Chociaż nasz system bankowy został zbudowany praktycznie od podstaw po upadku komunizmu, to mamy w nim instytucje działające nieprzerwanie od czasów powstania styczniowego, którego 160. rocznica wybuchu przypada w najbliższą niedzielę.

Oczywiście różnego rodzaju instytucje finansowe istniały już wcześniej. „Początki bankowości polskiej sięgają połowy XIV w.” – pisze w artykule „Dzieje bankowości polskiej do 1914 r. w zarysie” Andrzej Jezierski z Uniwersytetu Warszawskiego. I wylicza, że finansami zajmowali się kupcy, później bankierzy żydowscy, bankierzy nieżydowscy, jezuici, którzy zakładali „banki pobożne”, kahały utrzymywane przez gminy żydowskie, domy bankowe okresu przedrozbiorowego. W podręcznikach historii znajdziemy wzmianki o warszawskim Towarzystwie Kredytowym Ziemskim czy o Banku Polskim, uruchomionych w czasach Królestwa Polskiego, jeszcze przed powstaniem listopadowym. Cechą wspólną wszystkich tych podmiotów jest jednak to, że już od dawna nie istnieją.
Za to Bank Spółdzielczy w Golubiu -Dobrzyniu i Bank Spółdzielczy w Brodnicy działają i mają się nieźle. Oba rozpoczęły funkcjonowanie w 1862 r., kilka miesięcy przed wybuchem powstania styczniowego.

Najstarsza czternastka

„17 maja 1862 r. z Towarzystwa Rzemieślniczego wykluwa się obecny bank spółdzielczy. Inspiracją do założenia instytucji było istniejące od 1861 r. Towarzystwo Pożyczkowe dla Przemysłowców miasta Poznania oraz dwa miesiące starsza spółdzielnia kredytowa w Brodnicy. Początkowo wśród klientów banku dominowali rzemieślnicy oraz drobni przemysłowcy. Następnie szeregi zasilali miejscowi i okoliczni chłopi, a także kilku ziemian. Ta warstwa pod koniec lat 90. XIX w. najliczniej zawierała transakcje bankowe” – przedstawia początki swojej działalności BS Golub-Dobrzyń.
Przyjęło się, że najstarszy jest bank z Brodnicy, choć według danych publikowanych na stronie internetowej Narodowego Banku Polskiego to ten z Golubia-Dobrzynia wystartował sześć dni wcześniej. Trzeci jest BS w Jutrosinie.
„Tradycja Banku Spółdzielczego w Jutrosinie wywodzi się od «Towarzystwa zaliczkowego z odpowiedzialnością ograniczoną», które powstało 19 listopada 1863 r. Jego założycielami byli tutejsi kupcy i rzemieślnicy narodowości polskiej i niemieckiej. W następnych latach, przeciwstawiając się niemieckiemu naporowi, zaczęto wybierać do władz towarzystwa wyłącznie Polaków” – pisze o sobie na stronie internetowej BS Jutrosin.
Zalążki sprzed 1870 r. może sobie przypisać jeszcze co najmniej 11 innych ciągle działających banków spółdzielczych. Co najmniej, bo mamy np. bank w Śremie. Jego historia zaczyna się w 1850 r. Wtedy założono Towarzystwo Oszczędności i Pożyczek Wekslowych, które później przekształciło się w „bank ludowy”. Bank działał do początków lat 90. XX w. (z przerwą podczas niemieckiej okupacji), kiedy postawiono go w stan upadłości. „Bank Spółdzielczy w Śremie jako jedyny w Polsce wybronił się z widma całkowitej likwidacji. Wznowienie działalności bankowej po tak koszmarnym okresie wywołało zadowolenie i radość. Na zebraniu przedstawicieli w dniu 12 września 1995 r. przyjęto nowy statut oraz zmieniono nazwę banku na Spółdzielczy Bank Ludowy im ks. Piotra Wawrzyniaka w Śremie” – pisze o sobie z dumą instytucja.
Najstarsza czternastka (Śremu nie liczymy) ma siedziby na terenie dawnego zaboru pruskiego. Wspominanie do dziś niemieckiego naporu ma miejsce nie przez przypadek. „Przyjmuje się rok 1857 jako rok włączenia się banków niemieckich w aktywną politykę germanizacyjną. Wkrótce potem Polacy zaczęli tworzyć własne spółki kredytowe jako główną formę samoobrony ludności polskiej przed niemiecką dominacją gospodarczą. Rozwój ruchu spółdzielczego rozwijał się w warunkach walki narodowej, coraz ostrzejszej w drugiej połowie XIX w. (...) Za argumentami narodowymi mającymi skłonić każdego Polaka do oszczędzania w polskich bankach ludowych stały interesy społeczne” – wskazuje Ryszard Mikołajczak w artykule zamieszczonym w „Ruchu prawniczym, ekonomicznym i socjologicznym” z 1998 r.
Polacy musieli się bronić przed germanizacją, a jedną z form obrony była właśnie działalność samopomocowa. Sprzyjało jej to, że od połowy XIX w. na terenie Prus zaczęły powstawać, z czasem coraz liczniejsze, spółdzielnie pożyczkowe. Rywalizowały ze sobą dwa modele i ich twórcy: Franz Hermann Schulze i Friedrich W. Raiffeisen. Pierwszy był twórcą banków ludowych, drugi – kas oszczędnościowo-pożyczkowych. Zasady działania obu rodzajów podmiotów były nieco odmienne. Jedną z różnic było to, że banki Schulzego działały głównie w miastach, a kasy Raiffeisena służyły społecznościom wiejskim. Wynikało z tego różne podejście do odpowiedzialności finansowej członków kooperatywy. W modelu Schulzego dość wysokim wymaganiom co do wkładów członkowskich towarzyszyła ograniczona odpowiedzialność członków – tylko do wysokości wkładu. W drugim modelu zapisać się do kasy było łatwo i wystarczała niewielka wpłata, ale w razie problemów spółdzielcy byli obowiązani pokryć całość strat.
Jak możemy się domyślać, skoro inicjatywy, które poprzez finanse miały bronić polskości w Prusach, powstawały głównie w miastach, to miały charakter banków ludowych. „Twórcą polskiej spółdzielczości kredytowej w zaborze pruskim był Mieczysław Łyskowski, który nawiązał znajomość z Hermanem Schulze w okresie rocznego pobytu tego ostatniego we Wrześni w 1850 r.” – czytamy w „Słowniku historycznym bankowości polskiej do 1939 roku” Wojciecha Morawskiego. I dalej: „Gdy wśród niemieckiej ludności wiejskiej upowszechniać się zaczęły spółdzielnie typu Raiffeisena, odezwały się głosy, by wprowadzić je również wśród Polaków. (...) Zarząd związku spółek polskich sprzeciwił się jednak temu projektowi, obawiając się o jedność polskiego ruchu spółdzielczego. (...) W latach 90. rozstrzygnięta została ostatecznie rywalizacja między spółdzielniami systemu Schulzego i Raiffeisena na korzyść tych pierwszych”.

