Utworzenie tak olbrzymiej bazy z danymi, jaką ma być Krajowy Rejestr Oznakowanych Psów i Kotów, wymaga przeprowadzania testu prywatności – uważa prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych (UODO). Chodzi bowiem o dane osobowe nawet 12 mln Polaków, do których dostęp będzie miał w zasadzie każdy obywatel.

Mirosław Wróblewski nie został pominięty w procesie opiniowania przygotowanego przez resort rolnictwa projektu ustawy o Krajowym Rejestrze Oznakowanych Psów i Kotów, ale postanowił mimo wszystko zgłosić do niego swoje uwagi. Na wstępie zastrzega, że cel w postaci ograniczenia bezdomności zwierząt jest w pełni słuszny. Tyle że powinno się przy tym pamiętać również o prywatności ich właścicieli.

„Właścicieli kotów i psów może być w Polsce 12 mln. W rejestrze miałyby być przetwarzane ich dane osobowe, w tym numery telefonów, a każda osoba dysponująca numerem czipa (transpondera) mogłaby te dane pozyskać. Potrzebne byłoby do tego proste urządzenie, które nie musi dotykać czipa – może pobrać dane na niewielką odległość. To ryzyko pobierania danych od zwierzaka, który jest na spacerze w parku ze swoim opiekunem” – czytamy w komunikacie UODO.

Projektodawca nie wyjaśnił, czy tak szeroki dostęp do danych jest niezbędny, a zgodnie z orzecznictwem TSUE może on stanowić poważną ingerencję w prawa podstawowe do ochrony prywatności. Nie przewidziano przy tym żadnej kontroli nad tym, kto będzie uzyskiwał dostęp do rejestru. Sami zainteresowani nie będą nawet wiedzieć, że ktoś pobrał ich dane. ©℗