno Janet Yellen (kadencja w latach 2014–2018), jak i jej poprzedników i następcę.

Oryginalny pomysł wymagał zdefiniowania nowatorskich miar, aby dzięki nim opisać podejście kongresmenów do kolejnych szefów banku centralnego USA. A jako że słowa nie są tak jednoznaczne w odbiorze jak liczby, naukowcy uznali, że główną miarą (nie)równego traktowania będzie częstotliwość przerywania wypowiedzi (interruption). Wysłuchania przed Kongresem mają charakter bardziej zbliżony do swobodnej rozmowy, więc wchodzenie sobie nawzajem w słowo nie należy do rzadkości.

Wypowiedzi Yellen, jedynej kobiety na stanowisku prezesa Fed w badanym okresie, były przerywane najczęściej – dwukrotnie częściej niż w przypadku drugiego pod tym względem Scotta Garretta i o prawie 20 pkt proc. częściej (28 proc. vs 10–11 proc.) niż jej poprzednika Jerome’a Powella i jej następcy Bena Bernanke. Wynik jest pozbawiony wpływu czynników, które, poza różnicą płci, mogłyby dać takie dysproporcje. Po pierwsze, Yellen nie miała do czynienia z agresywniejszymi politykami niż pozostali szefowie Fed. Wypowiedzi kongresmenów uczestniczących w wysłuchaniach zostały porównane dla kadencji Yellen i Bernanke. Okazało się, że ta sama osoba przerywała częściej, gdy rozmówcą była Yellen.

Nie okazało się też prawdą to, że Yellen przerywano częściej, bo jej styl wypowiedzi był trudniejszy, czy też ona sama przerywała częściej innym. Jeśli w ogóle można mówić o różnicach, to przemawiają one raczej na korzyść Janet Yellen – szefowa Fed spokojniej wysłuchiwała swoich adwersarzy. Podobnie różnicy nie dało się przypisać osobowości Yellen, która mówiła porównywalnym tonem, używała analogicznych słów i wypowiadała się na zbliżone tematy do pozostałych szefów Fed. A jednak – to ona najczęściej musiała mierzyć się z przerywaniem wypowiedzi.

Oprócz przeanalizowania częstotliwości niezbyt eleganckiego prowadzenia rozmowy, badacze przyjrzeli się również tonom wypowiedzi kongresmenów. W tym celu posłużyli się aplikacją Perspective API (Google), która wykrywa toksyczny język rozmów internetowych. Chociaż wypowiedzi skierowane do Yellen były częściej przez algorytm uznawane za agresywne, to wynik dotyczący tonu wypowiedzi nie był tak jednoznaczny, jak ten związany z przerywaniem.

A więc równe traktowanie to nie tylko dostęp do najwyższych stanowisk, jak miało to miejsce w przypadku Yellen, ale również równe warunki pracy – tego już jedyna kobieta wśród szefów Fed w badanej próbie nie doświadczała. Warto jednak wspomnieć, że nie wszyscy kongresmeni byli wobec Yellen tak brutalni. Tych, którzy przerywali po równo – kobiecie i mężczyznom – łączy jedna sprawa: mieli córki. ©℗