Nie tylko Prusy

Działające na terenie Prus spółdzielnie pożyczkowe nie miały wprost związków z powstaniem styczniowym. Ale jakieś połączenie da się znaleźć. Ryszard Mikołajczak wylicza: „W latach 1862-1870 powstało w Wielkopolsce i na Pomorzu 48 spółek kredytowych, które przetrwały próbę czasu. Podstawy organizacyjne bankom ludowym nadał powstaniec styczniowy ksiądz Augustyn Szamarzewski”. Po wybuchu powstania Szamarzewski, wikary w parafii w Środzie Wielkopolskiej, organizował werbunek ochotników, przemycał zaopatrzenie dla powstańców, a po pewnym czasie sam przedostał się na teren zaboru rosyjskiego. Został tam aresztowany i deportowany do Prus. Po krótkim pobycie w więzieniu wrócił do parafii, ale też, jak pisze w nowej książce „Historia i współczesność polskiej bankowości spółdzielczej” Zygmunt Miętki, „zajął się organizacją spółdzielczości kredytowo-oszczędnościowej wśród średzkich rzemieślników i rolników”.
W połowie lat 80. XIX w. został utworzony Bank Związku Spółek Zarobkowych, czyli działających w zaborze niemieckim spółdzielni kredytowych. Ksiądz Szamarzewski miał wpływ na obsadę kierownictwa tej instytucji. Gdy Szamarzewski zmarł w 1891 r., na czele związku spółek stanął ks. Piotr Wawrzyniak. „W latach sprawowania przez ks. Wawrzyniaka funkcji patrona Związku organizacja ta przeżywała niezwykły rozkwit. Liczba spółdzielni w nim zrzeszonych wzrosła z 76 w 1891 roku do 248 w 1910, a ich członków z 26 553 do 116 849, aktywa spółdzielni przyrosły zaś z 18 mln marek do 234 mln. Było to wynikiem rozmaitych nowych inicjatyw i ciągłego rozszerzania swojej oferty, tworzono chociażby tak zwane kasy groszowe dla dzieci, zbierano pieniądze przez kolektorów gminnych i parafialnych, płacono wyższe odsetki niż kasy niemieckie” – referuje Rafał Łętocha w artykule „W walce o polską duszę i ciało. Wielkopolskie tradycje gospodarcze”.
Efekty biznesowe działalności spółdzielni kredytowych w zaborze pruskim podsumowuje również Miętki: „Potencjał finansowy spółdzielni kredytowych do 1895 r. wykazywał systematyczną tendencję wzrostową, jednak ich poziom nie był wysoki. W 1895 r. spółdzielnie kredytowe z Wielkopolski dysponowały funduszami własnymi na poziomie 5,345 mln franków, zgromadzone depozyty stanowiły kwotę 16,670 mln franków oraz udzielone pożyczki na kwotę 20,293 mln franków. Jednak od 1895 r. rozpoczął się dynamiczny rozwój działalności spółdzielni kredytowych, co skutkowało wyraźnym wzrostem posiadanych zasobów finansowych”.
Rozpisujemy się na temat spółdzielni kredytowych z zaboru pruskiego, a jak zauważa Wojciech Morawski, „polska bankowość zaboru pruskiego była zdecydowanie najsłabsza”. Instytucje finansowe tworzone przez Polaków istniały również w pozostałych dwóch zaborach. Ale ich historia nie zaczyna się tak wcześnie. Tu „rekordzistą” jest Bank Handlowy w Warszawie, stworzony przez Leopolda Kronenberga w 1870 r. „Polacy traktowali restrykcyjność rosyjskiego prawa bankowego jako jeszcze jedną szykanę ze strony zaborcy. Pogląd taki był częściowo uzasadniony. Zarazem jednak efektem takiego systemu było wyjątkowe bezpieczeństwo systemu bankowego. Aż do wycofania się Rosjan z Królestwa Polskiego w 1915 r. nie upadł tam ani jeden bank akcyjny” – podkreśla Morawski.