Konferencja prasowa ministrów broniących Polskę przed falą pedofili… Nic, rzecz jasna, dodać tutaj nie można, poza smutną uwagą, że rządzą nami ludzie bez zasad. Nie tacy trochę bez zasad czy naginający je dla własnego zysku, tylko amoralni.

Tak się składa, że Mariusza Kamińskiego co nieco za młodu znałem. Przyszedł do Instytutu Historii w Warszawie owiany legendą. Komuna go ostro represjonowała (acz jakoś przełknęła fakt, że studiował, i to w stolicy – taki to był totalitaryzm ostatniej dekady PRL). Nawet tygodnik „Mazowsze” o Mariuszu pisał, a „Mazowszanka” była bodaj najważniejszym pismem podziemnym, wielu jej redaktorów zakładało w 1989 r. „Gazetę Wyborczą”. Mariusz bywał, uczciwie mówiąc, przedmiotem niezłośliwych chyba żartów jako trochę „nawiedzony” bojownik z komuną. Nikt jednak nie podważał jego najważniejszej krom odwagi cechy prawdziwego opozycjonisty – wrażliwości.
Bowiem z wrażliwości – Che Guevara napisał nawet „czułości” – to wszystko. W latach 70. czy nawet 80. naprawdę można było jakoś żyć w zgodzie z systemem, niespecjalnie się nawet paprząc we współpracy z reżimem. Niemniej uszy trzeba było mieć trochę zatkane, a oczy raczej przymknięte, aby krzywdy dotykające tak wielu ludzi „mnie osobiście nie dotyczyły”. Wrażliwość nie pozwalała się nie przejmować, no to się człowiek przejmował. Przejmował się Mariusz, przejmowała „Mazowszanka”, przejmował Frasyniuk.
Minister Kamiński epatujący zdjęciami twórczo kontynuującymi intencje plakatu „Żydzi – wszy – tyfus plamisty” to widok drapiący serce. Gdzie się ta, psia mać, czułość wobec człowieka, podziała? Czy w ogóle ta nasza wrażliwość sprzed dekad nie była aby tylko urojeniem? Tyle byliśmy wrażliwi, ile esbecy, tyle szlachetni, ile mendy ówczesnego państwowego frontu propagandowego. Kiedyś myślałem, że potrafiący się paskudnie zachować czy wypowiedzieć w wolnej już Polsce ludzie dawnej opozycji antykomunistycznej po prostu zeszli z drogi dobra, jakby zmęczyli się swoją szlachetnością. A może jest gorzej? W tamtych malowniczych latach walki podli walczyli z podłymi, popsuci z popsutymi, tyle że jedni mieli pełną możliwość okazać swoje odrażające, ludzkie oblicze, bo mieli władzę.