Na czele listy jest deflacja. W sierpniu wskaźnik inflacji konsumenckiej wyniósł -0,4 proc., a producenckiej -2,9 proc. W takiej sytuacji ludzie oczekują, że ceny będą dalej spadać, więc odkładają zakupy na przyszłość. Prowadzi to do jeszcze większego ograniczenia aktywności gospodarczej i pogłębienia problemów strukturalnych. I bez tego Chiny notują niski udział konsumpcji gospodarstw domowych w PKB – w ostatnich latach ok. 40 proc. Poziom ten odbiega nie tylko od tego w gospodarkach rozwiniętych, lecz nawet w innych gospodarkach wschodzących.

Oznacza to, że Chiny opierają się w dużym stopniu na inwestycjach i eksporcie. Ten ostatni mocno utrudniła wojna handlowa, choć do załamania wysyłek towarów nie doszło. Według danych Hinrich Foundation aż 82 proc. eksportu zaplanowanego do USA zostało przekierowane do innych krajów – głównie Azji Południowo-Wschodniej i Europy. Pozycja negocjacyjna Chin pozostaje zatem dobra. Wygląda na to, że to Waszyngton zabiega o spotkanie na szczycie, zaś Pekin zachowuje dystans.

Zablokowany przepływ pieniądza

Niska skłonność konsumentów do wydawania pieniędzy jest mocno związana z ciągłymi problemami na rynku nieruchomości. Spadek cen i ograniczenie popytu spowodowały subiektywne odczucie zbiednienia. Tym bardziej że wielu Chińczyków ma wysokie aktywa i niskie dochody. Można to porównać do sytuacji fabryki, która ma potężne budynki, ale niską sprzedaż, która nie pozwala na pokrycie bieżących kosztów. W ten sposób przepływ pieniądza jest zablokowany.

Władze starają się stymulować gospodarkę, lecz działania te wydają się być niewystarczające. Wprowadzono subsydia do zakupu pojazdów elektrycznych, które mocno pobudziły popyt i jeszcze bardziej napędziły produkcję. W efekcie spowodowały duże nadwyżki mocy produkcyjnych i wzrost konkurencji między firmami. W drugiej połowie 2024 r. ustanowiono państwowy program dopłat do zakupu m.in. lodówek i smartfonów, aby pobudzić konsumpcję i skłonić Chińczyków do wymiany starych sprzętów na nowocześniejsze i bardziej energooszczędne. Ministerstwo Handlu szacowało, że już w tym samym roku program zwiększył wydatki obywateli o 240 mld juanów. Jednak to tylko kropla w morzu potrzeb. Ze względu na niski poziom zabezpieczenia społecznego Chińczycy wykazują bardzo dużą skłonność do oszczędzania na przyszłość, a to ogranicza bieżące wydatki. Duże oczekiwania wiążą się z przypadającym na początek października okresem świątecznym, określanym jako „złoty tydzień”. Setki milionów obywateli wyruszają wówczas w podróż, co ma stanowić wsparcie dla gospodarki.

W Chinach wciąż funkcjonuje model, w którym ożywienie ma wywołać zwiększanie podaży. Po światowym kryzysie finansowym polegało to na ogromnych inwestycjach w infrastrukturę (w wielu wypadkach mało przydatną, sfinansowaną długiem i o wysokich kosztach utrzymania). Po zawirowaniach na rynku finansowym w latach 2015 i 2016 postawiono na sektor nieruchomości. Władze lokalne uczyniły ze sprzedaży gruntów pod budownictwo mieszkaniowe znaczące źródło dochodów. Popyt na lokale i ich ceny miały nieustannie rosnąć. Szybko przyszło rozczarowanie. Obecnie strona podażowa znowu ma pociągnąć gospodarkę.

Hiperkonkurencja dławi chińską gospodarkę

Wysoka produkcja doprowadziła do ostrej konkurencji wewnętrznej. Można wręcz stwierdzić, że Chiny nie rywalizują z innymi państwami, lecz same ze sobą. Zyskało to nawet nowe określenie: inwolucja, czyli hiperkonkurencja prowadząca do pogorszenia sytuacji wszystkich uczestników rynku, a tym samym do zagrożenia dla stabilności makroekonomicznej.

Bezwzględna walka o klientów skłoniła władze do wystosowania zaleceń dla największych przedsiębiorstw, aby nie rywalizowały za pomocą obniżek cen. Jest to szczególnie widoczne w branży samochodów elektrycznych. Na rynku działa kilkadziesiąt zaciekle ze sobą konkurujących producentów. Stąd nie powinno dziwić, że w Chinach jest coraz mniej miejsca dla europejskich czy japońskich marek. Dzieje się to w sytuacji, gdy wskaźniki nowych zamówień od kilku miesięcy znajdują się w strefie spadku. Oficjalne dane oparte na ankietach wśród szefów zakupów chińskich firm wskazują na obniżenie aktywności wytwórczej (wskaźnik PMI za wrzesień – 49,8 pkt).

Chiński pomysł na AI

Inne obszary chińskiej gospodarki ciągle prą do przodu. Do pozytywów można zaliczyć pobudzenie rynku kapitałowego. Związane jest to głównie z rosnącymi wycenami spółek technologicznych. Chiny wsiadły do pociągu o nazwie AI. W styczniu na rynku namieszał DeepSeek, zasiewając wątpliwości co do pochłaniającego miliardy dolarów amerykańskiego modelu rozwoju sztucznej inteligencji. DeepSeek to dopiero początek, jeśli chodzi o dokonania chińskich firm technologicznych. Co chwila dostajemy informacje o coraz bardziej wydajnych modelach. Jednak znów pojawia się intensywna konkurencja, która może zniszczyć wiele obiecujących projektów, szczególnie startupów bez silnej pozycji finansowej. Chiny podkreślają, że rozwój sztucznej inteligencji pochłania u nich mniejsze sumy, ale i tak wydają na ten cel najwięcej po USA. Inne państwa pozostają daleko w tyle.

Do rozwoju AI potrzebne są zaawansowane mikroprocesory, których produkcja kontrolowana jest przez Stany Zjednoczone. Aby zdobyć niezależność, dużo zainwestowano w lokalne systemy. Są już pierwsze pozytywne efekty. Narodowy czempion Huawei planuje rozwój konkurencyjnych rozwiązań, rzucając rękawicę Nvidii. Władze zachęcają również innych krajowych producentów do zwiększenia wysiłków, a jednocześnie zniechęcają do zakupu amerykańskich mikroprocesorów.

Robot w fabryce, robot w domu

Podejście do sztucznej inteligencji wpisuje się w szerszy pomysł Pekinu na „inteligentną gospodarkę”, której podstawą mają być technologie i zaawansowane usługi biznesowe. Można do tego dodać inwestycje w robotyzację produkcji i roboty humanoidalne, które mogłyby być wykorzystywane w codziennych czynnościach, a nie tylko w izolowanych warunkach przemysłowych. Już dziś najwięcej robotów przemysłowych instalowanych jest w Chinach. Dzięki posiadanym technologiom i zasobom produkcyjnym kraj ten może konstruować humanoidy sporo taniej niż inne.

Katastroficzne wizje przyszłości Państwa Środka dotychczas się nie sprawdziły. Zapewne również tym razem Pekin zwiększy nacisk na perspektywiczne obszary, które mogą wspomóc gospodarkę. Jednak otoczenie zewnętrzne jest niesprzyjające, a wysokie zadłużenie wiąże się z ograniczeniami. ©Ⓟ

Autor jest profesorem Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu