Czasem myślę o sobie, że jestem jak deputowana francuskiej Partii Radykalnej, która sto lat temu wykrzyknęła: „Jestem radykalnie umiarkowana!”.

Umiar w polityce jest często traktowany jako unik: ktoś stara się nie wejść w starcie i zalecając jednocześnie wszystkim stronom umiar. Przy odwiecznym problemie cenzurowania treści pornograficznych zawsze jakiś inteligent, nie chcąc być podejrzewany o pruderię i zapędy cenzorskie, ale też nie chcąc stawać po stronie pornoli, będzie nas przekonywał, że „najgorszy jest ten niski poziom artystyczny tego typu produkcji”. Inny przykład jest boleśniejszy – kiedy ktoś nawołuje „obie strony konfliktu”, czyli napadniętą Ukrainę i agresorkę Rosję, do rozmów.
W obu tych przykładach deklarowany umiar ubogacony przez symetryzm jest tylko pretekstem, by kłamliwie, lecz wygodnie dla siebie, przedstawiać rzeczywistość. Wygodnie, bo można wymigać się od walki po stronie moralności publicznej, a ta walka, powiedzmy sobie prawdę, zawsze dokleja obrońcom gębę dulszczyzny lub kaptur świętej inkwizycji. Można lizać buty Putina i prezentować się jako szlachetny miłośnik pokoju, a nie ruska onuca. Tyle że umiar traktowany poważnie nie jest unikiem. Owszem, w pewnych sprawach prowadzi do zejścia z linii bitwy na inwektywy – wtedy, kiedy strony zgodnie fałszują rzeczywistość. Nie jest bowiem prawdą, że PiS dokonał zamachu stanu, i nie jest prawdą, że głosując na Tuska, stawiasz na Berlin.
Częściej jednak umiar prowadzi do obrywania niż do umykania i nawet wymaga pewnej dawki gniewu, by działać wbrew narracji plemion. Na przykład, kiedy wypada skrytykować plan zakupu wielkiej liczby zagranicznych czołgów przy niedoinwestowaniu elektronicznych „oczu i uszu”, systemu ochrony polskiego nieba (absurd!). Wizja powrotu do starej, dobrej Krajowej Rady Sądownictwa jest tylko wizją petryfikacji nawyków środowiska odwróconego plecami do potrzeb obywateli. Państwowe kredytowanie zakupów mieszkań zawsze prowadzi do wzrostu ich cen i wzrostu zysków banków. To ostatnie piętnuje polityk Konfederacji Sławomir Mentzen. Strach pomyśleć, jak wyglądać będzie Polska, w której Mentzen będzie ostatnim umiarkowanym. ©℗