Z sondaży wynika, że Ukraińcy z coraz większym optymizmem patrzą w przyszłość, choć Kreml eskaluje wojnę.

Według szacunków w Polsce żyje 1 mln ukraińskich uchodźców wojennych i kilkaset tysięcy imigrantów, którzy osiedlili się tu przed 24 lutego. Niezależnie od tego, kiedy i jak skończy się wojna ukraińsko-rosyjska, część z nich z pewnością zostanie. Warto więc zerknąć na sąsiadów przez pryzmat badań socjologicznych. A z nich wyłania się obraz umiarkowanie konserwatywnej nacji indywidualistów, która z coraz większym optymizmem patrzy w przyszłość, choć Kreml eskaluje wojnę.
Z jednej strony tylko 7 proc. Ukraińców deklaruje ateizm, zaś 87 proc. przynależność do któregoś z wyznań chrześcijańskich; dominuje oczywiście prawosławie z silnym, galicyjskim bastionem grekokatolicyzmu. Święta religijne obok Nowego Roku są też wymieniane jako ulubione i najchętniej obchodzone. Z drugiej strony aż sześciu na dziesięciu Ukraińców uważa, że Kościół nie powinien się wtrącać do polityki, zaś dodatkowe 8 proc. jest zdania, że jeśli już, to hierarchowie powinni krytykować władzę, jeśli ta kłamie bądź dopuszcza się nadużyć.
Ukraińskie umiarkowanie widać w stosunku do kwestii rozpalających emocje u nas. Aborcja, która nad Dnieprem jest legalna i łatwo dostępna, nie stała się tematem politycznych dyskusji. Stąd ostatni sondaż, w którym pytano o stosunek do niej, pochodzi z 2017 r. Tylko co czwarty badany odpowiedział, że chciałby jej ograniczenia lub całkowitego zakazu (z pewną nadreprezentacją bardziej tradycyjnych Galicjan). Ponad połowa ankietowanych chce za to, by ich dzieci otrzymywały w szkole edukację seksualną. 43 proc. nie popiera kodyfikacji jednopłciowych związków partnerskich, a tylko co 14. dopuszcza legalizację miękkich narkotyków.
W minionych latach stopniowo rosła świadomość narodowa. W ciągu dekady odsetek rozmawiających w domu po ukraińsku wzrósł z 41 proc. do 51 proc., a uznających ukraiński za język ojczysty (nad Dnieprem jedno nie musi oznaczać drugiego) - z 57 proc. do 76 proc. Jednocześnie aż 92 proc. ankietowanych uznaje się za etnicznych Ukraińców, choć spis powszechny w 2001 r. wykazał w kraju 78 proc. Ukraińców, a ten z 1989 r. - jedynie 73 proc. Spośród postaci historycznych najbardziej pozytywny stosunek Ukraińcy mają do wodza powstań kozackich Bohdana Chmielnickiego i twórcy nowoczesnej historiografii Mychajła Hruszewskiego. Rosną notowania Stepana Bandery, ale głównie ze względu na to, że Rosja wykorzystuje jego postać do antyukraińskiej propagandy. Wojna wpłynęła też na wzrost uczuć patriotycznych: trzy czwarte naszych sąsiadów myśli z dumą o ojczyźnie, a 93 proc. jest pewna, że kraj zdoła się obronić przed Rosją. Rozwiały się jednak złudzenia, że zwycięstwo nastąpi szybko - jedynie co czwarty sądzi, że wojna skończy się szybciej niż za pół roku. Do historii przeszła za to nostalgia za ZSRR. Tylko co 10. Ukrainiec żałuje jego rozpadu, podobny rząd wielkości deklaruje pozytywny stosunek do Włodzimierza Lenina.
Nieco trudniej namalować portret typowego uchodźcy. Miliony Ukraińców rozjechały się po świecie i sondażownie mają problem, żeby wyodrębnić z nich reprezentatywną próbę. Centrum im. Razumkowa przebadało 511 uchodźców, nie unikając niedoskonałości (np. 23 proc. zadeklarowało wyjazd z małżonkiem, a 7 proc. stanowili mężczyźni, co dowodzi nad- albo niedoreprezentacji którejś z grup). Z sondażu wynika, że statystyczny uciekający przed wojną częściej niż średnia krajowa mówi w domu po rosyjsku (51 proc.) albo uważa tę mowę za ojczystą (20 proc.). Uchodźcy są młodzi (58 proc. nie skończyło 40 lat, badanie nie objęło niepełnoletnich) i dobrze wykształceni (83 proc. ma za sobą studia, skończone bądź nie). Tylko 7 proc. na pewno nie zamierza wracać do kraju, nawet jeśli skończy się wojna. ©℗
portret uchodźcy / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe